#

​Śmierć na Nilu : wersja 2.0

"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem." Tak mówi stare chińskie przysłowie. Każdy z nas, czytelników, doskonale zna to uczucie, nieprawdaż? Ja zdecydowanie należę do tego grona! Są jednak momenty o wiele przyjemniejsze – to te, kiedy sięgam po nową książkę, a tam czekają dobrze znani mi już bohaterowie, starzy przyjaciele i ich zupełnie nowe, niesamowite przygody. Tak właśnie jest w tym przypadku – nawet bez liczenia (przecież nie wszyscy muszą lubić matematykę!) wiem, że to już po raz dziesiąty dołączam do Towarzystwa Detektywistycznego i - niepomna na grożące niebezpieczeństwa - wraz z Daisy Wells i Hazel Wong wyjaśniam... kolejną Zbrodnię Niezbyt Elegancką ;-) Tym razem autorka Robin Stevens zaprasza nas na pokład, wyruszamy bowiem w ostatni w takim składzie, a przy tym jakże nieprzewidywalny, rejs po Nilu. Radzę się pospieszyć, gdyż to sama śmierć stawia żagle. Zatem : Ahoj, przygodo!

"(...) chcę teraz pisać (...) o Egipcie – o tej jasnej, bezkresnej przestrzeni, o słońcu odbijającym się w wodach Nilu, o pokładzie wibrującym pod stopami..."

Okazje są od tego, by z nich korzystać... Tym bardziej taaakie okazje! Otóż Daisy i Hazel niespodziewanie otrzymują od Aminy propozycję, by nadchodące święta Bożego Narodzenia spędzić nie w zimnej, ponurej Anglii, lecz w jej rodzinnym Egipcie... W słonecznym i upalnym Egipcie! Zaproszenie zostaje przyjęte bez chwili wahania (no, może po malutkiej chwili ;-)) i przy pełnej akceptacji zarówno wuja Feliksa, jak i pana Vincenta Vonga. Ten ostatni wręcz przyklasnął pomysłowi – uznał bowiem, że to doskonała okazja do rodzinnego spotkania, a on i młodsze siostry Hazel z przyjemnością zjawią się nad Nilem. Wszak Egipt ze swą wielotysiącletnią historią i bogatą kulturą zadziwia i fascynuje wszystkich, więc wszyscy też dostrzegają w tej podróży - oprócz oczywistego wypoczynku - walor kształcący. Aże przy okazji kraj ten wciąż kryje w sobie wiele tajemnic i nierozwiązanych zagadek to wyjazd Towarzystwa Detektywistycznego wydaje się aż nadto oczywisty! Pozdrawiamy więc z gorącego Kairu ;-)

"Zupełnie jakbym podróżowała w czasie i przestrzeni!" (fragment)

Daisy Wells i Hazel Wong zdążyły już przyzwyczaić nas to tego, że ich pojawienie się gdziekolwiek ... wróży kłopoty. No i cóż z tego, że pojawiają się tam przypadkiem ? Czy przypadkiem, czy też zupełnie planowo – to naprawdę niczego nie zmienia. Jeśli potraktować to w kategorii matematycznej (przecież nie wszyscy lubią matematykę!) wówczas wychodzi proste równanie : Daisy i Hazel=najbardziej nieprawdopodobny obrót spraw. I tak też dzieje się w trakcie tej podróży – na drodze Towarzystwa Detektywistycznego pojawia się tajemnicza sekta pod jeszcze bardziej tajemniczą nazwą Tchnienie Życia... Jej członkowie uważają się za wcielenia starożytnych Egipcjan i w związku z tym domagają się należytych im praw i czci. Wyobrażacie sobie współczesny rejs po Nilu z takimi postaciami jak Kleopatra, Totmes III czy Ramzes II? Naszym bohaterkom też z pewnością nigdy wcześniej nie przyszło to do głowy, że ich kajuty na okręcie - nomen omen - SS Hatszepsut sąsiadować będą z kajutami faraonów. I to wcale nie z tymi, którzy nazywani są mumiami, ale z takimi całkiem żywymi... Aaaa, wróć! Bo nie wszyscy starożytni dostojnicy Tchnienia Życia są żywi... Przynajmniej nie pozostają w tym stanie żywotności do końca rejsu! ;-)

"Zresztą jesteśmy gotowe na wszystko, żeby rozwikłać zagadkę. Nic więcej się nie liczy." (fragment)

Już się domyślacie? Tak, tak! Na pokładzie dochodzi do morderstwa, a członkinie Towarzystwa Detektywistycznego rozpoczynają – jak same twierdzą - najtrudniejsze i najdziwniejsze jak do tej pory śledztwo. Same przyznają, że " pierwszy raz natknęły się na morderstwo, do którego przyznawały się aż dwie osoby, i to natychmiast po znalezieniu zwłok". Czyżby dziewczęta wątpiły w swoje detektywistyczne możliwości? Może błędem było dopuszczenie do śledztwa osób trzecich ... i to jeszcze bardziej nieletnich niż one same? A może udział Młodych Pinkertonów przynosi więcej szkody niż pożytku? (Kolejna zagadka - Skąd oni się tutaj w ogóle wzięli???;-) ) Odpowiedzi na te i wiele innych pytań z całą pewnością znajdziecie na kartach powieści, to gwarantuję. Czy jednak jest tam również odpowiedź na to, które już na początku pojawia się w głowie czytelnika : "Dlaczego relacja Hazel brzmi jak pożegnanie?" tego nie zdradzę. Jednego możecie być pewni – takiego finału sprawy absolutnie nikt z Was się nie spodziewa...

