#

Nie zamierzam rezygnować z pisania o rzeczach dla mnie ważnych. Nawet za cenę hejtu.

wywiad z Agnieszką Gracą

​„Czarny poniedziałek”, mocno przemyślana i społecznie zaangażowana debiutancka powieść Agnieszki Gracy niedawno trafiła na księgarskie półki. O gniewie w reakcji na to, co dzieje się w kraju, polskich grzeszkach i… szajbie na punkcie kryminału z Autorką rozmawiała Paulina Stoparek.

Paulina Stoparek: Stało się: „Czarny poniedziałek”, Twoja debiutancka powieść, właśnie trafiła do księgarń. Jak się czujesz?

Agnieszka Graca: To piękny czas. Wordowski plik przemienił się w słowa wydrukowane na papierze, obleczone w okładkę. Dla mnie to istny koktajl emocjonalny. Euforia. Duma. Wdzięczność. Upajam się tymi odczuciami.

P.S.: Twoja droga do powieściowego debiutu była długa i pełna przygód. Opowiedziałabyś o tym coś więcej?

A.G.: Długo pracowałam jako nauczycielka francuskiego, angielskiego i polskiego dla obcokrajowców. Ale miałam coraz większą ochotę napisać kryminał. Chciałam się dobrze przygotować. Ta historia siedziała głęboko w mojej głowie; powoli ją okrążałam, nie przestając myśleć, jak ją opowiedzieć. Pomyślałam, że dobrze by było zacząć od opowiadań, żeby podszkolić warsztat. Akurat wtedy portal WysokieObcasy.pl ogłosił konkurs – Letnia Szkoła Zabójców. Szkoła, bo raz w tygodniu, aż do deadline’u, porad pisarskich na łamach portalu udzielała Katarzyna Puzyńska. Napisałam to opowiadanie, wysłałam je i… wygrałam. Nagrodami były publikacja na portalu WysokieObcasy.pl oraz kolacja z Kasią. Potem przyszły kolejne opowiadania i wygrane: Międzynarodowy Festiwal Kryminału we Wrocławiu, Festiwal Góry Literatury, Afera Kryminalna, Empik Go Short oraz Apostrof. Międzynarodowy Festiwal Literatury, w przypadku którego zadanie konkursowe przedstawiało się szczególnie ciekawie: pomysł na kontynuację sagi ,,Millennium”. Jak się okazało, mój wygrał. Tym razem nagrodą był lunch z Davidem Lagercrantzem. Wspaniała przygoda! Czekam, aż pojawi się konkurs, w którym nagrodą będzie herbatka z… Nie, nie powiem z kim.????

P.S.: Jesteś także absolwentką dziennikarstwa. Ukończenie tego kierunku bardziej pomaga czy przeszkadza w pisaniu powieści i opowiadań?

A.G.: Chyba każde studia czy kursy związane w jakikolwiek sposób z językiem przyczyniają się do wzbogacania warsztatu. Chociaż ja akurat najwięcej wyniosłam z warsztatów pisarskich, zwłaszcza tych poświęconych kryminałowi. No i oczywiście z czytania. To najważniejsze.

P.S.: Przejdźmy do „Czarnego poniedziałku”. Uważam, że to dość mocno zaangażowana społecznie powieść, która, co tu kryć, pokazuje, że jesteś bardziej na lewo niż na prawo. A jaki mamy kraj, każdy widzi. Nie obawiasz się hejtu?

A.G.: Spodziewam się go. I dlatego jestem na niego przygotowana. Zdaję sobie sprawę z tego, że poruszam drażliwe tematy. Niewygodne. Pokazuję zwierciadło, w którym odbijają się polskie grzeszki. Nie wszystkim się spodoba to, co ujrzą. Jestem tego świadoma. Nie zamierzam jednak rezygnować z pisania o rzeczach dla mnie ważnych. Nawet za cenę hejtu. Swoją drogą zabawne, że hejt spada na dziecko, które tylko zauważa, że cesarz jest nagi, a nie na cesarza i jego krawca.

P.S.: Bardzo trafne porównanie! No właśnie, jest parę fragmentów w „Czarnym poniedziałku”, w których konfrontujesz czytelnika z bardzo aktualnymi polskimi bolączkami, jak chociażby sporami dotyczącymi prawa (anty)aborcyjnego czy funkcjonowania w szkołach lekcji religii. Czy sama tkwisz w tych sporach, czy też starasz się… hm… nie denerwować?

