#

Mądry Polak po szkodzie

Bardzo lubię wracać do światów kreowanych przez twórcę polskiej powieści neomilicyjnej Ryszarda Ćwirleja. Lektury jego książek są niczym literackie powroty do domu. Otwierając pokaźne tomy spisane ręką poznańskiego pisarza, wiem, że czeka mnie bogata paleta postaci rozmaitego autoramentu, które autor bierze pod lupę za pomocą malarskich scenek rodzajowych i potoczystych „myślomów” rodzących się w głowach poszczególnych postaci.

Korowód pierwszoplanowych stróżów prawa, drugoplanowych czarnych charakterów i ich pomagierów oraz trzecioplanowych Bogu ducha winnych bezrobotnych zbieraczy grzybów czy innych „zenków od pługa” otacza bogatą intrygę kryminalną, która tak naprawdę nie służy temu, by czytelnik szedł w zawody z pytaniem „kto zabił?”, ale by miał okazję do skonfrontowania się ze społeczną kondycją opisywanych przez Ćwirleja czasów. A pod tym względem jego najnowsza powieść, wydana właśnie „Ostra jazda”, jest niezwykle aktualna (i akuratna!).

Aktualna w myśl powiedzenia „mądry Polak po szkodzie”, by tak rzec. Oto mamy rok 2015, tuż przed wyborami parlamentarnymi. Bezrobotni i wielodzietni liczą na 500+, dobrze sytuowani chcą zachować bieżące status quo, a byli esbecy, którym po upadku komuny udało się dochrapać świetnie prosperujących prywatnych, niekoniecznie czystych, biznesów, mają jeszcze inne, za to znacznie bardziej dalekowzroczne plany. I w tym niezwykle gorącym społeczno-politycznie czasie zdarza się trup z nienaturalnych przyczyn. Dwa trupy. Zawodowy żołnierz i prostytutka pracująca przy jednej z podpoznańskich dróg. Obie sprawy, choć z zupełnie innych powodów, przejmuje Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu. Z tym że we wspomnianej komendzie dzieje się, że pozwolę sobie na słownictwo bohaterów, burdel. W jednej z gazet pojawia się artykuł oskarżający szefa poznańskiej dochodzeniówki, komisarza Alfreda Marcinkowskiego, o związki z SB. Nikt w komendzie w te dziennikarskie słowa nie wierzy, ale jak wiadomo „gówno zawsze śmierdzi, nawet jeśli przyklei się przypadkiem”…

Nie przepadam za długimi wprowadzeniami w akcję w recenzjach książek. Uważam takie zabiegi za publicystyczne zapychacze. Ale doprawdy nie mogłam inaczej, a i tak powyższy akapit wydaje mi się zbyt skromny. Ryszard Ćwirlej to pisarz tworzący przebogate fabuły. Bo czego w „Ostrej jeździe” nie ma! Handel żywym towarem, przedwyborcze manipulacje, buddy friends mające źródła w PRL-u, feminizm, terroryzm, kondycja społeczna, prostactwo skontrowane z wyższą klasą, nowe media zestawione z milicyjnymi wspominkami, a do tego czarny, często pijacki humor, który niekoniecznie każdemu będzie pasował, ale wobec którego trudno pozostać obojętnym… Za mało? Nie sądzę. A to przecież i tak nie wszystko.

Jako wierna czytelniczka Ćwirleja zauważyłam w „Ostrej jeździe” coś jeszcze. Mianowicie nigdy dotąd poznański autor nie był tak bezpardonowy w przemycaniu własnych sądów i fabularnie okrutny jak w tej właśnie powieści. Jednak nie mam wrażenia, jakoby Ćwirlej brał udział w jakimkolwiek szołbiznesowym rankingu na maksymalne zbrodnicze wyuzdanie, o którym kiedyś wspominał inny kryminopisarz, świetny zresztą, Zygmunt Miłoszewski. Nie. To, co można przeczytać na kartach „Ostrej jazdy”, było dotąd do Ćwirleja po prostu nieprzystawalne. A to świadczy o poszukiwaniu przez autora nowych gatunkowych dróg. Niby jest w „Ostrej jeździe” po staremu/Ćwirlejowemu śmieszno-strasznie, wspominkowo, powtórkowo, gadatliwie, świadomie prostacko i sarkastycznie… Ale, na bogów, nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek autor ten tak dobitnie skupiał się na prymitywnym postrzeganiu seksualności i płci jako takiej. Bo swoim przedstawieniem problematyki handlu żywym towarem Ćwirlej po prostu przeraża!

Ale i to nie wszystko. Mam nieodparte wrażenie, że za pomocą pisarskiego artyzmu – tak, uważam Ćwirleja za artystę, ponieważ jego gadatliwo-przaśnego stylu nie da się pomylić z żadnym innym, jest absolutnie wyjątkowy! – przemyca własne polityczne mniemania. Zdania na temat słuszności takich twórczych zabiegów są podzielone i w tej kwestii nie zamierzam zabierać głosu. Natomiast bezsprzecznie jest Ćwirlej autorem odważnym i społeczno-politycznie dalekowzrocznym, który nie cacka się z wyrażaniem krytyki na temat władzy, aktualnych dla rodaków politycznych decyzji czy z komentowaniem kondycji umysłowej przeciętnego Polaka-cebulaka. Jego spostrzeżenia na temat aktualnych bolączek są inteligenckie, a zarazem wyrażane w sposób zamierzenie kolokwialny. To sprawia, że „Ostra jazda” jest literacko i stylistycznie mieszanką wybuchową. Czterdziestoprocentowym melanżem.

Napisałabym, że z domieszką absyntu, ale tego uwielbiany przez czytelników bohater Ćwirleja, chorąży Olkiewicz, raczej nie pija. Zostanę zatem przy czystej. Absyntu napiję się z autorem, gdy nadarzy się okazja.


WIĘCEJ O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO POCZYTANIA

WYWIAD


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. D Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)