#
#

tytuł: Ostatni żywy świadek. Prawdziwa historia największego seryjnego mordercy w historii Teda Bundy’ego

autor: Hugh Aynesworth, Stephen G. Michaud

wydawnictwo: Bez Fikcji

premiera: 16 października 2019

ISBN: 9788381781152

______________

tytuł: Ted Bundy. Rozmowy z mordercą

autor: Hugh Aynesworth, Stephen G. Michaud

wydawnictwo: Bez Fikcji

premiera: 16 października 2019

ISBN: 9788381781169




Rozmowy ze złem

Theodore Robert Bundy, znany szerzej jako Ted Bundy, wrósł w świat popkultury niezgorzej niż nawiedzający Gotham City Joker. A przecież w odróżnieniu od antagonisty Batmana Bundy to osoba jak najbardziej realna.

Ten stracony w 1989 roku amerykański morderca odpowiedzialny za śmierć co najmniej trzydziestu kobiet – a istnieją teorie mówiące o nawet stu ofiarach – wpisał się w swoisty kanon atrakcyjnego, a co za tym idzie szalenie medialnego, wizerunku zła dzięki charakteryzującym go charyzmie, elokwencji, sprytowi, a także temu, co potocznie nazywamy fartem. Nie bez znaczenia pozostawał też fakt, że był przystojnym i fotogenicznym mężczyzną. Jego partnerka Carole Boone wierzyła w niewinność Teda, co zaowocowało więziennym ślubem i spłodzeniem potomka. Oglądające w telewizji [sic] proces Bundy’ego kobiety w słanych do aresztu listach ofiarowały mu ciepłe słowa, wsparcie, zachwyt, w domyśle lub wprost – własne ciała.

Jest oczywiste, że Bundy’ego, obrośniętego przez lata celebryckim mchem, trudno ocenić chłodnym okiem. Ale od czego są reportaże powstałe dzięki mrówczej pracy wnikliwych i cierpliwych dziennikarzy! Powiem nawet dobitniej: od czego są reportaże powstałe na prośbę samego MODERCY…

To nie żart. Ted Bundy, po dwóch wyrokach skazujących i czekający na trzeci proces zażyczył sobie książki o nim samym. Wybór autora? Dziennikarz, którego dorobek szanował – Stephen G. Michaud. Ten z kolei poprosił o pomoc doświadczonego publicystę śledczego, a zarazem swojego mentora, Hugh Ayneswotha. Efekt? Dwie książki – reportaż „Ostatni żywy świadek” i niepozbawiony odautorskich komentarzy wywiad rzeka „Ted Bundy. Rozmowy z mordercą”. Status lektur? Jeśli wierzyć bardziej oczytanym w kryminalnej literaturze faktu – bezprecedensowy. Ten książkowy pakiet to ponoć najgłębsza i najbardziej przełomowa lektura w swojej dziedzinie.

I pomyśleć, że Michaud i Aynesworth byli o krok od zrezygnowania z pracy nad książkową sylwetką Bundy’ego. Znany z wybitnych zdolności manipulatorskich Ted próbował wpłynąć na wizję autorów i złagodzić wydźwięk przyszłej lektury, przedstawiając siebie w jasnych [czytaj: niewinnych] barwach, o braku przyznania się do winy nie wspominając. I kiedy współpraca na linii dziennikarze–osadzony wisiała już na ostatnim włosku – nastąpił przełom. Michaud i Aynesworth wpadli na pomysł, by zaoferować Bundy’emu możliwość opowiedzenia o swoich czynach i ich genezie w trzeciej osobie. Traktując Teda jak swojego rodzaju eksperta, uderzyli w jego próżność, (Bundy kształcił się w dziedzinie psychologii, miał dyplom licencjata), a także w oficjalnie nieujawnioną, ale wyczuwalną potrzebę wyjaśnienia i usprawiedliwienia swoich czynów. Bundy zapalił się do projektu, w wyniku którego powstały: 150 godzin nagrań, 260 stron drukiem (wydanie polskie) oraz bestsellerowy serial na Netflixie.

Z prawnego punktu widzenia trzecioosobowe snucie „domysłów” przez Teda nie było przyznaniem się do winy. Z każdego innego – wszystkim. Totalnym rozpracowaniem sylwetki jednego z najbardziej przerażających morderców w dziejach kryminalistyki. Przeniknięciem przez maskę atrakcyjnego, elokwentnego i pewnego siebie mężczyzny. Dostrzeżeniem zwyrodniałej, kalekiej prawdy nazwanej przez autorów symbolicznie „garbusem”.

W tym miejscu chciałam pogratulować tłumaczowi zarówno wywiadu rzeki, jak i „Ostatniego żywego świadka”, czyli Mateuszowi Grzywie. Wybornie oddał nie tylko plastykę wprowadzenia w „akcję” (np. plastyczne opisy krajobrazów, dzielnic, zwyczajów), zastosował bogate słownictwo, a także podbił wstrząsającą przecież treść okresowym czarnym humorem (najlepiej widać to w opisie zmian, jakie zachodzą w więźniach po dłuższym pobycie w zamknięciu zawartym w „Ostatnim żywym świadku”). Reportaż o Bundym czyta się niejako sam, tak potoczysty jest to przekład, natomiast przetłumaczony wywiad zachował powtórki, zawieszenia i zająknięcia, momentami też chaotyczność wypowiedzi, tak charakterystyczne dla żywej mowy. To niewątpliwie najlepsze tłumaczenie z angielskiego/amerykańskiego, z jakim miałam styczność w ciągu ostatnich lat.

Z perspektywy lat materiały, z którymi zapoznajemy się w „Ostatnim żywym świadku” i w „Rozmowach z mordercą”, można nazwać kamieniami milowymi kryminalistyki. Zmarły w 2016 roku profiler FBI Roy Hazelwood przypisywał im funkcję „zdemaskowania Bundy’ego”, a emerytowany główny śledczy z Biura Prokuratora generalnego stanu Waszyngton doktor Robert D. Keppel twierdzi, że „trzecioosobowe” przeprowadzenie wywiadu przez Michauda i Answortha otworzyło mu drogę do późniejszych rzeczowych rozmów z osadzonym. Dotarcie do sedna „garbusa” pokazało też, jakie błędy popełniły organy ścigania w trakcie liczonej w latach obławy, w jaki sposób inteligentny zbrodniarz był w stanie uśpić ich czujność i opóźnić dochodzenie na szczeblu federalnym. Ergo: omawiane książki to także atrakcyjne w lekturze „poradniki” na temat, jak NIE prowadzić śledztwa w sprawie morderstw.

Jako ciekawostkę dodam na koniec, że Michaud i Aynesworth, z których każdy rozmawiał z Tedem osobno, zastosowali w przeprowadzanym wywiadzie schemat „dobrego i złego gliny”. Uśpiona przez łagodnego Michauda czujność osadzonego musiała stawić czoła szorstkości Ayneswortha. Wybornie śledzi się to stopniowane osaczanie zła, tego rosnącego na naszych oczach „garbusa”. Aczkolwiek dla lepszego kontekstu zdecydowanie polecam najpierw lekturę „Ostatniego żywego świadka”. Obie książki doskonale się uzupełniają.


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)