#

Na weselu z trupem

Za dużo zdradzić nie mogę.
Tyle tylko, że rosołu nie będzie!”

fragm. powieści

Będzie za to wiele innych potraw, a na deser… morderstwo. Założę się, że czytelnicy tego typu kryminałów, z kulinarnym podtekstem, lubią i jego i drugie. Rosół zastąpiono z powodzeniem, nie bacząc na rodzime tradycje weselne, francuską zupę vichyssoise. Zaserwowano także ziemniaczane purée ćwikłę w kokilkach, marchewki zapiekane z miodem i tymiankiem, a także wołowinę po burgundzku. No i tofu w panierce, dla wegetarian i wegan. Palce lizać!

Rafał Batory, młodszy aspirant policji, żeni się właśnie z Alinką, słodką niczym weselny, piętrowy tort. Na uroczystość została zaproszona także Karolina Morawiecka, wdowa po aptekarzu oraz siostra Tomasza, zakonnica feministka. Po ślubie goście zostają podwiezieni autokarem do domu weselnego - Dworku pod Modrzewiem, skąpanego w październikowym słońcu.

„Niech się młodym darzy, niech się młodym wiedzie, a my do Ojcowa na zabawę jedziem!”

Przyjęcie weselne rozpoczyna się już w czasie jazdy. Weselnicy raczą się obficie alkoholem. W końcu dojeżdżają na miejsce. Minimalistyczny w formie, wielki klocek z tarasem, z lat sześćdziesiątych, okazuje się skrywać wspaniałe, rustykalne wnętrze. Hulaj więc słowiańska duszo! Jedz, pij i popuszczaj pasa!

Pan młody z muchą pod szyją, w modnej, różowej koszuli. Panna młoda zaś odziana skromnie, z niewielką ilością świecących ozdób na sukni, za to w zielonych szpilkach.

- O tempora, o mores! – wzdychała wdowa po aptekarzu, bojąc się głębiej odetchnąć w przyciasnej, choć i tak już poszerzonej, sukni balowej.

W butach na obcasie, obwieszona stosowną biżuterią, z głową udekorowaną wymyślną koafiurą czuła się jak sylfida, choć z pewnością nią nie była. Zbyt obfite weselne jedzenie zaowocowało ociężałością i wstydliwymi gazami, także Karolina Morawiecka udała się samotnie do toalety. A że wrodzony wstyd i wielkopańska duma nie pozwoliły jej dokonać tych czynności we właściwym miejscu, lecz przy ludziach, udała się do ogrodu. Po drodze jednak wypatrzyła ustronne pomieszczonko, tuż za szatnią. Uradowana, zamknąwszy uprzednio drzwi, dała w końcu upust dławiącej ją konieczności. Chwilowa ulga po chwili zamieniła się w koszmar. W magazynku na szczotki i domestosy leżał … trup.

Od razu poczuła na swych barkach ciężar śledczej misji. Wraz z zakonnicą rozpoczęły prywatne śledztwo. Tylko jak to zrobić nie alarmując Pary Młodej i weselnych gości? Z pomocą przychodzi także małżeństwo krakusów, jednak od razu wiadomo, „kto tu jest Holmesem, a kto tylko sprząta”. Liczba domorosłych detektywów więc rośnie, podobnie jak ilość zjedzonych galaret, sałatek, babeczek z cukrowymi serduszkami oraz ilość wypitego alkoholu (w końcu to wesele!).

„Hałas utrudniał rozpytywanie, a zimny bufet kusił wciąż nieprzebranym bogactwem”

Opisy nietypowego śledztwa, poprzeplatane epickimi opisami potraw, zadowolą nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Sherlock Holmes w sukience i Doktor Watson w habicie rozpoczynają tajne śledztwo, na sali pełnej gości, tętniącej zabawą i weselną muzyką. Obserwują i przepytują na okoliczność wszystkich gości. Znalazł się i taki gość, którego nie znał nikt, nawet młoda para. Najbardziej śliski facet na całym weselu, któremu bardzo źle z oczu patrzyło (ach ta niezrównana, wdowia intuicja!). Leży teraz sztywny, ze szpikulcem od czekoladowego fondue w sercu.

„Kim tak naprawdę był Tomasz Czaja”

Weselnym Otello? Zazdrosnym kochankiem? Złodziejem? Listonoszem o aparycji biznesmena, w jedwabnym krawacie? Jednak tylko dlatego, że komuś źle z oczu patrzy, nie zabija się go. I to w dodatku na weselu policjanta! Domorosłe detektywki nie ograniczają się do mało rzucających się w oczy przesłuchań. Penetrują także (tu przydają się eleganckie, skórzane rękawiczki pani Karoliny) torebki i kieszenie gości oraz leżącego w towarzystwie stosów papieru toaletowego, nieboszczyka. Podsłuchują także rozmowy gości i kręcą się wokół stołów, z ustawionymi winietkami z wykaligrafowanymi nazwiskami. Przy okazji dowiadują się ciekawych, choć mało znaczących szczegółów, dotyczących organizacji wesela i niewygodnych butów do tańca. Czy te dane pomogą rozwiązać zagadkę gwałtownej śmieci? I dlaczego buty miały przemoczone czubki?

„Czy te czerwone plamki na koszuli zostawiło wino podawane do wołowiny po burgundzku, czy może raczej była to krew Tomasza Czai?”

Poszlaki się mnożą, pytań przybywa, goście są coraz bardziej zmęczeni, ale obie detektywki nie tracą rezonu. Nadal prowadzą dyskretne śledztwo.

Tekst powieści pełen jest również smakowitych odniesień do klasyki literatury i sztuki. I choć, jak głosi napis na okładce, jest klasyczną powieścią detektywistyczną, nie zaś komedią kryminalną, okazji do śmiechu nie zabraknie.

Nie muszę chyba dodawać, że detektywistyczny team rozwiązał zagadkę i uratował wesele, prawda?

"Dziś tą piosenką pożegnamy Was"

Tak kończy się przeważnie każde wesele.


WIĘCEJ O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA


Margota Kott

Margota Kott - ma w sobie coś z kota, lubi chodzić własnymi drogami. Jest niezrzeszoną indywidualistką. Czyta, pisze, recenzuje. Nieodmiennie, od lat zakochana w niesamowitym człowieku -Sherlocku Holmesie. Kiedyś marzyła się jej praca w policyjnym laboratorium, chciała być detektywem, a nawet pracownikiem trupiej farmy w USA. Rzeczywistość okazała się jednak dużo barwniejsza. Ma kilka zawodów, a na kartach książek może być tym, kim chce.Nie cierpi przeciętności, organicznie się nią brzydzi. Przeciętne uczucia nudzą ją, zarówno jako czytelniczkę, jak i pisarkę. W grę wchodzą tylko skrajne emocje!!!