#

​W trakcie pisania nagle zorientowałam się, że bohaterowie zaczęli żyć własnym życiem. Postanowiłam im w tym nie przeszkadzać.

„Zabójcza wycieczka” to kryminał, któremu bycie kryminałem nie wystarcza. W debiutanckiej książce Ewy Głębockiej-Waligóry znajdziemy także powieść historyczną, szkic z powstania warszawskiego, romans, obyczajówkę, a także rys wzięty niczym z dobrej opowieści przygodowej. O Warszawie dzisiejszej i z przeszłości, manualnych zdolnościach i rasowym kryminale, który nieco wymknął się z rąk, z autorką rozmawia Paulina Stoparek.

Paulina Stoparek: „Zabójcza wycieczka” to Pani literacki debiut. Jak się Pani czuje? Zdenerwowana, zagubiona, a może spokojna i pewna siebie?

Ewa Głębocka-Waligóra: Oczywiście jestem podekscytowana i szczęśliwa, że dostrzeżono moją pierwszą książkę. Obawiam się, jaki będzie odzew czytelników, ale raczej nie czuję się zagubiona.

P.S.: Jest Pani rodowitą warszawianką. Miłość do danego miejsca powoduje, że łatwiej się o nim pisze?

E.G.W: To na pewno ułatwia. Zresztą taka była idea powstania tej książki. Napisać coś o Warszawie i ubrać w jakąś kryminalno-romansową aferę, a w akcji przemycić informacje o Warszawie.

P.S.: Z informacji zawartych w internecie dowiedziałam się, że z wykształcenia jest Pani architektem, a z zawodu przewodnikiem miejskim po Warszawie i Zamku Królewskim. Fakty te mocno wpłynęły na treść pani debiutu. „Zabójcza wycieczka”, bo o tej powieści mowa, to swoisty miniprzewodnik po Warszawie. Czego z jej treści dowie się o stolicy potencjalny turysta?

E.G.W.: Nie chcę zdradzać ważnych dla fabuły informacji, czyli „spojlerować” jak to się obecnie zwykło nazywać [uśmiech], ale moim zamiarem było przybliżenie, choćby fragmentaryczne, przedwojennej, utraconej bezpowrotnie atmosfery tego miasta, tragicznych losów czasów wojny i radości obecnej dynamicznie rozwijającej się metropolii europejskiej. Ciekawe i warte uwagi z punktu widzenia turysty są nie tylko elementy typowo turystyczne jak Stare Miasto. W Warszawie można znaleźć wiele miejsc o ciekawej historii, o których nie wiedzą ani turyści, ani nawet stali mieszkańcy. I niektóre z nich chciałam pokazać, z nadzieją, że zaszczepię w czytelnikach zainteresowanie historią Warszawy.

P.S.: Spróbujmy odwrócić poprzednie pytanie… Czego turysta się z „Zabójczej wycieczki” o Warszawie nie dowie? Co na potrzeby fabuły w książkowej stolicy Pani zmieniła bądź wymyśliła?

E.G.W.: Oj, nie wiem, jak na to pytanie odpowiedzieć, nie zdradzając fabuły książki [uśmiech]. Hipotetyczne są mieszkania głównych bohaterów i oczywiście główny wątek kryminalny i… Ale chyba więcej nie zdradzę [uśmiech].

P.S.: Urok pani powieści zawiera się w mnogości bohaterów drugoplanowych – uczestników tytułowej wyprawy. Skąd czerpała Pani pomysły do stworzenia tak różnorakich, nierzadko dziwacznych osobowości?

E.G.W.: Moi bohaterowie to czysta fantazja. Jestem wieloletnim przewodnikiem po Warszawie, więc specyfika pracy głównej bohaterki wynika z moich doświadczeń zawodowych, ale jej goście to już wytwór wyłącznie mojej wyobraźni. Nie przypominają w najmniejszym stopniu moich klientów czy gości.

P.S.: Podczas lektury Pani powieści, przychodziły mi na myśl czytane lata temu kryminały Agathy Christie, jak „Morderstwo w Mezopotamii” czy „Śmierć na Nilu”, w których mordercą okazywał się ktoś z wycieczkowej grupy. Czy to dobry trop, czy jedynie zbieg okoliczności?

