#

Obsesja zbrodni

Michelle McNamara

Obsesja zbrodni to rekomendowana przez Stephena Kinga i Gillian Flynn,bestsellerowa książka o jednym z najbardziej nieuchwytnych seryjnych morderców i gwałcicieli stulecia. Autorka – Michelle McNamara – umarła w tajemniczych okolicznościach pod koniec pracy nad książką (po 10 latach prywatnego śledztwa). Dwa miesiące po premierze książki w USA Golden State Killer został złapany.

Pięćdziesiąt gwałtów i dziesięć sadystycznych morderstw przez ponad dekadę. Ani Zodiak, ani Night Stalker nie dorównywali mu aktywnością. Atakował kobiety w ich własnych sypialniach, mordował mężów na oczach żon. Zazwyczaj wybierał parterowy dom w spokojnej dzielnicy. Wchodził do środka, uczył się rozkładu pomieszczeń. Nie zostawiał po sobie żadnego śladu.

W końcu przepadł, unikając ujęcia przez policję, w tym jednego z najlepszych profilerów w historii. Michelle McNamara, dziennikarka kryminalna, twórczyni popularnej strony internetowej TrueCrimeDiary.com, postanowiła dopaść brutalnego psychopatę, którego nazwała Golden State Killerem. Przeczesała tysiące stron policyjnych kartotek, przeanalizowała raporty z sekcji zwłok, rozmawiała z ofiarami gwałtów i ludźmi, którzy mogli być świadkami morderstw. Ta wstrząsająca książka, której autorka z powodu tragicznej i tajemniczej śmierci nie zdążyła dokończyć (ostatni rozdział napisał jej przyjaciel), jest świadectwem jej obsesji i niestrudzonej pogoni za prawdą. Przyczyniła się też do ujęcia Golden State Killera w kwietniu 2018 roku.

Ze wstępu Gillian Flynn:

Zanim pojawił się Zabójca z Golden State, była dziewczyna. Michelle opowie wam o niej: to dziewczyna wciągnięta w mrok bocznej uliczki przy Pleasant Street, zamordowana, porzucona jak śmieć. Dziewczyna, młoda kobieta, dwudziestokilkuletnia, została zabita w Oak Park w stanie Illinois, kilka przecznic od domu, w którym Michelle wychowywała się w licznej, irlandzkiej, katolickiej rodzinie. Michelle, najmłodsza z szóstki dzieci, podpisywała się w swoim dzienniku „Michelle, pisarka”. Powiedziała, że to morderstwo zapoczątkowało jej zainteresowanie prawdziwą zbrodnią. Myślę, że stanowiłybyśmy dobrą (nawet jeśli trochę dziwną) parę. W tym samym czasie, w Kansas City, w stanie Missouri, ja także, jako młodziutka nastolatka widziałam w sobie pisarkę, choć w swoim dzienniku przyznałam sobie nieco bardziej wzniosły pseudonim: „Gillian Wspaniała”. Podobnie jak Michelle wychowałam się w dużej irlandzkiej rodzinie, chodziłam do katolickiej szkoły i czułam fascynację tym, co mroczne. W wieku dwunastu lat przeczytałam książkę Trumana Capote’a Z zimną krwią, w jakimś tanim wydaniu z drugiej ręki, i to zapoczątkowało moją trwającą całe życie obsesję na punkcie prawdziwych zbrodni.

Lubię czytać o prawdziwych przestępstwach, ale zawsze dobrze wiedziałam, że jako czytelniczka świadomie wybieram rolę konsumentki czyjejś tragedii. A zatem, jak wielu odpowiedzialnych konsumentów, próbuję dokonywać świadomych wyborów. Czytam tylko najlepszych: pisarzy, którzy są dociekliwi, przenikliwi i obdarzeni współczuciem. To było nieuchronne, że trafiłam na Michelle (…).

Jestem paskudną kolekcjonerką zabójców, ale nie wiedziałam o istnieniu człowieka, któremu Michelle nadała pseudonim Zabójca z Golden

State, póki nie zaczęła pisać o tym koszmarze, człowieku odpowiedzialnym za pięćdziesiąt gwałtów i co najmniej dziesięć zabójstw popełnionych w Kalifornii w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. To od dziesięcioleci była sprawa odłożona na półkę; świadkowie i ofiary przeprowadzili się gdzie indziej albo poumierali, albo zaczęli nowe życie; sprawa obejmowała liczne jurysdykcje – zarówno w południowej, jak i północnej Kalifornii – a także ogrom akt powstałych w czasach, gdy nie można było skorzystać z dobrodziejstwa analizy DNA ani innych osiągnięć kryminalistyki. Niewielu autorów odważyłoby się sięgnąć po taki temat, jeszcze mniej było takich, którzy

potrafiliby to zrobić dobrze. Wytrwałość Michelle w dążeniu do rozwiązania tej właśnie sprawy była zdumiewająca.