A.G.: ,,Czarny poniedziałek” powstał właśnie z gniewu. Z wielkiej miłości do kryminału, ale i z coraz potężniejszego gniewu na to, co się dzieje w Polsce. Nie potrafię patrzeć obojętnie na łamanie praw kobiet, na panoszenie się patriarchatu, na obłudę Kościoła katolickiego. Bardzo źle się dzieje w Polsce. Partia rządząca i kler wpychają się w naszą prywatność, w naszą intymność. Wyrządzają wiele zła. Czy w ogóle można stać z boku, przyglądając się temu wszystkiemu obojętnie?

P.S.: Kolejna polska (choć czy tylko polska?) bolączka – hipokryzja, a ściślej potrzeba pokazania się z nieskazitelnej strony z na dobrą sprawę równoległym praniem brudów we własnych czterech ścianach. W powieści rozkładasz ten problem na czynniki pierwsze, a to, co z tego wynika, cóż, śmierdzi paskudnie. Czy nas, Polaków, da się w ogóle lubić?

A.G.: Ciężko lubić kogoś, kto nas niszczy, prawda? Ale na tej szachownicy nie ma pól białych ani czarnych. Pionki stąpają po szarościach. Jest pewna grupa Polaków, którzy nie uznają szarości. Stroją się w jaskrawe barwy, nadymają się od własnej doskonałości. Ale to tylko kostium. Dopiero po powrocie do domu można przywalić żonie, bo zupa była za słona. Czy to jest przypadłość tylko polska? Zapewne nie, ale hipokryzja ma się dobrze zwłaszcza tam, gdzie patriarchat i fanatyzm religijny wbiły swoje szpony w tkankę państwa. W Polsce wbiły się tak mocno, że ciężko je oderwać. W ,,Czarnym poniedziałku” przyglądam się hipokryzji na wielu poziomach. Czasami są to sytuacje nieoczywiste.

P.S.: Fabułę Twojej powieści dźwigają na barkach Iga i Igor, dwoje byłych policjantów, obecnie prowadzących razem agencję detektywistyczną. Więcej „czasu antenowego” poświęcasz jednak Idze, prywatnie czterdziestoletniej żonie i matce, mocno zagłębiając się w jej emocjonalność i problemy związane z kryzysem w małżeństwie. A dodać należy, że to niejedyny kryzys damsko-męski, jaki opisujesz w swoim debiucie. Kryminał kryminałem, ale najbardziej interesujący i tak pozostają ludzie?

A.G.: W ,,Czarnym poniedziałku” oddaję głos kobietom. Nie tylko z powodu Strajku Kobiet przewijającego się w tle. Stworzyłam całą galerię kobiet, bardzo różnych. Każda z nich ma coś do opowiedzenia. Każda z tych herstorii w herstorii jest inna, mimo że tematem przewodnim jest niewątpliwie kryzys związku. To w pewien sposób łączy moje bohaterki. Dlatego też chciałam, żeby w pierwszej części serii moja detektywka Iga Bagińska szła kilka kroków przed Igorem. Kobietą jest również ofiara mordercy, Ewa Zielińska. Zawsze fascynowała mnie wiktymologia. I tutaj też. Dlaczego ta kobieta zginęła? Kim była tak naprawdę? Co takiego ukrywała? Na początku detektywi nie wiedzą o niej prawie nic. Ale w trakcie śledztwa powstaje obraz ofiary, złożony z okruchów informacji zdobywanych od jej rodziny i znajomych. Obraz gdzieniegdzie sfałszowany, bo przecież nie wszyscy mówią prawdę. To do detektywów należy wyłapanie tych wszystkich kłamstewek (a czasami tylko nieścisłości) i odkrycie tajemnic kobiety. Zdecydowanie, kryminał to, oprócz intrygi, opowieść o człowieku. Przede wszystkim opowieść o człowieku.

P.S.: Pozostańmy jeszcze przy kryzysach. Czy to nie jest trochę tak, że chciałaś w ten sposób przekazać, czego Twoim zdaniem w związku robić nie należy?

A.G.: Jestem ostatnią osobą, która powinna doradzać innym w sprawach związków czy mówić im, jak żyć. Jestem tylko obserwatorką, trochę podglądaczką. Interesuje mnie zmiana, jaka dokonuje się między dwojgiem ludzi. Nie na początku, kiedy jesteśmy zakochani, kiedy dzieje się dużo dobrych rzeczy, kiedy trwa fascynacja. Tylko później. Kiedy mamy już kilka etapów związku za sobą. Kiedy coś zaczyna się kruszyć, pękać. Co dalej? Czy da się to jeszcze skleić? To są zawsze ciekawe obserwacje.

