#

Dom bez klamek

Jędrzej Pasierski

12 grudnia rano pielęgniarka na oddziale C8 szpitala psychiatrycznego w Weseliskach dokonuje makabrycznego odkrycia. W nocy jeden z pacjentów został brutalnie zamordowany. Podejrzenie pada na pozostałych chorych i personel medyczny. Policja, która wkrótce przyjeżdża na miejsce zdarzenia, nie może pozwolić, by ktokolwiek opuścił oddział. C8 zostaje zamknięte dla świata.



Niebawem okaże się, że pytań jest więcej niż odpowiedzi, a przeszłość osób zamieszanych w zbrodnię pełna jest mrocznych tajemnic, przemocy, bólu i zła. Splątane wątki śledztwa próbuje rozwikłać podkomisarz Nina Warwiłow. Jednak morderstwo w szpitalu psychiatrycznym to nie jedyne, co zaprząta jej myśli. Musi poradzić sobie ze swoją przeszłością i podjąć trudne decyzje, które zaważą na jej przyszłości.

Czasami własne wspomnienia mogą być więzieniem, z którego najtrudniej się wyrwać…

Szpital psychiatryczny budzi grozę, a co dopiero morderstwo na oddziale bez klamek. Jędrzej Pasierski zgrabnie prowadzi czytelnika przez zagmatwane śledztwo, ale też przez ulice i zaułki warszawskiej Pragi, czasem ślepe, tak jak ślepe bywają tropy przy rozwiązywaniu zagadki, kto zabił. Świetnie, że bohaterką jest kobieta – to podkomisarz Nina Warwiłow. Postać policjantki pozwala autorowi zmierzyć się z dzisiejszymi polskimi realiami bez koloryzowania i bez dosładzania. Kibicuję podkomisarz Warwiłow. Pasierski zapewne jeszcze nie raz pokaże nam, co pani detektyw potrafi.

Maria Fredro-Boniecka, „Vogue Polska”


Fragment książki:

Coraz bardziej pachniało dymem. Skręciła w prawo za salką rekreacyjną, ujrzała jednego z pacjentów zamykającego drzwi na samym końcu oddziału, spostrzegła kawałek brunatnej ściany. Uchyliła drzwi, zapach nikotyny mieszał się tam z potem, zakratowane okienko nasuwało skojarzenia z celą więzienną. Dostrzegła szczątki sprzętu łazienkowego: antyczną, klasycznie elegancką czarno-białą posadzkę i odpływy. Pomieszczenie wyglądało na starą salę natryskową, teraz ktoś, może pacjenci, wstawił tam ławeczkę i popielniczkę.

Zapiekły ją oczy od dymu i znowu zakręciło jej się w głowie. Wyszła i oparła się jedną ręką o ścianę, mając nadzieję, że jest niewidoczna za rogiem. Musiała tak stać dłuższą chwilę; na plecach na wysokości brzucha poczuła czyjąś dłoń. Odwróciła się szybko i przez moment miała wrażenie, że wyobraźnia płata jej figla: miała przed oczyma malutką osobę w czarnym stroju zakonnym – habicie i welonie. Pokurczona sylwetka, podłużna, wychudzona twarz i brązowe oczy. Siostra mogła mieć równie dobrze czterdzieści lat, jak i sześćdziesiąt.

– Niech będzie pochwalony – powiedziała zakonnica. Miała cichy, śpiewny głos, na wysuszonych ustach błąkał się uśmiech.

– Na wieki wieków – odpowiedziała Warwiłow jedyne, co jej przyszło do głowy.

– Zasłabła pani?

– Skądże znowu. Tak wyglądałam? – Roześmiała się. Zrobiło jej się gorąco, na szczęście nikt nie nadchodził. Była sama z tą małą, dziwną osobą.

– Płomienie – rzekła niespodziewanie siostra.

– Proszę?

– Śmierć i piekło zostały wrzucone do jeziora ognia…

– Czy to z Biblii?

Nie była pewna, czy malutka zakonnica w ogóle słyszy jej pytania. A potem rozejrzała się, czy nie stoi obok żaden z lekarzy, i zapytała:

– Znała może siostra Piotra Setnika? Pana Piotra?

Znienacka zakonnica wyciągnęła rękę w górę i dotknęła twarzy Warwiłow. Policjantka poczuła na policzku wyschnięte dłonie, powyginane artretyzmem palce. A potem siostra odwróciła się i mamrocząc coś do siebie, odeszła. Podkomisarz patrzyła za nią. W ciemnym świetle oddziału nie było widać stóp, zakonnica wyglądała jak zjawa, duch staruszki albo dziecko upiór.

Przez chwilę korytarz oddziału był zupełnie pusty, wymarły, po czym z męskiej łazienki wyszedł mężczyzna: wysoki, w pilotce narzuconej na poszarpaną piżamę. Mówił coś do siebie agresywnym tonem. Kiedy mijał Warwiłow, obrzucił ją złym, zarazem niespecjalnie zainteresowanym spojrzeniem. Usłyszała kilka przekleństw, chyba pod swoim adresem, ale tak abstrakcyjnych i oderwanych od momentu, że nawet nie myślała zareagować. Poczuła się jak manekin, pod którym detonowano złość.

Ci pacjenci, których do tej pory widziała, wyglądali w gruncie rzeczy na nieszkodliwych i poturbowanych przez życie. Ale czy taka była istota niepoczytalności? Co, jeśli malutka zakonnica zobaczyła w Setniku samego Lucyfera? Czy nie mogłaby go zabić, choćby ze strachu? Który lekarz był w stanie powiedzieć, co siedziało w głowach tych ludzi…? W mocy szpitala było izolowanie chorych od świata i faszerowanie tabletkami, ale nie zapanowanie nad ludzkim umysłem. Tak naprawdę nie znano nawet istoty choroby. Arogancka wydała jej się wiara w możliwość wyleczenia szaleństwa. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk telefonu.

o autorze:

Jędrzej Pasierski (ur. 1984) - prawnik, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował w organizacjach zajmujących się prawną ochroną środowiska, międzynarodową pomocą rozwojową oraz współpracą państw Europy Środkowo-Wschodniej. Mieszka na warszawskiej Pradze. Obecnie pracuje nad thrillerem, którego bohaterem jest prawnik środowiskowy, a także nad drugą częścią cyklu o Ninie Warwiłow. Dom bez klamek jest jego debiutem.

źródło: matriały prasowe wydawnictwa