#

Adler. Tajemnica zamku Bazina

Okolice Pelham są wręcz wymarzone dla ceniących sobie luksus arystokratów, którym odpowiadają wiejskie rozrywki – nie brakuje zwierzyny łownej (chociaż, prawdę mówiąc, to już nie to, co kiedyś), owocują dynie kilkunastu gatunków, w pubie, przy szklaneczce czegoś mocniejszego, zawsze można podsłuchać, co we wsi piszczy, a ile wokół pięknych terenów na przejażdżki konne!

Ostatnimi czasy coś jednak szwankuje. Sir George Wyatt ma wręcz pewność, że w lasach zalęgło się jakieś trudne do zdefiniowania, ale bez dwóch zdań namacalne Zło. Niekoniecznie związane z nowym rosyjskim lokatorem zamku Bazina, chociaż tego też nie można wykluczyć. W desperacji sir George zwraca się o pomoc do szkockiego Klubu Zoologów i otrzymuje ją od niejakiego Adlera. Tak brzmi jego klubowy pseudonim, ponieważ w rzeczywistości zwie się Christian Forbes i pochodzi z bardzo utytułowanej, acz ekscentrycznej rodziny. Adler przybywa na miejsce i praktycznie od razu natyka się na ślady działania złowrogiej siły. Czyżby w lasach żerowało jakieś mityczne zwierzę? A może dochodzi do niebezpiecznych mutacji, przeobrażających łagodnych roślinożerców w maszyny do zabijania? I jeśli tak rzeczywiście jest, to kto za nią stoi i jakie ma motywacje?

„Adler. Tajemnica zamku Bazina” to pierwszy tom cyklu „Bestiariusz Forbesa” autorstwa Marty Merriday. Dwujęzyczna pisarka, wykształcona w Edynburgu i w Krakowie, spędziła ładnych parę lat w Wielkiej Brytanii, pielęgnując fascynację bogactwem miejscowej natury, ale również tajemnicami folkloru i jego wpływu na codzienne życie współczesnych Brytyjczyków. Echa tych zainteresowań są wyraźnie widoczne w jej debiutanckiej powieści.

„Tajemnica zamku Bazina” zgrabnie łączy elementy przygodowe z fantastyką. Akcja jest co prawda wartka, ale nie gna na złamanie karku, a wątków pobocznych pojawia się akurat tyle, by zachować płynność narracji bez nadmiernego mnożenia bytów. To ostatnie bywa bolączką debiutów, ponieważ niedoświadczony autor, pragnąc pokazać swój warsztat od jak najlepszej strony, często pakuje do barszczu zbyt wiele grzybów. Merriday szczęśliwie udało się tego uniknąć. Jej styl przesyca humor, przewijający się w tle i wyrażany głównie przez słowa i konstrukcję zdań, bez męczącego dowcipkowania na siłę. Czyta się więc książkę z uśmiechem – i mówię to jako osoba niesłychanie wrażliwa na wszelkie opisy zwierzęcych zgonów w literaturze. Chociaż tutaj ich nie brakuje, to dzięki żartobliwej lekkości autorki, czytelnik jest w stanie zachować komfortowy dystans.

Interesująco prezentuje się również główny bohater – Adler, głównie dlatego, że nie da się go oceniać w kategoriach czerni i bieli. Ma w sobie dużo mroku i równie dużo sprzeczności. Sam nie umie sobie w pełni odpowiedzieć na pytanie, kim jest i czego pragnie. Jest badaczem czy bezwzględnym zabójcą? Ma chłodny, analityczny umysł spragniony racjonalnych wyjaśnień czy buzuje w nim niezaspokojone pragnienie poskromienia niesamowitego i nieznanego? Potrafi poddać się wskazówkom autorytetów czy nieustannie dąży do konfrontacji? Jest godnym zaufania altruistą czy bezwzględnym egocentrykiem zorientowanym wyłącznie na własne potrzeby? Ma przyjaciół, ale czy faktycznie ich ceni i zasługuje tym samym na zaufanie? I tak dalej, i tak dalej. Niejednoznaczność Adlera czyni z niego postać barwną i żywą, chociaż trudno go bezwarunkowo polubić, a już na pewno trudno uznać za bohatera pozytywnego. Oczywiście do momentu, gdy w pobliżu pojawi się obiekt porównawczy, przy którym nawet zapalczywy myśliwy może uchodzić za świętego.

Duchowa podróż Adlera w „Tajemnicy zamku Bazina” nie jest łatwa i wymaga od niego podejmowania wyzwań i ciągłego mierzenia się ze sobą, to wciąż jednak tylko pierwszy etap. Okrzepł, podjął pewne decyzje i opowiedział się po określonej stronie. Teraz przyjdzie mu zapewne zmierzyć się z konsekwencjami. Zapowiada się zatem ciekawa, wielotomowa przygoda – gdybym miała zgadywać, kolejna odsłona będzie prawdopodobnie mroczniejsza i bardziej krwawa. Kto wie, może jednak autorka pójdzie w zupełnie niespodziewanym kierunku…?


Karolina Chymkowska

Karolina Chymkowska – łączy pasję filmową, zwłaszcza serialową, z miłością do książek. Największa pasja – kryminologia i historia zbrodni, od seryjnych morderców po niewyjaśnione zniknięcia. Inne pasje – XIX-wieczna literatura angielska, historia batalionów „Zośka” i „Parasol”, klasyczne gry rpg i przygodowe, ezoteryka i biografie.