#
Trzy kobiety. Trzy narracje. Jedna historia. Lisa, samotna, nadopiekuńcza matka. Ava, zbuntowana szesnastolatka, która nawet nie wie, jak kocha swoją matkę. Marilyn, przyjaciółka, szczęśliwa żona. Wielkie uczucia. Tajemnice sprzed lat. Zawinione i niezawinione śmierci. Przemoc. I pewne umowy, których za żadną cenę nie wolno złamać…

„Jej tożsamość mogła być iluzją,

ale miłość jest prawdziwa”

fragm. książki


Ava jest szczęśliwą nastolatką, dla której nadszedł czas inicjacji. Nieszkodliwe wygłupy w gronie koleżanek, utrata cnoty, marzenia o przyszłości. Beztroskie życie. Jest także pływanie, sport, który uprawia. I miłość, którą chce znaleźć. Kim jest internetowy wielbiciel? Czy możliwa jest miłość na odległość? Czy to już ten moment, gdy z dziewczyny staje się kobietą?

Lisa, oddany pracownik, kochająca matka, przewrażliwiona na punkcie jedynego dziecka. Czy zdobędzie się na nawiązanie nowego związku z mężczyzną po tylu latach samotnego życia? Jak przekona się o rodzaju relacji łączącej ją z przyjaciółką? Co kryje przeszłość i kim jest Jon? I dlaczego zginął Daniel?

Marilyn. Przyjaciółka idealna. Żona idealna. Kolejna kobieta, która skrywa wstydliwą tajemnicę. I to niejedną.

Pewnego dnia, kiedy Ava ratuje tonącego w rzece chłopczyka, wychodzi na jaw ciemna strona przeszłości jej matki. Ich życie zmienia się bezpowrotnie. To już nie rysa, nie pęknięcie, ale nagłe i nieodwracalne zburzenie fundamentów ich domu. Ich miłości, zaufania, wiary. Odtąd nic już nie będzie takie samo. Każdy dzień będzie walką. O przetrwanie. O siebie. O miłość.

Podobno komórki ludzkiego ciała nieustannie się regenerują, wymieniając się całkowicie co siedem lat. Po tym czasie każdy staje się inną osobą. Może rozpocząć nowe życie. Bywa jednak, że wewnątrz nadal pozostają poprzednie wcielenia. Jak duchy poprzednich lokatorów w nawiedzonym domu. Ciało jest jedynie pustą skorupą, w której zamieszkują kolejne tożsamości. Kim była Charlotte? Kim jest zwariowana hippiska Lily? I czy wystarczy inaczej nazwać ukochaną Crystal, by zyskać pewność, że będzie bezpieczna, nie zaś tak krucha, jak sugeruje jej „kryształowe” imię? Czy można całkowicie zamknąć drzwi do przeszłości, uporządkować swoje życie i zacząć je od nowa?

„Wszyscy wierzą w życiorysy, jakby mówiły prawdę o człowieku, choć czasem są tylko dekoracją”

Czytając „I niech zginę” czułam się tak, jakbym w różnym czasie budziła się z różnych snów, zapadając w kolejne, równie surrealistyczne i absurdalne. Wszystko się miesza, przewartościowuje. Powoli, jak krople wina, sączy Autorka drobne informacje, które próbują połączyć się w całość, niczym kałuża rozlanego płynu na filmie puszczanym od tyłu. I gdy już wydaje nam się, że wiemy kim była Charlotte, Lisa, Katie i ta szalona hippiska Lilly nagle trach! Pęka otoczka złudzeń i wszystko widzi się pod innym kątem. Nie wiemy już w co wierzyć. Sarah Pinborough jest mistrzynią w wywodzeniu czytelnika w pole, myleniu śladów, podawaniu półprawd, ale bez oszukiwania. Gra fair i z prawdziwą, literacką wirtuozerią.

„Ktoś nie jest tym, za kogo się podaje”

Ta kobieta powinna mieć na imię Alicja. Jest także w tej opowieści królik. Piotruś Królik. Przechodzę więc przez kolejne drzwi. Jednakże nie jest to prawdziwa Alicja z Krainy Czarów. To kobieta o skomplikowanym życiu, prawdziwym życiu, które jak żelazny pręt, rozgrzany do czerwoności, zostawiło znamię głęboko pod skórą. Doszło prosto do serca i ogarnęło umysł, wywołując w środku ogień, który spopiela i nigdy nie gaśnie. Czasami nie mamy wpływu na pewne rzeczy, niewiele możemy zrobić ze swoim życiem. Nic nie możemy zrobić ze swoją przeszłością. Nie da się jej odwrócić, zmienić, zakłamać. Nawet jeśli w pewnym momencie chcemy zacząć wszystko od początku. To nie takie proste. Czasem jest to niemożliwe. Zwłaszcza, gdy ktoś usiłuje nam w tym przeszkodzić…

Szukając rozwiązania zagadek biegamy w kółko, jak kura bez głowy.

Dzieci. Rodzina. Za dużo miłości, za mało wolności. Za mało miłości, poczucie odrzucenia, nienawiść, chęć zemsty. Tak trudno o idealny i szczęśliwy dom.

Matki. Bezpieczeństwo. Ochrona. Żeby dzieciom nie przytrafiło się nic złego. Żeby nie przytrafiło im się to, co mi. Matki. Obojętne, nadopiekuńcze, suki, morderczynie.

Przyjaciółki. Bez nich nie da się żyć. Pomagają w rozwiązywaniu naszych problemów. Choć czasami je tworzą. A niekiedy same są problemem. Śmiertelnym problemem. Bonnie i Clyde, Clyde i Bonnie. Wspomnienia. Mylne oceny. Słowa rzucone na wiatr. Które mają moc stawania się faktem. Strach. Rozpacz. Ból. Ucieczka i śmierć. Czego się nie robi dla przyjaźni? Albo właśnie ze względu na nią?

„Czy jesteśmy tylko kalkomanią dorosłości, naklejoną na nasze dzieciństwo?”

„I niech zginę” to niezły thriller psychologiczny. I choć wyraźnie widać odniesienia do podobnych, modnych obecnie powieści, jeśli chodzi o rodzaj narracji czy zastosowane chwyty fabularne, warto przeczytać tę pozycję. Trzyma w napięciu, chociaż momentami wydaje się nieco przekombinowana. Pomimo to napięcie i zawrót głowy gwarantowane.

Książkę dosłownie pożera się w jeden wieczór.

Polecam wielbicielom gatunku.

Margota Kott

Margota Kott - ma w sobie coś z kota, lubi chodzić własnymi drogami. Jest niezrzeszoną indywidualistką. Czyta, pisze, recenzuje. Nieodmiennie, od lat zakochana w niesamowitym człowieku -Sherlocku Holmesie. Kiedyś marzyła się jej praca w policyjnym laboratorium, chciała być detektywem, a nawet pracownikiem trupiej farmy w USA. Rzeczywistość okazała się jednak dużo barwniejsza. Ma kilka zawodów, a na kartach książek może być tym, kim chce.Nie cierpi przeciętności, organicznie się nią brzydzi. Przeciętne uczucia nudzą ją, zarówno jako czytelniczkę, jak i pisarkę. W grę wchodzą tylko skrajne emocje!!!