#

Morderca na plebanii czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie (z kulinarnym podtekstem)

Karolina Morawiecka

Karolina Morawiecka (autorka) zaprasza do rozwikłania zagadki kryminalnej wspólnie z Karoliną Morawiecką (bohaterką)! ​W Wielmoży umiera starsza parafianka. Zwyczajna kolej rzeczy? A może... zabójstwo idealne? I co ma z tym wspólnego zbrodnia sprzed lat? Do akcji wkracza znana ze „Śledztwa od kuchni” wdowa po aptekarzu ze Skały, Karolina Morawiecka. To miejscowa panna Marple, której pomagają zakonnica, pies oraz znajomość literatury i sztuki kulinarnej. Cztery sprawy. Pięć ciał. Dwie detektywki. Jeden morderca…I oczywiście zaskakujący finał!

Fragment:

Rozdział pierwszy

w którym wdowa po aptekarzu odczuwa chęć mordu, znicze nie chcą równo płonąć, a pani Małgorzata zwierza się ze swoich lęków

W powietrzu unosił się zapach zbrodni. Morderstwa popełnionego bez najmniejszych wyrzutów sumienia. I bez wahania, choć ręka sprawczyni nie raz zadrżała. Podobnie zresztą jak jej podbródek, czy raczej kilka jego warstw, godnie spoczywających jedna pod drugą. Pani Karolina Morawiecka, wdowa po aptekarzu ze Skały, stała z wyraźnie widoczną w oczach chęcią mordu na środku swojej wielmożańskiej kuchni. Wokół niej, w tak sterylnym zazwyczaj pomieszczeniu (choć goście mogli się tego stanu rzeczy co najwyżej domyślać, gdyż żelazna reguła domu brzmiała, że od towarzyskich spotkań jest salon i tylko salon) walały się szczątki — nieme świadectwo koszmaru, który rozgrywał się tutaj już od ładnych paru godzin. Swąd spalenizny bezsprzecznie dowodził, że cała operacja przeprowadzona została bez litości. Ale też — z innym od oczekiwanego rezultatem. Pomimo wielu lat prób oraz sześćdziesięciu pięciu wiosen na karku, wdowa po aptekarzu (Panie, świeć nad jego duszą!) nie potrafiła piec ciast. Bólu tego nie koił fakt, że znakomicie gotowała. Nie łagodziła go myśl, że żadna z jej rówieśniczek, ba!, żadna z jej sąsiadek w sztuce kulinarnej nie była równie jak ona biegła. Jedynie świadomość, iż ta mała nieumiejętność — równoważona wszak przez nader liczne zalety — pozostawała wciąż absolutną tajemnicą, pozwalała Morawieckiej stawiać czoła codziennym trudnościom. Wręczony wczoraj, niby to w dowód uznania, przez mieszkającą obok krakuskę tort dacquoise tak mocno zirytował wdowę po aptekarzu, tak boleśnie ugodził jej dumę (i uprzedzenie), że teraz nie pozostawało jej nic innego, jak tylko podjąć niewyartykułowane przecież wyzwanie. Uniesiona dopiero co odniesionym spektakularnym sukcesem, to jest rozwiązaniem kryminalnej zagadki (przy minimalnym współudziale siostry Tomasza i mikroskopijnej pomocy owej krakuski imienniczki), gdy tylko zamknęła drzwi za ostatnimi gośćmi, z którymi świętowała aresztowanie przestępcy z zamku w Pieskowej Skale, pani Karolina podjęła decyzję. Postanowiła pójść za ciosem. Udowodnić tej całej smarkuli, swojej sąsiadce (takoż Karolinie), że i ona potrafi! W końcu to ona, Karolina Morawiecka, rozwiązała zagadkę śmierci Anny Bednarz! Ba! Gdyby nie jej błyskotliwy umysł i nadzwyczajne umiejętności,gimnazjalistka Kasia Pietras niewątpliwie powiększyłaby grono aniołków, a podkomisarz Cegła nie znalazłby obciążających mordercę dowodów*! Dlatego też zdecydowała się zacisnąć zęby (wciąż własne, dzięki Bogu!), zakasać rękawy i stanąć w szranki, z nadzieją na zwycięstwo.Niestety, nadzieje okazały się płonne.Chociaż pani Morawiecka zrezygnowała z najmniejszej nawet improwizacji i, zaopatrzona w kilka nader dokładnych przepisów, postępowała zgodnie z klarownymi niczym masło ghee wskazówkami, już krem okazał się porażką. Owszem, ubijana profesjonalnym mikserem śmietana była sztywna jak (nie przymierzając) świętej pamięci małżonek, ale po dodaniu do niej serka mascarpone zamieniła się w nieapetyczną breję. Sytuacja pogorszyła się jeszcze (choć trudno było w to uwierzyć), kiedy wdowa po aptekarzu wzbogaciła rzeczoną paćkę o masę kajmakową. Całość nabrała wówczas dosyć specyficznej barwy, przywodzącej na myśl (wybaczcie!) absolutnie niekulinarne skojarzenia. W ten sposób powstał krem, którego ani faktura, ani kolor nie zachęcały do spróbowania. Wszelako przy odrobinie dobrej woli (no, może raczej przy wielkich chęciach) tę mocno przesłodzoną masę o nieco… kłopotliwej barwie ukrywającej się pod....

CIĄG DALSZY TUTAJ

o autorce:


Karolina Morawiecka (autorka) – doktor nauk humanistycznych, znawczyni i wielbicielka kryminałów.Z pochodzenia krakowianka, mieszkająca w podkrakowskiej Wielmoży razem z mężem antykwariuszem i trzema psami: Truflą, Watson i Liskiem. Jej debiutanckie „Śledztwo od kuchni” o wdowie-detektywce błyskawicznie okazało się bestsellerem w swojej kategorii.