#

Sensacja w najlepszym wydaniu

„Strażnik” to sensacyjny majstersztyk, trzymający czytelnika w napięciu do ostatnich stron. Jest w nim bowiem wszystko, co być powinno – szlachetny bohater, porządne mordobicie, szpiedzy, agenci, tajemniczy zleceniodawca i wielka afera.

Co dla mnie bardzo ważne, nie ma tu scen, w których krew leje się strumieniami. Drażnią mnie one mocno, bo mam zbyt plastyczną wyobraźnię i potem męczą mnie senne koszmary.

Bohater Jack Reacher nigdzie nie zatrzymuje się na dłużej. Wypija kawę, „ratuje świat” i rusza w dalszą drogę. Wyznaje zasadę, że nie wraca w to samo miejsce, ale tu zrobi wyjątek. Zresztą jest ich więcej w tej książce.

Było to moje pierwsze spotkanie z Jackiem Reacherem, ale natychmiast zaskarbił sobie moją sympatię i na pewno sięgnę po wcześniejsze książki z tego cyklu. Każda z nich stanowi odrębną całość i można zacząć je czytać w dowolnej kolejności. Żałuję, że nie wpadły moje ręce już wcześniej, bo teraz sporo do nadrobienia.

Jack przypominał mi Jasona Bourne’a ze wspaniałego cyklu Roberta Ludluma. Łączy ich wojskowa przeszłość i podobna filozofia życiowa. Postawili na minimalizm. Są szlachetni i skuteczni do szpiku kości, a przede wszystkim stają w obronie słabszych. I jeszcze mam jedno skojarzenie, otóż Jack Reacher nie przypomina mi Jamesa Bonda, a Simona Templera z serialu „Święty”. W tej roli wystąpił Roger Moore na długo zanim został agentem 007.

Najpierw w Nashville Jack odzyskuje honorarium dla pewnej kapeli muzycznej, spuszczając właścicielowi baru łomot pierwszej klasy, a potem rusza dalej. Wsiada do samochodu agenta ubezpieczeniowego, który ma do rozwiązania pewien palący problem. Musi dotrzeć do celu, a najwidoczniej … zabłądził. Z pomocą Jacka trafia na właściwą autostradę i dojeżdża do miasta, do którego zmierzał. Tam nasz bohater planuje swoim zwyczajem wypić kawę i pojechać dalej, ale zauważa próbę porwania. Udaremnia ją skutecznie i trafia pod jego skrzydła Rusty Rutherford, spec od informatyki, którego w jednej chwili znienawidziło całe miasto. Cóż on takiego zrobił? Nie zapobiegł atakowi cyberatakowi, który sparaliżował całe hrabstwo, nawet światła na skrzyżowaniu nie działają. Władze mają zapłacić haracz przestępcom, by odzyskać zablokowane bazy danych. Jednak w tej rozgrywce jest zbyt wiele znaków zapytania. Czy cyberprzestępcom zależy tylko na pieniądzach, czy na czymś jeszcze? A może to tylko odwrócenie uwagi?

Jack postanawia pomóc Rusty’emu i zaczyna się wyścig z czasem. Tu nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Ktoś tajemniczy, kogo się wszyscy panicznie boją, pociąga za sznurki. Sam Rusty nie wie, dlaczego ktoś chciałby go porwać. Odpowiedź na to pytanie jest kluczem do rozwiązania zagadki. Komu można ufać, a kto jest śmiertelnym wrogiem gotowym na wszystko? Jack podąża za swoim instynktem, który go nigdy nie zawodzi. Kieruje się zasadą: „Licz na najlepsze, ale nastaw się na najgorsze”. Ona zawsze działa. Kalkuluje na chłodno i stara się przewidzieć kolejne posunięcia niewidzialnego przeciwnika. W tej grze stawką jest nie tylko życie Rusty’ego, ale także kilku innych osób. W tym Jacka. Trzeba się śpieszyć i to bardzo! Kim lub czym jest tytułowy strażnik?

Dzięki lekturze spędziłam dwa emocjonujące wieczory. Z żalem odkładałam książkę, ale czekała na mnie proza dnia codziennego. Po raz kolejny uświadomiłam też sobie, jak groźna jest cyberprzestępczość. Inwigilowani jesteśmy nieustannie i chyba nigdy nie byliśmy tak łatwym celem dla wszelkiej maści oszustów. Telefon komórkowy, karty płatnicze, konta mailowe. To nie tylko ułatwienie naszego życia, ale także słabe punkty, które mogą wpędzić nas w poważne tarapaty. Może warto więc pomyśleć przynajmniej o w miarę mocnych hasłach, a nie takich wynikających z klawiatury?

Rozbrajały mnie jeszcze życiowe mądrości Reachera, a najbardziej ta: „Zawsze jedz, kiedy tylko możesz, bo kiedy nie będziesz mógł, nie będziesz musiał”. Zaraz zrobiło mi się lżej na duszy …

Szczerze polecam „Strażnika” wszystkim, którzy są spragnieni porządnej sensacji, gdzie akcja toczy się z prędkością karabinu maszynowego.


O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA



Małgorzata Chojnicka jest absolwentką prawa, która popełniła pracę magisterską z kryminalistyki. W czasie studiów wyższych należała do Studenckiego Koła Kryminalistyki i jeździła na obozy naukowe do Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Tam poznała policyjny fach od podszewki. Wychowana na kryminałach Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej. Od ponad dwudziestu lat pracuje jako dziennikarka. Publikuje zarówno w prasie lokalnej, jak i ogólnopolskiej. Jest też autorką opowiadań, które ukazują się w czasopismach dla kobiet. Najbardziej interesuje ją człowiek i jego życiowa droga. Jej kolejną pasją jest fotografia. Ma na swoim koncie indywidualną wystawę fotograficzną. Prowadzi recenzenckiego bloga „Zaczytana wróżka Róża” (zaczytanawrozkaroza.blogspot.com)