P.S.: Kolejny temat „Czarnego poniedziałku”… choć może słuszniej będzie go nazywać bohaterem? Kraków, miasto, w którym mieszkasz. Na okładce czytamy: „przesiąknięta nastrojowym krakowskim spleenem opowieść”. W istocie, przesiąknięta w przenośni, jak i dosłownie, wszak akcja rozgrywa się w listopadzie, na dodatek wyjątkowo ponurym. Do tego ten wszechobecny smog i zapchana komunikacja miejska. Czytając Twój debiut, można pomyśleć, że nie przepadasz za Krakowem. A jaka jest prawda?

A.G.: Uwielbiam Kraków. To piękne miasto, pełne ciekawych zakątków, przesiąknięte historią. Ale pociąga mnie też jego druga strona. Ciemne uliczki, bramy kamienic wiodące ku ukrytym podwórzom, zaułki. Moi detektywi zagłębiają się w coraz to mroczniejsze miejsca. Powieściowy Kraków jest zasnuty smogiem – to oczywiście kolejna zasłona, która coś skrywa. Ten noirowy Kraków jest właściwą scenerią dla ponurej historii rozgrywającej się przed Czytelnikami.


Dalsza część wywiadu pod zdjęciem


P.S.: W podziękowaniach wymieniasz wielu konsultantów, którzy wsparli Cię swoją fachową wiedzą. Ile czasu trwał research do „Czarnego poniedziałku”, a ile samo pisanie?

A.G.: Ciężko byłoby mi podliczyć, bo te konsultacje były rozłożone w czasie. ,,Zbierałam” moją ekipę konsultantów przez kilka lat. Przeważnie najpierw poznawałam takich specjalistów czy specjalistki na różnych spotkaniach okołokryminalnych. Niektórych już znałam. Pewnych rzeczy dowiadywałam się mimochodem, nie wiedząc jeszcze, że później przydadzą mi się do książki. O inne sprawy pytałam, potem jeszcze dopytywałam. Wspaniali ludzie, z imponującą wiedzą i niezwykłymi pasjami. Sporo też czytam z dziedzin kryminologii i kryminalistyki. Ale jest to wiedza nieusystematyzowana. Szukam tego, co mi jest akurat potrzebne przy danym opowiadaniu albo powieści. Samo pisanie trwa znacznie dłużej, bo przecież trzeba wymyślić i opisać te wszystkie postaci, miejsca, zapisać sceny.

P.S.: Jesteś fanką literatury kryminalnej, regularnie bierzesz też udział w spotkaniach z różnej maści literackimi kryminalistami. Jaka książka z tego gatunku wywarła na Tobie największe wrażenie? I który autor bądź autorka?

A.G.: Mam szajbę na punkcie kryminału, zakochałam się w Holmesie ponad trzydzieści lat temu, a Ty mi każesz wskazać jedną książkę? To zdecydowanie najtrudniejsze pytanie [śmiech]. Ostatnio zachwyciła mnie Julia Łapińska i jej ,,Czerwone jezioro”. Genialny kryminał, napisany pięknym językiem. Widać reporterskie oko autorki, niezwykłą dbałość o szczegół. No i oczywiście rys społeczny. To samo mogę powiedzieć o kontynuacji, czyli ,,Dzikich psach”. No widzisz, to już dwie książki. A jeszcze z zagranicznych pisarzy – koniecznie muszę przywołać Petera Maya i jego melancholijną trylogię Lewis. Wspaniałe opowieści o traumach z przeszłości, które powracają do mieszkańców wyspiarskich wiosek, o żalach, które butwieją w tych zamkniętych społecznościach. Polecam!

P.S.: Ostatnie zdanie „Czarnego poniedziałku” daje nadzieję na kontynuację. Pracujesz nad nią? A może nad czymś innym? A może odpoczywasz? Słowem, co dalej?

A.G.: Skończyłam pisać drugą część. Wydawcy lubią, gdy my, autorzy, jesteśmy bardziej tajemniczy niż zagadka słynnego zniknięcia Agathy Christie, więc nie mogę na razie nic zdradzić. Może tylko to, że pracuję nad trzecią częścią. I oczywiście trochę też odpoczywam – czytając kryminały.

P.S.: Bardzo dziękuję za rozmowę!

A.G.: Dziękuję za wnikliwe, niebanalne pytania.



Paulina Stoparek