#

DZIEWCZYNA WE MGLE

Najgłupszym grzechem diabła jest próżność.

Czy łatwo zaginąć bez śladu i, jak w tytule, rozpłynąć się we mgle?

W dobie wszechobecnych monitoringów, kamer umieszczonych na domach i w samochodach? Nie wspominając już o tym, że nawet liczba zdjęć robionych przez każdego znacznie wzrosła, od kiedy w telefonach komórkowych są całkiem przyzwoite aparaty. Wszystkie te media utrwalają rzeczywistość. Jedne na krócej, bo nagrania są kasowane, inne na dłużej. Pod tym względem jesteśmy coraz mniej anonimowi. A jednak Annie Lou Kastner udało się zniknąć. Dziewczyna wyszła z domu i ślad po niej zaginął, a stało się to na trzystumetrowym odcinku pomiędzy domem a kościołem. Nikt jej nie widział, nikt nie ma pomysłu, co mogło się z nią stać. Była cichą, spokojną nastolatką, która nie miała wrogów, a jednak nie wróciła do domu. Zostawiła zrozpaczonych rodziców i młodszych braci.

Przedstawione przez pisarza małe włoskie alpejskie miasteczko chyba rzadko komu kojarzy się z miejscem, w których rozgrywa się tragedia. Takie miejscowości są raczej postrzegane jako oazy spokoju i miejsca, w których można odpocząć. Trzeba jednak pamiętać, że każda społeczność jest specyficzna, może mieć tajemnice i skrywane tragedie. To właśnie pokazuje Carrisi. Przybyszom z zewnątrz często trudno jest od razu wzbudzić ufność miejscowych. A gdy obcymi są policjanci mający prowadzić śledztwo w sprawie zaginionej szesnastolatki, jest to jeszcze bardziej widoczne. Wsparciem dla lokalnej policji jest agent specjalny Vogel i przydzielony mu do pomocy młody policjant Borghi. Ten pierwszy prawie od razu dochodzi do wniosku, że aby pozyskać większe środki na prowadzenie śledztwa, trzeba zainteresować nim media. To, co się dobrze sprzedaje i kształtuje opinię publiczną wzbudza większe zainteresowanie władz, a co za tym idzie, daje więcej kasy na dochodzenie. Vogel doskonale wie, jak wykorzystać dodatkowe środki i współpracę mediów do własnych planów. Jest w tym ekspertem, bo sprawa Anny Lou Kastner nie jest pierwszą, w którą tak bardzo zaangażował media.

Śledztwo do pewnego momentu jest właściwie spektaklem reżyserowanym przez agenta specjalnego, eksperta w manipulowaniu ludźmi. Od razu można zauważyć, że bardziej mu zależy na tym, żeby sprawa miała szeroki zasięg, a on sam stał się ulubieńcem widzów, niż na odnalezieniu zaginionej dziewczyny. Jego podejście do przestępstwa wyraźnie widać w wielu wypowiedziach. Według niego ludzie chcą, aby schwytano sprawcę, a nie ustalono prawdę, bo interesuje ich prężne działanie policji i widoczny efekt końcowy. Ginie gdzieś potrzeba sprawiedliwości. Innym bardzo niepokojącym, ale prawdziwym stwierdzeniem jest to dotyczące pamięci o uczestnikach zdarzeń. Pamięta się głównie sprawców i to, co zrobili, a nie ofiary i to, jakie były. Podobnie dzieje się z Anną Lou, której zaginięcie staje się tylko pretekstem do śledztwa, które jest żywiołem agenta specjalnego.

Donato Carrisi nie poprzestaje na przedstawieniu śledztwa prowadzonego przez agenta specjalnego, ale ukazuje też zmiany, jakie zachodzą w ludziach zamieszkujących Avechot. Te przeobrażenia dotyczą rodziny i znajomych zaginionej nastolatki, podejrzanych i zupełnie obcych ludzi. Mało tego, na skutek nagłośnienia sprawy do miasteczka zjeżdżają tak zwani „horrorowi” turyści, lubiący zbrodnie i nieszczęścia. Miejscowość ożywa na czas śledztwa, ma swoje pięć minut sławy. To dosyć makabryczne w zestawieniu z nieszczęściem rodziny Kastnerów, ale bardzo prawdziwe. Przedstawione na tym tle postacie są wielowymiarowe, często nietuzinkowe, a poprzez odpowiednie ich wykreowanie doskonale udało się przedstawić relacje społeczne w małym miasteczku. Odkrycie w pobliskich górach złóż fluorytu podzieliło mieszkańców na biednych i bogatych i już samo to mogło być przyczyną zawiści. A także motywem porwania nastolatki.

W „Dziewczynie we mgle” Donato Carrisi umożliwia czytelnikowi spojrzenie na rozgrywającą się akcję z kilku punktów widzenia, dzięki opisom, które są przesunięte w czasie. Muszę przyznać, że nie przepadam za tym zabiegiem, ale w tej książce to bardzo dobre posunięcie. Opowieść zaczyna się i kończy w sześćdziesiątym drugim dniu po zaginięciu Anny Lou, a ostatnia scena jest dosyć zaskakującym podsumowaniem całości.

„Dziewczyna we mgle” jest zdecydowanie dobrą lekturą z nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Momentami zaskakuje i w pewnym aspekcie przeraża Donato Carrisi pokazał, jak bardzo media kształtują naszą opinię i wpływają na działanie, niekiedy pozbawiając obiektywizmu i dążenia do odkrycia prawdy.

Agnieszka Pruska