#

Prywatne śledztwo osiedlowych detektywek

„Ona nie popełniła samobójstwa - uparła się Eliza.

- szczęśliwi ludzie nie skaczą z okna”

fragment książki


Uwagę przyciąga okładka. Zharmonizowana, choć pełna znaczących szczegółów. Dwie panie patrzą na siebie z portretów, które stylem nawiązują do epoki retro. Książka jednakże jest na wskroś współczesna.
Kim są Malwina i Eliza?
Eliza Barnaba to pięćdziesięcioletnia księgowa z Kraśnika.
Malwina Letycja Pędziwiatr jest jej przyjaciółką.
Obie cechuje żyłka detektywistyczna. Kiedy więc na osiedlu, na którym mieszkają, zdarza się śmiertelny wypadek (?) i ich sąsiadka wypada z okna, postanawiają razem rozwikłać zagadkowy zgon. Od początku są pewne, że Antonina Barańska, nie popełniła samobójstwa. Bo czyż szczęśliwa osoba zdecydowałaby się na taki autodestrukcyjny czyn? Tak się akurat złożyło, iż policja zaniedbała początki śledztwa i zignorowała wskazówki i tropy z miejsca zbrodni. Nieco nieodpowiedzialny posterunkowy Romek Styrbuła ustalił jedynie, że „zwłoki nazywały się Antonina Barańska”. Raport Buły odbijać się będzie czkawką miejscowym funkcjonariuszom jeszcze długo. Szczęśliwym trafem mogą liczyć na pomoc domorosłych detektywek: Elizy, jej synowej Lali oraz Malwiny, przyjaciółki.

Osiedlowe trio zabiera się za prywatne śledztwo w sprawie tajemniczego morderstwa. Wścibstwo, połączone z niezwykłą energią i znawstwem tematu (tylko i wyłącznie z seriali i książek kryminalnych, ale zawsze to jakieś doświadczenie w branży), pozwala na wyjaśnienie wielu kwestii. Także tych, które związane są z życiem prywatnym ofiary. Pomocne okazują się przepytywania na okoliczność sąsiadek, wysiadujących na „kokoszej ławce” przed blokiem oraz siostra nieboszczki, Sonia. Czyżby morderca czaił się na, dotąd spokojnym i cichym, kraśnickim blokowisku? Dlaczego Tonia została zamordowana? Na jaw wychodzą nowe powiązania i fakty. Mąż zamordowanej, lekarz w klinice piękności w Anglii, pragnie przyjechać na pogrzeb. Sonia jest zdezorientowana. Bez pomocy i wsparcia osiedlowych pogromczyń bandytów czyli Elizy, Malwiny i Lali, byłoby jej trudno dojść do siebie po śmierci siostry. Tylko ona zna szczegóły, które umykają śledczym, za to stanowią pożywkę do rozmyślań dla detektywistycznego, kobiecego tria. Policja jednak też nie zasypia gruszek w popiele i prowadzi oficjalne śledztwo, chcąc zrehabilitować się jak najszybciej po nieszczęsnym falstarcie.

Najbardziej wygrany jest w tym wypadku czytelnik, ponieważ może równolegle obserwować dochodzenie, zarówno to profesjonalne (ha, ha, ha) jak i samozwańcze. Na okładce widnieje obiecujący napis „ Padniecie trupem z wrażenia!”. Ja padłam dwa razy. Pierwszy raz, gdy nasze przemiłe kobietki, w mieszkaniu zamordowanej znalazły pendriva na ozdobnym, niebieskim sznureczku i wzięły go za wisiorek. Hmmm księgowa nie wie jak wygląda pendrive? Serio? Drugi zaś raz, gdy prokurator zamartwiał się, że jest na cenzurowanym, bo… złożył podpis na petycji w sprawie wolnych sądów. Na jego miejscu martwiłabym się raczej brakiem postępów w śledztwie. To rzeczywiście mógłby być przyczynek do zwolnienia i to z hukiem. Przyznam, że niespecjalnie gustuję w aluzjach do współczesnej sytuacji politycznej. Za kilka lat stracą na aktualności, a teraz stanowią dysonans w stosunku do leciutkiej i humorystycznej fabuły. Sprawiają wrażenie przyłatanych na siłę. Styl Małgorzaty Kursy jest humorystyczny, przesiąknięty duchem Joanny Chmielewskiej, jednakże pełen słów wymyślonych specjalnie na cele powieści. Bo czyż nie śmieszy określenie „wypych” w kontekście mordercy wypychającego ofiarę przez okno? Albo „turkuć”. Nie zdradzę tym razem, co Autorka miała na myśli. Rozwiązanie znajduje się książce.

”Szczęśliwa nieboszczka” poleca się czytelnikom, w smutne, ciemne, jesienne wieczory.

WIĘCEJ O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA


Margota Kott

Margota Kott - ma w sobie coś z kota, lubi chodzić własnymi drogami. Jest niezrzeszoną indywidualistką. Czyta, pisze, recenzuje. Nieodmiennie, od lat zakochana w niesamowitym człowieku -Sherlocku Holmesie. Kiedyś marzyła się jej praca w policyjnym laboratorium, chciała być detektywem, a nawet pracownikiem trupiej farmy w USA. Rzeczywistość okazała się jednak dużo barwniejsza. Ma kilka zawodów, a na kartach książek może być tym, kim chce.Nie cierpi przeciętności, organicznie się nią brzydzi. Przeciętne uczucia nudzą ją, zarówno jako czytelniczkę, jak i pisarkę. W grę wchodzą tylko skrajne emocje!!!