E.G.W.: Tak, to dobre skojarzenie. Uwielbiam tego typu kryminały. Zamknięte grono podejrzanych, bez psychopatów, gangów i brudnego, pełnego ordynarnej przemocy półświatka. Kryminał oparty na logicznym następstwie faktów, z niepozostawiającym wątpliwości rozwiązaniem, to jest ten typ powieści detektywistycznej, który najbardziej lubię.

P.S.: Od tego już tylko jeden krok do zapytania o Pani ulubionych autorów…

E.G.W.: Oczywiście Agatha Christie, Arthur Conan Doyle, a także George Simenon.

P.S.: Wróćmy jednak do Pani książki. „Zabójcza wycieczka” to także oryginalna łamigłówka, której rozwiązanie okaże się niezbędne do pełnego poznania tajemnicy. Pani bohaterka, która bierze się za rozwiązanie zagadki, twierdzi, że odkąd pamięta, w jej szurniętej rodzinie łamigłówki były właściwie normą, że „nawet prezentów bożonarodzeniowych czy urodzinowych musieli szukać, kierując się wskazówkami”. Czy to także Pani rodzinna tradycja?

E.G.W.: Nie, u nas nie było takich zwyczajów, niemniej jednak sama idea tradycji rodowej, dworów rodzinnych, starszyzny, pamiątek po przodkach jest bardzo silna w mojej rodzinie.

P.S.: Pani debiutancka powieść to melanż gatunkowy. Mamy tu i kryminał, i komedię, powieść obyczajową z wątkiem historycznym, a momentami nawet gorący romans. Który z tych gatunków jest Pani najbliższy?

E.G.W.: Zdecydowanie kryminał. Ten gatunek literacki i filmowy uwielbiam najbardziej. I takie było założenie początkowe – napisać rasowy kryminał. Ale książka jest jak życie, trochę dramatu, szczypta sensacji, odrobina codzienności, miłość, nienawiść, łyżka radości i garść zwyczajności…I tak się też stało. W trakcie pisania nagle zorientowałam się, że zarówno fabuła, jak i bohaterowie zaczęli żyć własnym życiem. Postanowiłam im w tym nie przeszkadzać [śmiech].

P.S.: Z wspomnianego źródła internetowego dowiedziałam się też, że przewodnictwo turystyczne to niejedyny Pani zawód, że projektuje i wykonuje Pani autorską biżuterię. Skąd pomysł na takie nietuzinkowe zajęcie?

E.G.W.: Z wyuczonego zawodu i zamiłowania do sztuki użytkowej. Poza tym ja nie potrafię siedzieć bezczynnie. Jest to dla mnie czysta męka. Jak siedzę i oglądam film (najczęściej kryminał [uśmiech]) to albo robię na drutach, albo nawlekam koraliki, albo szydełkuję. Takie skrzywienie charakteru [śmiech]. Kocham rękodzieło. Zresztą jest to chyba genetyczna cecha naszej rodziny. Kuzynki szyją cudowne bluzy, plecaki, suknie ślubne, robią decoupage, wytapiają świece, jedna krewna jest wspaniałą masażystką, druga maluje i robi wspaniałe bombki na choinkę, a nasza babcia pięknie rysowała.

P.S.: „Zabójcza wycieczka” to jednorazowy strzał? Czy ma Pani jakieś pisarskie plany?

E.G.W.: Już piszę nową książkę i świetnie się przy tym bawię. Znowu bohaterowie zaczynają wodzić mnie za nos, a ja jestem bardzo ciekawa, gdzie tym razem mnie zabiorą [uśmiech].


o książce

przeczytaj fragment

nasza recenzja

Paulina Stoparek



Kulturoznawczyni i filmoznawczyni. Zawodowo związana z branżą wydawniczą. Redaguje, koryguje, sprawia, że książki stają się lepsze. Pisze także publicystykę dla portalu literacko-kryminalnego "Zbrodnia w Bibliotece". W wolnych chwilach czyta (tak to jest, gdy praca jest pasją), ogląda filmy, ćwiczy i hołubi kota. Ulubiony gatunek literacki: nordycki kryminał. Ulubiony autor: Marek Krajewski. Ulubiona książka: "Przeminęło z wiatrem".