#

Matka, córka i ten trzeci

Zamknięta społeczność. Rodzinne sekrety. Osobliwa rywalizacja o charyzmatycznego mężczyznę. Niewyjaśniony wypadek podczas pracy na budowie. Te same sytuacje widziane oczami dwóch kobiet, które wydaje się dzielić wszystko, choć zarazem łączy je tak wiele… Brytyjska autorka Louise Jensen bardzo dobrze wie, jakie składniki zestawić, by stworzyć intrygujące fabularne rusztowanie. „Rodzina”, jej najnowszy thriller psychologiczny, potwierdza, że utrata statusu bestsellerowej pisarki bynajmniej Jensen nie grozi.

Laura traci wszystko: ginie jej mąż, ukochana kwiaciarnia przestaje przynosić dochody, właściciel wypowiada jej mieszkanie, a firma ubezpieczeniowa, z racji zawieszonego orzeczenia koronera w sprawie śmierci małżonka, wstrzymuje się z wypłatą odszkodowania. Na domiar złego jej siedemnastoletnia córka Tilly odsuwa się od niej, podobnie jak – choć z zupełnie innych powodów – reszta skromnej rodziny, jaka jej pozostała. Przyparta do muru Laura postanawia skorzystać z nieoczekiwanej pomocy. Saffron, młoda kobieta, z którą do niedawna współpracowała w związku z dystrybucją ekoproduktów, roztacza przed nią wizję mieszkającej na farmie społeczności będącej w stanie pomóc osobom w podbramkowej sytuacji. Takim, do których należała sama Saffron, a do jakich obecnie należy Laura.

Tyle wprowadzenia w akcję wystarczy, by domyślić się, jaką bohaterka podejmie decyzję. A jako że 17 lat to wiek, w którym człowiek nie posiada pełni oficjalnych praw – do Laury dołącza Tilly, która staje się równorzędną względem matki bohaterką. Tę równorzędność osiąga Jensen dzięki podzielonej narracji i opisywaniu tych samych wydarzeń, postrzeganych przez wrażliwość zarówno matki, jak i córki. Ten literacki zabieg pozwala uwypuklić różnice pokoleniowe i charakterologiczne, a także – co chyba najbardziej frapujące – seksualne. Laura i Tilly bowiem zafascynują się tym samym mężczyzną.

Alex, enigmatyczny przywódca mieszkającej na farmie społeczności, to jeden z tych bohaterów, którego energia udziela się narracji nawet wówczas, gdy nie występuje on w danej sekwencji. Obecny w myślach matki i córki szybko staje się szarą eminencją zarówno w powieści, jak i w umyśle czytelnika. Jest niczym Hannibal Lecter, który – mimo że uśmiecha się zza więziennych krat – w rzeczywistości pociąga za większość sznurków. Bez obaw, nie zdradzam tym porównaniem fabularnych wydarzeń – chodzi mi jedynie o potęgę oddziaływania przy jednoczesnej mobilności równej zeru lub niewiele ponad to. Którą zresztą unaoczni wprowadzenie przez Jensen narracji filtrowanej przez umysł Alexa, uważającego, że niszczy to, co dotychczas, mimo że nadwerężone, wydawało się niezniszczalne.

Jensen ma bezsprzecznie dobry warsztat. Sugerowanie przyszłych dramatów – Laura wypowiada się na temat wydarzeń, które już miały miejsce – sprawia, że kartki „Rodziny” przewracają się same. Kończące rozdziały cliffhangery przywracają do pionu uśpioną przez idylliczny rytm życia ekofarmy czujność. Autorka wie też, jak sugerować stany zagrożenia, klaustrofobii i przemocy; wie, że druty kolczaste w powieści gatunkowej nie mogą pojawić się bez przyczyny, podobnie jak skrzypiące w podłodze deski czy broń, która dotąd nie wystrzeliła… Z kolei rusztowanie, te sprawdzone gatunkowe elementy, o których wspomniałam w pierwszym akapicie, zyskuje plastyczne wypełnienie – fabularną energię, psychologiczny frasunek, przekonanie o mrocznym przeznaczeniu, seksualne podniecenie. A narastające niewiadome, co do których w pewnym momencie przestajemy mieć złudzenia, że jakkolwiek zostaną wyjaśnione – nagle ułożą się na tyle satysfakcjonująco, że zarówno czytelnik oczekujący „kawy na ławę”, jak i ten poszukujący interpretacyjnej dowolności odczują niewątpliwą satysfakcję.

No dalej, szybciej, jeszcze jeden rozdział, najwyżej zaśpię, praca nie zając… Na pewno znacie książkowe memy w tym stylu. „Rodzina” Louise Jensen jest sztandarowym przykładem na to, że takie książki są wokół nas! Książki niegłupie, psychologicznie pogłębione (ach, te różnice w interpretacjach Laury i Tilly utrudniające im porozumienie!), którym nieobce są plastyczne porównania i zagrania wycierające mózgiem czytelnika niczym po bruku…

…Bo z rodziną/„Rodziną” najlepiej wychodzi się na zdjęciach.


WIĘCEJ O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA


Paulina Stoparek

Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)