Gillian Flynn

Stephen King:

Błyskotliwie przełamuje gatunki... Pędzi, nie da się przestać czytać.


Megan Abbott:

Dosłownie mnie zmiażdżyła!


Michael Connelly:

Nie mogłem się oderwać! Prawda jest tak pasjonująca!


Magda Stachula:

Niezwykłe połączenie: thriller, kryminał i reportaż w jednym. Czytając, miałam serce w gardle. Historia długo pozostaje w pamięci. Polecam.


Iza Michalewicz:

Michelle McNamara prowadzi nas przez historię seryjnego gwałciciela i zabójcy, pokazując, jak wygląda piekło w amerykańskim raju. Skrupulatny, pełen wstrząsających obrazów opis prywatnego śledztwa robi wrażenie - tym bardziej, że dziennikarka podporządkowała mu całe swoje życie. Pod wieloma względami jest do mnie podobna. Ale McNamara posunęła się o krok dalej - obsesje i demony przejęły władzę nad jej głową, doprowadzając do śmierci. Porażające świadectwo dochodzenia do prawdy i sprawiedliwości.

Fragment książki:

Trzeba poczucia złudnej wszechmocy, aby pomyśleć, że potrafisz rozwiązać skomplikowaną sprawę seryjnego mordercy, skoro nie udało się to dotąd przedstawicielom specjalnych zespołów śledczych z pięciu kalifornijskich jurysdykcji, z pomocą FBI, zwłaszcza kiedy swoją detektywistyczną pracę prowadzisz, tak jak ja, we własnym domu, na zasadzie „zrób to sam”. Moje zainteresowanie zbrodnią ma osobiste korzenie. Nierozwiązana sprawa morderstwa sąsiadki, kiedy miałam czternaście lat, wzbudziła we mnie fascynację starymi sprawami

odłożonymi na półki. Wraz z nadejściem ery Internetu moja ciekawość zamieniła się w aktywne poszukiwania. Odkąd publiczne archiwa znalazły się on-line i wynaleziono wyrafinowane narzędzia wyszukiwania, dostrzegłam, że głowa pełna szczegółów na temat przestępstw może wejść we współpracę z pustym paskiem wyszukiwania, i w 2006 roku założyłam w Internecie witrynę zatytułowaną True Crime Diary, Dziennik prawdziwej zbrodni. Kiedy moja rodzina idzie spać, zaczynam swoją podróż w czasie i wykorzystując technologię z dwudziestego pierwszego stulecia, staram się umieścić stare dowody w nowym kontekście. Zaczynam klikać, przesiewam Internet, szukając cyfrowych

tropów, które wcześniej przedstawiciele organów ścigania mogli przeoczyć, przeglądam zdigitalizowane książki telefoniczne,

roczniki i za pomocą Google Earth zaznajamiam się z widokiem miejsc, w których popełniono zbrodnię: to nieskończona otchłań potencjalnych tropów dla detektywa z laptopem w wirtualnym świecie. Dzielę się swoimi teoriami z lojalnymi użytkownikami Internetu, którzy odwiedzają i czytają mojego bloga. Pisałam o setkach tajemniczych zbrodni, od zabójstw z użyciem

chloroformu po morderstwa dokonane przez księży. Jednak Zabójca z Golden State pochłaniał mnie najbardziej. Oprócz pięćdziesięciu napaści na tle seksualnym w Kalifornii Północnej, odpowiadał za dziesięć sadystycznych morderstw popełnionych w Kalifornii Południowej.

To była sprawa, która ciągnęła się ponad dekadę i ostatecznie doprowadziła do zmiany praw stanowych dotyczących DNA.

Ani Zodiac Killer, który terroryzował San Francisco pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych, ani Night Stalker, przez którego mieszkańcy Kalifornii Południowej zamykali okna w latach osiemdziesiątych, nie dorównywali mu aktywnością. A jednak Zabójca z Golden State nie przykuwał uwagi opinii publicznej. Nawet nie miał chwytliwego pseudonimu, dopóki sama mu go nie nadałam.

Atakował na terenie całej Kalifornii, w różnych jurysdykcjach, które nie komunikowały się ze sobą najlepiej i nie zawsze dzieliły

się informacjami. W chwili gdy testy DNA wykazały, że liczne zbrodnie, poprzednio uważane za niepowiązane ze sobą, były dziełem jednego człowieka, upłynęła ponad dekada, odkąd popełnił swoje ostatnie znane morderstwo i schwytanie go nie należało już do priorytetów.

Trzymał się w cieniu i wciąż niezidentyfikowanie pozostawał na wolności.

Książka do kupienia tutaj

źródło: materiały prasowe wydawnictwa ZNAK