Nie da się ukryć, że obecnie obserwujemy smutne zjawisko wypierania książki przez inne środki masowego przekazu, a czytanie przez inne formy spędzania czasu wolnego, a co jeszcze smutniejsze – zjawisko to coraz częściej dotyczy ludzi młodych. Z własnych obserwacji wiem też, że ci, którzy czytają mają dość jasno określone preferencje i nie boją się głośno ich wyrażać. Już to kiedyś napisałam, a teraz powtórzę - młodzi czytelnicy oczekują od książek konfrontacji ze światem dorosłych i regułami rządzących tym światem. Oczekują prawdy, wyrazistości, nowych wrażeń i silnych emocji. Najczęściej jednak ta "dorosła strona" kończy się na wspomnianej wyżej konfrontacji. Bo jeśli zapytać tak wprost to usłyszymy, że najfajniejsze książki to takie, gdzie nie ma nudnych opisów, ale ciągle coś się dzieje, gdzie bohaterowie – i co ważne - ich rówieśnicy! mówią zrozumiałym językiem, a pisarz po prostu traktuje swoich młodych czytelników poważnie. "Śmierć stawia żagle" Robin Stevens spełnia wszystkie te kryteria, podejrzewam więc, że autorka odbyła niejedną podobną międzypokoleniową rozmowę.

W ostatniej odsłonie cyklu zauważalne są też dość oczywiste nawiązania do twórczości Agathy Christie. Zwróciłam na o uwagę, zanim jeszcze dotarłam do noty od autorki, w której to Robin Stevens wprost przyznaje, że historia "powstała dzięki królowej kryminału". Pierwszym ukłonem w stronę Christie jest wykorzystanie tytułów jej powieści jako tytułów kolejnych części powieści. Nawet nie wiecie, ile radości i zdrowej ciekawości sprawia czytanie takiej "odnowionej" wersji "Randez-vous ze śmiercią" czy "Pory przypływu"! Kolejnym nawiązaniem jest przyjemny i jakże "angielski" styl autorki, doprawiony idealnie odmierzoną dawką (oczywiście) angielskiego humoru z wyrazistymi groteskowymi wstawkami i delikatnie okraszony kąśliwą – aczkolwiek w niezwykle eleganckim wydaniu - ironią. Agatha Christie często powtarzała też , że w jej kryminałach "nie ma zbyt głębokich myśli, ale dużo jest dramatycznych i przewrotnych pomysłów." Stevens udaje się połączyć i jedno i drugie. Podobnie, jak w całym cyklu, tak i w tomie pt. "Śmierć stawia żagle" udowadnia, jak można w lekkim stylu przekazać ważne i aktualne treści i zmusić czytelnika do pochylenia się nad nimi. Tutaj pod przewrotnymi pomysłami przekutymi w znakomitą intrygę kryminalną naprawdę kryje się niejedna refleksja o otaczającym świecie i złożonej naturze człowieka.

Wspomniałam wyżej o tym, jak ważny dla młodych ludzi jest szacunek autora dla odbiorcy. Stevens nie idzie na skróty, nie oszukuje – jej powieść spełnia wszelkie wymogi dobrego kryminału. Autorka serwuje dopracowaną, opartą na przemyślanym planie i jednej linii fabularnej intrygę kryminalną oraz nieszablonowych bohaterów. Warto w tym miejscu podkreślić również drobiazgowy research, szczególnie ten dotyczący miejsca akcji, o którym zresztą sama mówi w nocie autorskiej. "Śmierć stawia żagle" to też – oprócz wyśmienitej warstwy kryminalnej - barwna podróż po Egipcie, fascynującej cywilizacji faraonów i skupisku niezwykłych zabytków okresu starożytności.

Miałam przyjemność przeczytać wszystkie części cyklu "Zbrodnia niezbyt elegancka" i każdym razem zwracałam uwagę na pewne detale, które czynią te książki wyjątkowymi i wyróżniającymi się na tle innych tego typu wydawnictw. Należą do nich m.in. porządkujące wiedzę spisy postaci na początku książki, plany miejsca zbrodni, mapki sytuacyjne i „dokumentacja” przebiegu śledztwa autorstwa sekretarz Towarzystwa. „Śmierć stawia żagle” tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu – to niezwykle starannie wydana, z dbałością o najmniejszy szczegół literatura piękna w pięknym, ascetycznym opakowaniu!

Polecam!

Ewa Suchoń – nałogowa czytelniczka, która uwielbia swoją pasją zarażać innych. Miłośniczka mrocznych kryminalnych i thrillerowych klimatów. Życiowa optymistka. Zakochana w swoich rodzinnych Beskidach. Pasjonatka fotografowania i smakoszka kawy.