#

Morderca na plebanii, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie (z kulinarnym podtekstem)

„Pani Marta Dobrowolska to taka nasza mała Joyce Reynolds, chociaż przecież ona tak naprawdę…” fragment powieści Macie ochotę na angielskie klimaty spod Krakowa? Przeczytajcie kolejną powieść Karoliny Morawieckiej „Morderca na plebanii”.

Detektywki z okolic kościelnej kruchty

Nietypowy duet detektywistyczny – Karolina Morawiecka i Siostra Tomasza znów w akcji! Siostra Tomasza, zakonnica, chuda jak szczapa, aczkolwiek obdarzona niezwykłym wprost apetytem (rzecz jasna na chwałę Pana!) oraz żyłką detektywistyczną i zdrowym rozsądkiem.

Siostra Tomasza to nie był zły człowiek, no ale… feministka!

Karolina Morawiecka zaś to słusznych rozmiarów dama, szanowana w lokalnej społeczności wdowa po aptekarzu. Kobieta wielu talentów, z których na pierwszy plan wyraźnie wysuwają się: umiejętność wyczarowywania niesamowitych potraw oraz talent detektywistyczny. Ten ostatni stawia ją w jednym szeregu z takimi sławami jak Jane Marple czy Herkules Poirot, z klasycznych powieści Agathy Christie, królowej kryminału.Przynajmniej w jej własnym mniemaniu…

Oczami wyobraźni pani Karolina zobaczyła eleganckiego mężczyznę z wypomadowanymi wąsami. Pasowaliby do siebie… A zresztą, może i o niej ktoś napisze książkę?

Kiedy w okolicy umiera osiemdziesięciodwuletnia parafianka domorosłe detektywki, niczym Herkules Poirot i Ariadna Oliver, podejrzewają morderstwo. Z bożą pomocą oraz nieznacznym wsparciem policjanta Rafałka Batorego prą do przodu, niczym psica Trufla, niebaczne niebezpieczeństw, jakie niesie za sobą prywatne śledztwo. Rzecz jasna Karolina Morawiecka wysuwa się na pierwszy plan, wraz ze swym epickim, falującym, wydatnym biustem. Nie zamierza bowiem pozwolić zakonnicy grać pierwszych skrzypiec, co to to nie!

Zrobimy jak Herkules Poirot w Wigilii Wszystkich Świętych!

Śledztwo rozpoczynają od ad remu (jak mawiają policjanci z lokalnej komendy policji) czyli od ustalenia śladów materialnych przy okazji tej nagłej śmierci, oraz dogłębnym zbadaniem śladów zbrodni w okolicy na przestrzeni ostatnich lat. Zmarła bowiem nagłą śmiercią Marta Dobrowolska, niczym Joyce Reynolds z powieści Agathy Christie, znała pewne niewygodne fakty z przeszłości. Była bowiem świadkiem morderstwa. Jednak zanim zdąży podzielić się tajemnicą zginie.

Jeśli zastosujemy najprostszą metodę, powinno się nam udać. Z bożą pomocą, oczywiście.

Pomiędzy kurczakiem po marokańsku, puddingiem z tapioki, leśnym pęczotto, porcją pysznej zupy rybnej bouillabaisse, nie wspominając o czekoladzie na gorąco i kawie czarnej jak smoła, dwie, tak różne od siebie panie, prowadzą intensywne śledztwo. Nic im nie umknie. Badają z wielkim poświęceniem przypadki nagłej, a niespodziewanej śmierci w okolicy. A podkrakowska prowincja kryje w sobie rozmaite zagadki. Wcale nie gorsze od tych opisanych niegdyś przez królową kryminału. Która z tych spraw, była „cudzą zbrodnią”, którą widziała Marta Dobrowolska, i z której powodu musiała zginąć?

Angielska herbata nabiera mocy

Zamiast angielskiej prowincji mamy do czynienia z podkrakowskimi wioskami. Jednak herbata Eearl Grey jest oryginalna. Skąd taki delikates u biednej staruszki? Czy tędy wiedzie trop do rozwiązania zagadek morderstw? Sobie tylko znanymi sposobami, wykorzystując pozycję w lokalnej społeczności, urok osobisty, a wreszcie broń najcięższego kalibru – potrawy, którym nikt nie umie się oprzeć, wyciągają bez problemu prawdę ze wszystkich świadków i podejrzanych. Wdowa po aptekarzu skrzętnie zapisuje fakty w specjalnym notesiku.

Zakonnica, wykorzystując wiedzę z dziedziny literatury, łączy z pozoru nieistotne szczegóły. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, a współpraca na śledczej niwie zacieśnia się.

List zza grobu sieje zamęt

Każda z czterech spraw niewyjaśnionych morderstw może być tą decydującą. Niestety, list zza grobu, znaleziony w brewiarzu, autorstwa polskiej Joyce Reynolds, nie odkrywa wszystkich szczegółów. Ciekawość, granicząca ze wścibstwem, żyłka detektywistyczna, a także chęć rozwiązania sprawy za wszelką cenę, czynią z naszych bohaterek idealny cel dla zaniepokojonego mordercy. Zabójcze przesyłki jednak nie są w stanie zatrzymać raz już rozpędzonej machiny prywatnego śledztwa. Wypadek na polowaniu. Hipotermia Genowefy Pic. Polisa na życie, której podpisanie mogło przyspieszyć czyjąś śmierć. Dlaczego komuś śmiertelnie zaszkodziła grzybowa? Trudne pytania. Wszelkie możliwe odpowiedzi. Morderca depczący po piętach. A wszystkie sprawy mogły dotyczyć zbrodni, którą odkryła świętej pamięci Marta Dobrowolska, i dla której straciła życie.

To BYŁOBY zabójstwo idealne. Byłoby, gdyby nie ja!

krzyknęła Karolina Morawiecka i czytelnik już wie, że przestępca nie umknie bożej sprawiedliwości. I, jak w klasycznej powieści kryminalnej, najlepsze zostawia się na koniec. Przytulny salonik, wszyscy podejrzani zgromadzeni wokół stołu pełnego smakołyków i karafką likieru porzeczkowego, stanowiącego delikatną aluzję do słynnego Belga i voila! Mamy mordercę.

Harmonia świata została przywrócona, sens istnienia na nowo odkryty.

A stara, dobra Agatha Christie jak zwykle miała rację!

THE END

A raczej do widzenia. Czekamy na ciąg dalszy przygód nietypowego duetu z Wielmoży.

Na koniec ważne ostrzeżenie!

Nie czytać na głodzie. Książka zawiera wyrafinowane opisy smakowitych potraw.

Margota Kott


Margota Kott - ma w sobie coś z kota, lubi chodzić własnymi drogami. Jest niezrzeszoną indywidualistką. Czyta, pisze, recenzuje. Nieodmiennie, od lat zakochana w niesamowitym człowieku -Sherlocku Holmesie. Kiedyś marzyła się jej praca w policyjnym laboratorium, chciała być detektywem, a nawet pracownikiem trupiej farmy w USA. Rzeczywistość okazała się jednak dużo barwniejsza. Ma kilka zawodów, a na kartach książek może być tym, kim chce.Nie cierpi przeciętności, organicznie się nią brzydzi. Przeciętne uczucia nudzą ją, zarówno jako czytelniczkę, jak i pisarkę. W grę wchodzą tylko skrajne emocje!!!