#

“Moje książki nie należą do mainstreamu."

wywiad z Verą Eikon

“Najważniejsze jest, by autor postawił sobie pytanie, co chce osiągnąć, opisując pewne wydarzenie, jakie chce wywołać emocje w czytelniku, lub o czym go poinformować. Kiedy poznamy cel, zmierzanie do niego staje się łatwiejsze.” O emocjach, ciągłych wyborach między dobrem a złem, relacjach autora ze swoimi bohaterami, pokonywaniu trudności i spełnianiu marzeń z autorką “Póki żyjemy” rozmawiała Ewa Suchoń.

Ewa Suchoń: Jesteśmy tuż po premierze "Póki żyjemy" - czwartej części cyklu "Między prawami". Długo przyszło nam czekać na powrót komisarza Berga, ale było warto! Książkę czyta się jednym tchem. Jak Pani to robi, że od pierwszego akapitu czytelnik zostaje zassany w wir wydarzeń, z którego wychodzi wstrząśnięty, ale nie zmieszany? ;) Skąd czerpie Pani pomysły na tak zaskakujące fabuły?

Vera Eikon: Ogromnie się cieszę, że moje książki dostarczają tyle emocji! Z wymyślaniem historii to różnie bywa. Zależy to od książki, czasu, mojego samopoczucia. Czasami bardzo wnikliwie planuję poszczególne sceny i oś powieści. Innym razem daję się prowadzić bohaterom. Jednak najlepsze efekty wychodzą, gdy łączę jedno z drugim. Najważniejsze jest, by autor postawił sobie pytanie, co chce osiągnąć, opisując pewne wydarzenie, jakie chce wywołać emocje w czytelniku, lub o czym go poinformować. Kiedy poznamy cel, zmierzanie do niego staje się łatwiejsze.

E.S.: Czytając Pani książki, odnosi się wrażenie, że to bardziej dokument niż fikcja literacka. Zadziwia Pani znajomością realów pracy policji. Jak przygotowuje się Pani do pisania? Jak wygląda research?

V.E.: Research jest ważny, ale traktuję go raczej jako inspirację. Jest pewna granica między rzeczywistością a fikcją, której nie można przekraczać, ale jest też taka wcześniejsza, lekko przepuszczalna i prawem beletrystyki jest to, żeby pewne rzeczy naginać. Koniec końców, w beletrystyce najważniejsza jest ciekawa opowieść i to, co z niej wyciągamy emocjonalnie oraz intelektualnie. Wiedza jest tu tylko miłym dodatkiem, z którym nie należy przesadzać, bo wtedy grozi nam nuda.

E.S.: Trudno sobie wyobrazić, by autor nie lubił swoich bohaterów – przecież sam ich stworzył. W Pani powieściach aż roi się od czarnych charakterów. Czy ich też się lubi? Czy wykreowanie bohatera negatywnego jest trudniejsze niż pozytywnego?

V.E.: Lubienie to jedno, a poczucie związania z bohaterem to drugie. Trudno nie związać się z dobrze skonstruowanym bohaterem, który czuje się ludzki, bez względu na to, czy jest dobry czy zły. Kiedy rozpoznajemy w literackiej kreacji chociaż pierwiastek człowieczeństwa, w którym rozpoznajemy samego siebie, bohater będzie wzbudzał w nas emocje, a jego los nie będzie nam obojętny. Dla autora ważne jest, żeby dobrze poznał obie strony barykady, tj. swojego pozytywnego i negatywnego bohatera. I z jednym, i z drugim musi spędzić nieco czasu, żeby go zrozumieć. Odkryć jego motywacje i uczucia. Dodam też, że ani ten „dobry”, ani „zły” nie może być papierową jednowymiarową postacią. Moi czytelnicy wiedzą, że główny bohater - Alan Berg - ma sporo na sumieniu i często podejmuje decyzje, które mogą się nam nie podobać. Z drugiej strony, negatywny bohater - Wilk - w najnowszej książce zostaje szerzej przedstawiony czytelnikowi. Znając jego przeszłość i towarzyszące mu uczucia, możemy odkryć, że świat książkowy również nie jest czarno-biały.

E.S.: Zdradziła Pani, że “Póki żyjemy” to ostatni tom serii. Będziemy trochę tęsknić za komisarzem... Czy to ostateczna decyzja? Zdarzało się już, że autor zapowiadał np.trylogię, ale "za namową" czytelników powstawał tom 4, 5, 6…

V.E.: Tetralogia „Między prawami” jest skończona, bo łącząca wszystkie książki kwestia została rozwiązana. Berg zawsze poszukiwał zemsty. Myślał, że gniewem i „wyrównaniem rachunków” zyska spokój ducha. Okazało się, że do spełnienia prowadzi inna droga. W ostatniej książce, komisarz ją odnalazł. Mam w zanadrzu niespodziankę dla fanów serii, jednak trzeba na nią nieco poczekać.

E.S.: Mahatma Gandhi powiedział kiedyś, że "dobro i zło muszą istnieć obok siebie, a człowiek musi dokonywać wyboru." Ta myśl nieodłącznie towarzyszyła mi podczas lektury każdej kolejnej części cyklu. Jeśli miałabym pokusić się o własną interpretację tytułu "Między prawami" tak właśnie ją rozumiem – jako ciągły wybór. Skąd wziął się pomysł na ten tytuł? Na ile moja interpretacja pokrywa się z tym sławetnym "co autor miał na myśli”?

