#

Cicha noc, zabójcza noc

Film Chrisa Columbusa „Kevin sam w domu” przez lata obrósł kultem nie tylko w rodzimych Stanach Zjednoczonych. Kochają go także polscy widzowie, którzy co roku w Święta Bożego Narodzenia zasiadają przy włączonym polsatowskim kanale, by po raz nasty, a może i kilkudziesiętny, oglądać losy zaradnego chłopca, który samotnie stawia czoła gorliwie „pracującym” w święta złodziejom. Tytuł „Nieboszczyk sam w domu” dla, jak podejrzewam, większości Polaków, będzie zatem rodził oczywiste skojarzenia. A gdy dodamy do niego nazwisko popularnego autora komedii kryminalnych Alka Rogozińskiego, rebus stanie się tym łatwiejszy do rozwiązania.

„Nieboszczyk sam w domu” to kryminał na wesoło z akcją rozgrywającą się w Święta Bożego Narodzenia. Kryminał, który w znacznym stopniu wykorzystuje motyw zamkniętej przestrzeni, tak często stosowany przez Agathę Christie. Przestrzenią tą jest kamienica w niewielkim fikcyjnym mieście Morderczo. Jej mieszkańcy to klasyka polskiej prowincji, czyli „wszyscy o wszystkich”. Jednak wyrazistości mógłby im pozazdrościć niejeden celebryta z metropolii. A gdy wśród nich pojawi się trup, na dodatek niczym wielki prezent leżący pod choinką w stroju Świętego Mikołaja (sic!), zdecydowanie postawione komediowe ramy i umowność całej opowieści uderzą z całą mocą.

Dodam, że w niewielkim objętościowo „Nieboszczyku” (320 niezbyt gęsto zadrukowanych stron) postaci jest ho ho (ho!) i trochę. W tym ładnie wydanym tomie nie od parady zamieszczono spis bohaterów wraz z wyszczególnionymi funkcjami i zażyłościami z innymi. Jako że akcja rozkręca się dość niespiesznie, przez około 40% treści ustępując miejsca bohaterom i przedstawieniu ich emocji w związku z nadchodzącymi świętami i tymi, jakie mają względem siebie nawzajem, wspomniany spis szybko staje się nieodzowny – Rogoziński lubuje się w montażu równoległym, podobną uwagą obdarzając młodą mężatkę Marię, lekkoducha Jacka, zatroskaną Rozalię i jej szalejącego na punkcie starych monet ojca Olafa czy młodocianych „detektywów” Polę i Kacpra. Istotną rolę pełni też komisarz Darski, czyli postać niejako spajająca bodajże wszystkie dotychczas napisane przez Rogozińskiego fabuły. Dzięki jego obecności lekka komedia miejscami nabiera powagi, co w ciekawy sposób nadaje jej delikatnej gatunkowej patyny. To są zaledwie momenty, ale jakże znaczące, typu powaga komisarza na zewnątrz, rozbawienie wewnątrz podczas rozmowy z wpatrzonym w niego jak w obraz prowincjonalnym mundurowym. Dzięki Darskiemu przemycił autor motyw przybierania oczekiwanej przez społeczeństwo maski, szczyptę wielkomiejskiej hipokryzji i intuicyjne zawodowstwo. Komisarz, gdyby go psychologicznie pogłębić, spokojnie mógłby ponieść na barkach cykl „poważnych” powieści kryminalnych.

W „Nieboszczyku” odnajdziemy także sporo mocno popkulturowej narracji. W scenkach, w których pobrzmiewa nuta gangsterska lub sensacyjna, Rogoziński najwyraźniej bardzo dobrze się czuje, ale też chyba właśnie do nich ma najwięcej dystansu, o czym świadczy już jedna z pierwszych scen, z nożem miejscowego mafioza i odwołanie do słownikowego ubóstwa filmów Patryka Vegi. Wątek gangsterski zresztą oraz aluzje, jakoby Morderczo znajdowało się niedaleko stolicy, w oczywisty sposób nasuwają skojarzenia z Pruszkowem. Skojarzenia bardzo delikatne i niezobowiązujące, ot, jakby zaczerpnięte z odbicia w krzywym zwierciadle.

Delikatny jest też komizm w „Nieboszczyku”, jednak występuje on obok ciętego i wisielczego humoru, jak chociażby w scenie z pewnym małżeństwem, w której żona widzi „ducha” męża. Delikatne śmiesznostki związane z rzekomą zjawą niczym koncertowy suport rozgrzewają czytelnika przed właściwym występem – merytoryczną lawiną zarzutów żony w stosunku do męża, zrzuconą z abstrakcyjnym wręcz stoicyzmem. Oba typy komizmu jednak są na tyle subtelne, że lekturze będzie towarzyszył prędzej chichot niż gromkie wybuchy śmiechu.

Chichot z pewnością pojawi się także podczas scen z dziećmi, które postanowiły urozmaicić sobie święta rozwikłaniem zbrodniczej zagadki. Te momenty czuje Rogoziński równie dobrze jak scenki mafijne, sprawnie łącząc rozbrajającą dziecięcą szczerość z powagą, z jaką tylko dziecko potrafi cytować zasłyszane niby od niechcenia wypowiedzi dorosłych („Mój tata mówi, że babcia jest starsza od węgla i że czasem powinna zamknąć się jak kopalnie na Śląsku”).

I tak sobie myślę, że dzięki wspomnianym licznym postaciom, które są przedstawicielami różnych pokoleń i funkcji społecznych oraz posiadaczami rozmaitych temperamentów i wyrazistych cech, a także ze względu na świąteczny i familijny klimat – „Nieboszczyk sam w domu” ma szansę trafić w gusta wielu osób poszukujących fabuły nie do końca serio. O trafieniu pod niejedną choinkę nie wspominając.


O KSIĄŻCE


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)