#

Krakowski spleen

​Agnieszka Graca zadebiutowała. Pełnowymiarowo. Po licznych pisarskich kursach i warsztatach, zdobyciu laurów w konkursach literackich i publikacji opowiadań w kilku antologiach nadszedł czas na powieść. Czego można się spodziewać po książce, za którą stoją takie zaplecze, świadomość celu i determinacja? Że będzie wychuchana? Wysoce prawdopodobne. Że nie będzie produktem książkopodobnym? Tak, jest na to duża szansa. Przede wszystkim jednak można mieć nadzieję, że będzie to powieść mocno przemyślana. I nie mogę się oprzeć wrażeniu, że „Czarny poniedziałek” Gracy właśnie taki jest.

Październik 2016 roku, Kraków, wczesny ranek, poprzedniego dnia odbył się Czarny Protest. Jedna z jego uczestniczek, Ewa Zielińska, zostaje znaleziona martwa. Prokurator przygląda się sprawie po łebkach i stwierdza samobójstwo. Siostra denatki nie daje temu wiary, jest przekonana, że ktoś „pomógł” Ewie spaść z ósmego piętra. Podejmuje decyzję, by skorzystać z usług agencji detektywistycznej. Zatrudnieni przez nią Iga Bagińska i Igor Szot, niegdyś policjanci, biorą się do pracy. Rychło okazuje się, że Zielińska skrywała niejedną tajemnicę.

Powyższe wprowadzenie nie jest bezpośrednią treścią „Czarnego poniedziałku”, o faktach tych dowiadujemy się z rozmów bohaterów. Właściwa akcja ma miejsce ponad miesiąc później. Graca wrzuca czytelnika w właśnie rozpoczęte przez Bagińską i Szota śledztwo: detektywi stoją pod blokiem, w którym mieszkała Ewa, następnie udają się do jej mieszkania, a ich rozmowa wprowadza odbiorcę w sprawę. Patrzą, szperają, znajdują. Rozmawiają z kobietą, która znalazła Zielińską martwą, z sąsiadami, byłym mężem, bliskimi. Tworzą tablicę śledztwa. Wątek kryminalny poprowadzony jest tak, że czytelnik właściwie cały czas towarzyszy detektywom w pracy, czy to w biurze, czy w terenie. Nic nie rozgrywa się za jego plecami, ma wiedzę równą Idze i Igorowi. Chociaż nie, wróć! Wiedzę ma większą, dzięki fragmentom, których narracja filtrowana jest przez niektóre osoby z otoczenia zmarłej. I jak można się domyślić, osoby te również mają swoje tajemnice. Tak, Graca jest mocno świadoma kryminalnego gatunku, czuć, że w tym „siedzi”, że kryminał lubi. Że, jak wspomniałam na początku, dobrze sobie przemyślała owo „po nitce do kłębka”.

Trzeba przyznać, że także wątki dotyczące życia osobistego bohaterów przedstawiła autorka nad wyraz sprawnie. Przez strony „Czarnego poniedziałku” przewija się wyraźny lejtmotyw – kryzys w związku. Szara codzienność, ciche dni, popłuczyny po dawnej fascynacji, rozmowy, które powinny się odbyć, ale które nie następują, bo przecież szkoda nerwów, bo lepszy jest spokój. Zamknięte drzwi do gabinetu. Wzdryganie się przed powrotem do domu wypełnionego ciężką ciszą. I ta myśl: a może by się tak rozwieść…? Problem zdrady oczywiście też się pojawi, Graca jednak nie idzie tu w banał, starannie ten stary jak świat grzech nadbudowując, czy to za sprawą zmysłowej opowieści, czy też dzięki intensywnym społecznym wydźwiękom.

Rys społeczny w „Czarnym poniedziałku” to chyba zresztą najmocniej przemyślany jego element. Mam nieodparte wrażenie, że Graca jeszcze na długo przed rozpoczęciem pracy nad książką dobrze wiedziała, o czym chce napisać, jakie bolączki rodaków uwypuklić, jakich polskich słabości się uczepić zębami i nie puszczać. Wkurzone kobiety biorące udział w Czarnym Proteście. Podrasowana ustawa antyaborcyjna. Funkcjonowanie lekcji religii w szkołach. Konflikty pomiędzy praktykującymi katolikami a tymi, którzy z Bogiem bynajmniej nie są za pan brat. I wreszcie – obecna władza, która chyba już na dobre podzieliła Polaków. Czuć, że autorka uważnie obserwuje trawiące Polaków bolączki i że chce zabrać na ich temat głos. Nie patyczkuje się, czuć, że jest bardziej na lewo niż na prawo (scena w szkole z dwiema matkami, które mają odmienne zdania odnośnie do religii i aborcji, jest obłędna!), nie jest jednak pieniaczką, nie przekracza granicy dobrego smaku. Prowokuje, lecz prowokacji tej bliżej do dłuższego przytrzymania ręki na powitanie niż ostentacyjnego uwodzenia.

Jest jeszcze – a jakże! – Kraków, miasto, do którego Graca przeprowadziła się z rodzinnych Gliwic. Kraków listopadowy, ponury, potwornie zasmożony. Spleenowy (słowa śpiewane przez Korę same cisną się na usta). Z psującymi się kamienicznymi piecami, z przepełnionymi tramwajami, w których unosi się nieprzyjemny zapach mokrych ubrań, z problemami związanymi z parkowaniem. Z Kazimierzem, zapiekankami z Okrąglaka i licznymi knajpami. Z lokalem o wdzięcznej nazwie Winne Grono, w którym autorka spotyka się ze znajomymi, organizatorami i uczestnikami Krakowskich Czwartków Kryminalnych. Kraków w „Czarnym poniedziałku” to nie tylko tło wydarzeń – to jeden z bohaterów. Taki, który ma mnóstwo wad, a do którego jednocześnie ma się słabość.

I tym miejskim akcentem zakończę recenzję pełnowymiarowego debiutu Agnieszki Gracy, powieści przemyślanej, uważnej, bardzo aktualnej. Żeby każdy tak debiutował…


o książce

wywiad z autorką

przeczytaj fragment



Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)


Paulina Stoparek