#

Bo miał ochotę zapalić…

Kaowiec. Kierownik domu wczasowego. Fotograf „na czarno”. Kelner. Globtroter. Felietonista. Dokumentalista. Ale przede wszystkim niezwykle pracowity, ambitny i niepokorny dziennikarz, który dzięki swojemu programowi „Magazyn Kryminalny 997” przyczynił się do ujęcia wielu przestępców. Michał Fajbusiewicz. Dla znajomych Fajbus.

Magda Omilianowicz, dziennikarka i autorka m.in. wstrząsającego reportażu z elementami fikcji literackiej „Bestia. Studium zła” (Wydawnictwo Od Deski Do Deski 2016), postanowiła dociec, kim tak naprawdę jest Fajbusiewicz. Owocem jej pracy jest zbiór rozmów z dziennikarzem, który w formie książkowej właśnie wchodzi do księgarń. „Fajbus. 997 Przypadków z życia” to portret człowieka orkiestry, który popełnił w życiu wiele błędów, ale osiągnął jeszcze więcej sukcesów. Portret naszkicowany prostą kreską konkretnych pytań Omilianowicz i ze swadą udzielanych barwnych odpowiedzi Fajbusiewicza, obfitujących nie tylko w opowieści o zbrodniarzach, lecz także na temat kondycji społeczno-politycznej kraju, która zmieniała się przez lata, ciekawostek z kraju i zagranicy, dowcipnych sytuacji z życia zawodowego nie tylko dziennikarzy, przechwałek, złośliwostek, ale też sypania głowy popiołem.

„Fajbus” to studium zdolnego, niepokornego, upartego i bardzo towarzyskiego bon vivanta, który miał okazję być aktywnym obserwatorem zmieniającego się systemu, w rozmaity sposób wpływającego na jego życie zawodowe. Sam zainteresowany zaznacza, że politykiem być nie chce, trwale wyleczyło go z tego członkostwo w ZSMP, poza tym uważa, że w polityce niewiele da się zdziałać. A to właśnie w działaniu się spełnia. Działanie to jego drugie imię. Działanie, planowanie, organizowanie, tworzenie. Rozmawianie, podróżowanie, imprezowanie, picie alkoholu – kiedyś, jak sam przyznaje, przesadne, co przyczyniło się do tego, że zostawiła go pierwsza żona.

Już we wstępie do swojego wywiadu rzeki Omilianowicz wspomina słowa artysty Józefa Wilkonia „Nie siadaj, bo nie wstaniesz”, które wydają jej się bardzo do Fajbusiewicza pasować. Dziś powiedzielibyśmy: dorosłe ADHD. Lub że ktoś na tyłku nie może usiedzieć. Jednak nie byłyby to całkowicie trafne określenia w stosunku do pana Michała (a właściwie Mariana – na temat jego dwuimienności też oczywiście znajdziemy w „Fajbusie” anegdotę), ponieważ, wśród wszystkich odbytych podróży, zawodowych rozbieżności, romansów, politycznych niepoprawności, rozmów z każdym i o wszystkim, Fajbusiewicz to człowiek, który potrafi się maksymalnie skupić, niczym kot wpatrujący się godzinami w mysią dziurę. To właśnie jego skupienie, a także odpowiedzialność związana z zawodowymi obowiązkami i moralność człowieka, dla którego najważniejsze są, nomen omen, prawo i sprawiedliwość, przyczyniły się do rozwoju programów poruszających tematykę niewygodną i dewiacyjną, a także kryminalną. Programów interaktywnych, na których dalsze scenariusze mogą kształtować widzowie. Programów, które realnie wpływają pracę służb i wykrywalność przestępstw.

Fajbusiewicz, ten 68-letni, od lat idący odważnie do celu, skupiony na ważkich tematach dziennikarz niepozbawiony iskry chłopięcej niefrasobliwości, poważył się też w odpowiedziach udzielanych Omilianowicz na niewygładzoną szczerość, która uderza czytelnika niczym obuchem. Wiele spośród swoich dziennikarskich śledztw przytacza. Nie wszystkie skończyły się sukcesem. Bywało, że dał ciała. Gdyby nie zlekceważył sprawy, gdyby miał więcej wiary, to jest szansa, że Krzysztof Olewnik porwany w 2001 r. żyłby do dziś. Fajbus opowiada też o zbrodniach trącących absurdem, gdy motywem jest potrzeba zapalenia papierosa. Włos dęba staje, gdy opowiada o źle, którego wielokrotnie był świadkiem. I które, niezależnie od ustroju czy miejsca zamieszkania, jest wokół nas.

W trakcie lektury „Fajbusa. 997 przypadków z życia” parokrotnie zastanawiałam się, do jakich czytelników skierowana jest ta książka. Do wielbicieli dziennikarskiego kunsztu Fajbusiewicza, to jasne. Do zainteresowanych tematyką kryminalną – obowiązkowo. To także pozycja dla spragnionych wiedzy z dziedziny historii, PRL-u zwłaszcza, kultury i sztuk audiowizualnych. I dla przyszłych i obecnych ludzi mediów – by dowiedzieć się od starszego kolegi po fachu, jak w branży drzewiej bywało. Jest też szansa, że lektura „Fajbusa” obudzi malkontentów i nieco otworzy na świat introwertyków. Bo momentami wypowiedzi Fajbusiewicza brzmią jak gotowe recepty. Recepty na to, jak dać się lubić i zyskać szerokie znajomości. I jak – jak śpiewał Rysiek Riedel – żyć z całych sił i uśmiechać się do ludzi…


WIĘCEJ O KSIĄŻCE


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. D Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)