#

NEGATYW

„Możesz uciekać przez długi czas, ale wcześniej czy później Bóg i tak Cię dopadnie”* - słowa piosenki Johnny’ego Casha (notabene artysty sprzeciwiającego się dyskryminacji i rasizmowi) stały się mottem debiutu powieściowego Klaudiusza Szymańczaka. Choć to nie Bóg osobiście wymierza tu sprawiedliwość tylko jego bezwzględni wysłannicy.

„Negatyw” to świetny kryminał, który dzięki dwutorowej akcji dostarcza podwójnej dawki rozrywki. Ale to kryminał z ambicjami, który można czytać na wielu płaszczyznach. Doświadczenie zdobyte w pracy w pruszkowskiej policji, pasja do historii i kultury USA, jak również szerokie zainteresowania autora debiutanta sprawdzają się w konstrukcji fabuły i świata przedstawionego. Szymańczak dobrze wyczuwa społeczne frustracje Amerykanów związane z nierównościami społecznymi i ekonomicznymi na tle rasowym, ale też celnie wskazuje na nierozliczone sprawy w naszym kraju m.in.: emigrację ze względów politycznych czy trudne żydowsko-polskich relacje.

Wróćmy do fabuły. Jesteśmy w roku 2016 na warszawskiej Pradze. W kanale ściekowym policja znajduje zwłoki 24-letniego syna amerykańskiego wiceambasadora. Obnażone ciało mężczyzny przytwierdzono łańcuchem do metalowych szczebli studzienki, twarz i oczy oklejono taśmą izolacyjną. Perwersyjna zbrodnia, porwanie dla okupu, a może jednak samobójstwo? – wszystkie te hipotezy muszą zweryfikować polscy komisarze Laurentowicz i Hozer, wespół z przydzielonym do sprawy agentem FBI, Johnem Sladem. Sprawa jest delikatna, a skandal dyplomatyczny wisi w powietrzu.

Zanim jednak poznamy koleje polskiego śledztwa, przenosimy się do roku 2017, aby obserwować poczynania naszego bohatera w realiach nowojorskiego Harlemu. Tym razem agent Slade zostaje wezwany do ciała Billy’ego – mężczyzny białej rasy, odnalezionego w jednym z pokoi hostelu YMCA w „czarnej dzielnicy” miasta. Sladowi będzie towarzyszył tu nowojorski policjant Jim Raven, dawny znajomy i współpracownik agenta.

Narrator przenosi nas to do Warszawy, to znów do Nowego Jorku, każąc szukać ukrytych powiązań między tragicznymi wydarzeniami. Łącznikiem i mózgiem obu śledztw jest tu niewątpliwie John Slade, postać ciekawa i – jak na bohaterów powieści kryminalnych – dość nieszablonowa. Fakt, że ma niezbyt udane życie osobiste, ale też nie jest to typ Brudnego Harry’ego - degenerata społecznego, łamiącego wszelkie regulaminy w imię sprawiedliwości, przegrywającego w walce z własnymi nałogami. Slade to typ „filozofa” (taką ma zresztą ksywkę) - wykształcony, kulturalny i przyjazny ludziom Amerykanin polskiego pochodzenia. Miłośnik sztuki nowoczesnej. Człowiek oczytany. Szanowany wśród znajomych i ceniony przez zwierzchników ze względu na błyskotliwość, dociekliwość, psychologiczne zacięcie. Ciąży nad nim jednak pewna sprawa z przeszłości, która może zaważyć na jego karierze i relacjach z kolegami z policji.

O tym jest właśnie ta książka – o przeszłości, która prędzej czy później do nas wraca, często w najmniej przewidywanym momencie. O rachunkach, które każdy z nas kiedyś musi zapłacić. Historie bohaterów powieści pokazują, że nasze złe uczynki, ale też błędy naszych przodków, zostaną nam przypomniane, zaś kara za popełnione niegodziwości jest nieuchronna.

Można się tu doszukiwać starotestamentowych prawd, można też szukać wyjaśnienia w psychologii, która łączy doświadczenia z dzieciństwa z naszym postrzeganiem świata w wieku dojrzałym. Przeszłość ciąży na rodzinie zmarłego syna ambasadora, która po traumach Holokaustu przesadnie chroni członków swego klanu, pozbawiając ich możliwości popełniania własnych błędów, uczenia się na porażkach. Mroczna przeszłość dopada też poczciwego młodego latarnika, który zapłaci za zbrodnie popełnione przez swych przodków. Czy to kara sprawiedliwa? Czy rachunki zostały wyrównane?

Autor zdaje się sugerować, iż póki dzieje się niesprawiedliwość, ludzie są dyskryminowani ze względu na swoje pochodzenie, rasę, kolor skóry, orientację seksualną czy wyznanie, póty groźny Bóg, nieuchronny Los czy sprawiedliwa Opatrzność (wybierzcie pasującą Wam opcję) będzie zbierać swój plon.

Intryguje mnie tytuł powieści Szymańczaka. Negatyw to odwrócony obraz rzeczywistości, specyficzny rodzaj symetrii. Czy chodzi tu o zasadę: dziś dyskryminujesz, jutro będziesz dyskryminowany? Dziś odbierasz komuś życie, jutro życie straci ktoś z twojej rodziny...? A może to nawiązanie do negatywu jako światłoczułego materiału, którym w powieści Szymańczaka jest ludzka dusza. Niepozorne zdarzenia, schowane w niepamięci sytuacje, odbijają się w naszej psychice i uśpione czekają na odpowiedni moment.

Sięgnijcie koniecznie po „Negatyw”. Powody są co najmniej dwa: dostaniecie zgrabnie skonstruowaną kryminalną intrygę z treścią między wierszami i poznacie nowego polskiego autora, który dobrym tekstem wszedł w świat powieści kryminalnych, gdzie konkurencja jest spora. I doskonale dał sobie radę.

Monika Pietkiewicz