#

Czytanie książek Tany French to przyjemność, której nie należy sobie odmawiać

Czytanie książek Tany French to rozkosz podobna do oglądania filmu. Obrazy przesuwają się powoli, kontury – chociaż szczegółowo opisane – rozpływają się w melancholii, ciszy i przestrzeni. Wnikanie w historię zaproponowaną przez autorkę jest gładkie i przyjemne, kołysze zmysły, daje relaks, wycisza i uspokaja. To przyjemność, której nie należy sobie odmawiać.

Bohaterem książki jest Cal Hooper, policjant z Chicago. Postanowił osiąść w Irlandii, kupił zatem dom, który pieczołowicie odnawia, nawiązuje relacje z sąsiadami i mieszkańcami wsi, poznaje pełne nostalgii tereny, próbuje odciąć się od dotychczasowego życia. Jednak pojawia się osoba, która skieruje bieg wydarzeń w swoją stronę i sprawi, że spokojne dotąd życie Cala nabierze ekscytacji, pomimo że będzie musiał wrócić do swojej policyjnej przeszłości i użyć dobrze znanych sobie narzędzi.

Autorka posiada niezwykły talent sugestywnego opisywania świata. W jej książkach, ale odnoszę wrażenie, że w „Z dala od świateł” najsilniej, duży nacisk kładziony jest na rozbudowanie warstwy sensualnej. Łatwo odkryć, czy bohaterowi jest zimno, czy jest zmęczony, co czuje zmysłem powonienia, co widzi. Czuć strukturę ziemi pod jego stopami. Gdy przemaka mu skarpeta, we własnych butach zaczynamy czuć się nieswojo. Gdy bohater patrzy na zalesione wzgórza, czujemy zapach mokrych liści, słyszymy krople deszczu spadające z gałęzi, widzimy, jak króliki hasają w trawie i podjadają ją. Wiatr szumi ze stron, ciemność zalewa kartki, czuć wilgoć. Akcja toczy się wolno, dostosowuje się do spokojnych krajobrazów, dając im wybrzmieć i ukazać całe swoje piękno.

Kolejny z talentów autorki to umiejętność dokładnego zarysowania osobowości bohaterów. Czasami Cal jest wypoczywającym facetem w średnim wieku, bywa, że musi być policjantem, ale ukazuje się też jego ojcowskie oblicze. Ma solidny system wartości, ociera się o błędy wychowawcze, ale nie próbuje ich na siłę naprawiać – działa po kroku, dokładnie stąpając po grząskim gruncie bieżących wydarzeń. Kierunek działań jest powodowany aktualną akcją – działania te są przemyślane, zreflektowane, rozważone są też ich konsekwencje.

Osoby mają wiele różnych kolorów, nie są płaskie. Są to ludzie, których łatwo sobie wyobrazić. Niektórych chciałoby się bliżej poznać i spędzić z nimi czas, innych – niekoniecznie. Każdy z bohaterów mógłby poprowadzić swoją własną narrację, opowiedzieć o życiu we wsi, swojej przeszłości, kierunku myślenia i bieżących sprawach. Każda z tych opowieści wydaje się ciekawa i solidnie zróżnicowana na tle pozostałych, niosąc ze sobą pękaty bagaż różnorodności.

Historia kryminalna jest wpleciona w codzienne życie, jest jednym z elementów, a nie głównym wątkiem. Zbrodnia również jest spokojna, krew leje się rzadko, ale kiedy już do tego dochodzi, ma to wielowątkowe uzasadnienie. Zbrodnia ma taki sam klimat jak reszta opowieści, charakterem nie wykracza ponad wszędobylską ciszę i powolność. Zakończenie jest zadziwiające, zaskakuje samego głównego bohatera. Wnikając w obcy sobie świat, rozjaśnia relacje, zależności a tym samym zagadkę. Gdy dojdzie do tego, co się stało, będzie to tkliwe, trudne i nostalgiczne.

Nie znam drugiej pisarki, do której świata tak dobrze jest wracać. Serdecznie polecam „Z dala od świateł”.


o książce

do czytania


Katarzyna Wojtaszek

Uwielbia czytać, pić kawę i spacerować. Ukończyła Zarządzanie kulturą na UJ i studia podyplomowe Totalitaryzm-Nazizm-Holokaust w Muzeum Auschwitz-Birkenau. Kryminały towarzyszyły jej od zawsze - na początku była Agatha Christie, a potem cały świat. Uwielbia rozwiązywanie kryminalnej zagadki i towarzyszące mu podekscytowanie. Za dobry kryminał jest skłonna oddać całą noc. Prowadziła sekcję książek dla dzieci na portalu kulturawkrakowie.pl, jest też autorką bloga ocholeramatka.pl. W wolnym czasie przemierza Nową Hutę na hulajnodze, w towarzystwie męża, córek i psa.