#

Morderstwo z morałem

„Ofiara przychodzi się wyspowiadać”, mówi do księdza Daniela ktoś, kto po chwili podaje mu śmiertelny zastrzyk. W mrocznej, noirowo oświetlonej scenie z prologu powieści „Szaniec” autorstwa Agnieszki Jeż staje się zbrodnia, staje się… zło? Czy na pewno?

W swoim kryminalnym debiucie Jeż (do tej pory znana jako współ-/autorka 11 powieści obyczajowych) mierzy się z jakże aktualnym problemem pedofilii w sutannie. Czy seksualne wykorzystywanie dzieci jest zbrodnią? Bezsprzecznie. Czy bezkarność z tytułu społecznej pozycji i kościelno-politycznych układów jest złem? Bez żadnych wątpliwości odpowiem – tak! Czy samozwańcze wymierzenie sprawiedliwości zbrodniarzowi jest niegodziwością? Tu już odpowiedź nie jest tak oczywista.

Nobliwy, powszechnie szanowany ksiądz dziekan Daniel Hryciuk wyrządził wiele zła. Do siedemdziesiątki udało mu się pozostać bezkarnym. Tytułowy Szaniec, ustronny hotel oferujący kosztowne turnusy surwiwalowe mające wzmocnić samoświadomość gości, okaże się jego grobem. Wstępne śledztwo wykaże, że zabić nie mógł nikt z zewnątrz. Co to oznacza w praktyce? Podejrzenie padające na siedmiu pozostałych gości plus opiekuna hotelu. Tylko tyle i, jak wykaże dalsza lektura – aż tyle.

Pisać, że każdy z gości ma swoje sekrety, a niektórzy z nich także sporo za uszami, i skupienie się wyłącznie na ich powieściowej, niemałej przecież, roli – byłoby koszmarnym spłyceniem. Obok warstwy kryminalnej Jeż snuje frapującą opowieść społeczno-obyczajową z moralnym zacięciem, w której istotną rolę pełnią nie tylko podejrzani, lecz także śledczy i postaci trzecioplanowe, a nawet marginalne. Młodej sierżant Wierze Jezierskiej marzy się przywrócić sprawiedliwość choćby na niewielkim obszarze i dostanie tę szansę, gdy po dwóch latach „nudnych” prowincjonalnych przypadków bójek po pijaku i przemocy domowej trafi się jej „morderstwo z morałem”. Ale paradoksalnie owe „nudne” przypadki są dla jej wrażliwości nie mniej istotne, chociaż wywodzącej się z patologicznej rodziny Jezierskiej niewygodnie jest to przyznać.

Warto odnotować, że pani sierżant, przez której wrażliwość filtrowana jest większa część powieści, w ogóle jest w życiu niewygodnie. Trawi ją kompleks niższości z powodu pochodzenia, luk w edukacji, kiepskich zarobków, braku umiejętności atrakcyjnego przedstawienia siebie, tak wizualnego, jak i intelektualnego… Jej największą dumą są markowe trampki, które jednak nie zapewniają jej potocznie rozumianych klasy i szyku, za co podziwia inną, chyba najatrakcyjniej skonstruowaną bohaterkę „Szańca”, prokurator Marię Przyzwan. Sceny z udziałem obu pań należą do najlepszych w powieści, a partnerstwo przeciwieństw – między innymi wypowiedzi: ważonych policjantki i bezkompromisowych prokuratorki – stanowi wyborną trampolinę dla tej szczypty komizmu w „Szańcu” obecnej.

Tak, szczypty właśnie, a nie garści. Agnieszka Jeż niczym alchemik starannie waży proporcje, korespondując z klasyką kryminału spod znaku Agathy Christie, brudnych księży stygmatyzowanych przez Tomasza Sekielskiego oraz rodzimego grajdołka siatkowych podkoszulków i „zbyt słonej zupy”. A pod tą atrakcyjną „medialnie” powłoką kryje się masa konstatacji i zawieszonych pytań, na które odpowiedzi w większości znamy, ale chcielibyśmy, aby były inne. Jeż trąca nieprzyjemnie brzmiące struny katolickiej polskiej hipokryzji, uzależnienia od oprawcy, bezsilności w obliczu poronionego prawa, coraz częstszych przypadków depresji, zabijających indywidualność korporacji i wielu innych. Ukradkiem wyciekła na sutannę sperma to zaledwie czubek góry lodowej wyliczanych przez Jeż polskich bolączek zaplątanych w nabrzmiały węzeł bezsilności; to element opowieści zewnętrznej, pod którą gotują się inne tematy typu spotlight.

Niniejszy tekst podsumuję jednym zdaniem: mimo że cały czas obracamy się w ramach fikcji fabularnej, co na ostatniej stronie wydania jest nawet zaznaczone, „Szaniec” Agnieszki Jeż to nie tylko zajmujący kryminał, lecz także ważna książka. Ni mniej, ni więcej.


O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)