V.E.: Za taką analizę tytułu postawiłabym „szóstkę”! Jest w jednej z powieści opisana scena, kiedy Berg wbrew woli wpada w ręce wróżbitki. Jego sceptycyzm wobec kobiety nieco gaśnie, kiedy słyszy od niej, że jest człowiekiem znajdującym się zawsze „pomiędzy”. Pomiędzy życiem a śmiercią, dobrem a złem. „Jak my wszyscy” - odpowiada Berg, na co ona dodaje, że „niemal każdy człowiek opowiada się bez wahania za życiem i dobrem”, jednak on balansuje na krawędzi, jest zawieszony między dwoma wartościami. Opowieść „Między prawami” przedstawia człowieka, o którego duszę rozgrywa się walka, a wyniki poszczególnych bitew są różne.

E.S.: "Z czasem to, co "złe", staje się po prostu "nielegalne". A gdy nielegalne staje się bezkarne...Cóż, zło pochłania człowieka powoli. Krok po kroku." i "Raz odpuścisz, a później masz problem z powrotem. Erozja zasad postępuje stopniowo" – to tylko dwa wybrane cytaty z Pani książek, które sprawiają, że czytelnik ma szansę zatrzymać się na moment, pomyśleć... Coraz częściej okazuje się, że gatunki, które do niedawna traktowano tylko i wyłącznie jako dające rozrywkę – a wśród nich kryminał, sensacja, thriller - teraz coraz częściej niosą coś więcej. Czy to drugie dno sprawia, że ostatnimi czasy gatunki te przeżywają renesans?




V.E.: Nie wydaje mi się, że to jest powód ich renesansu, bo większość powieści kryminalnych jest raczej pozbawiona „drugiego dna”. Nie zaryzykuję, kiedy stwierdzę, że moje książki nie należą do mainstreamu. To, o czym pani wspomina, jednym czytelnikom podoba się w moich książkach, innych to jednoznacznie odrzuca. Dla mnie powieść kryminalna to niebywała okazja do rozważania na ważne tematy. Kiedy śmierć jest blisko, jakże możemy nie debatować o życiu i sensie istnienia? Kiedy patrzymy śmierci w oczy, jakże możemy nie zapytać, jaki był cel naszego życia?

E.S.: Która z części cyklu przysporzyła Pani największych trudności i co stanowiło dla Pani największe wyzwanie podczas pisania?

V.E.: Z pisaniem książek jest chyba jak z porodem. Kiedy czas upływa, to, co było trudne i bolesne, zostaje zapomniane lub wyciszone, a na pierwszym planie zostają dobre wspomnienia. Pewnie najtrudniejsza była dla mnie pierwsza książka, bo na niej uczyłam się warsztatu. Popełniałam wiele błędów, sporo zmieniałam, nie potrafiłam skończyć, więc pisanie jej zabrało mi parę lat. Z każdą kolejną książką było łatwiej i przyjemniej. Chociaż muszę przyznać, że ostania powieść - „Póki żyjemy” - przysporzyła mi sporo stresu. Wiedziałam, że czytelnicy mają wobec niej oczekiwania. Przecież, kiedy czytasz serię, lub oglądasz serial, związujesz się z bohaterami i oczekujesz zakończenia z przytupem. Takiego, które będzie wisienką na torcie, przyniesie spełnienie i satysfakcję. Wiedziałam też, że pewne sceny opisane w powieści, poruszą czytelników. Musiałam przygotować ich na pewne rzeczy, tak, żeby nie znienawidzili mnie doszczętnie.

E.S.: Kto jest pierwszym czytelnikiem Pani książek? To bardziej doradca, czy surowy recenzent?

V.E.: Każda książka trafia najpierw w ręce mojego męża. Mam takie szczęście dzielić dach z osobą, która zna się nie tyle na literaturze, co na dobrym opowiadaniu historii. Mój mąż bardzo szybko wyłapuje fałsz, niedziałający dialog, niejasne motywacje bohaterów, zbyt oszczędnie rozpisane akcje, lub zbyt rozwlekłe narracje. Jest surowym krytykiem, bo kiedy wytyka mi błędy, robi to tak, że mam ochotę zapaść się pod ziemię. Myślę jednak, że ta jego bezpośredniość, pogrubia mi skórę. Dzięki temu nie zalewam się łzami nad negatywnymi recenzjami.

E.S.: Śledząc Pani karierę pisarską nie sposób nie zauważyć pewnej determinacji w realizacji - jak można się domyślać - swojego życiowego planu. Mam tutaj na myśli i poszukiwanie "swojego" gatunku literackiego i wydanie książek własnym nakładem. Jaką radę miałaby Pani dla tych, którzy marzą o pisaniu, piszą do szuflady lub już stawiają pierwsze pisarskie kroki?

V.E.: Rada jest jedna i konkretna - nigdy się nie poddawać. Marzenia są po to, żeby je realizować i nikt nie ma prawa nam tego odmawiać. Ale będą, i to wielokrotnie, stawali nam na drodze. Może to być niechętne wydawnictwo, negatywna recenzja, zazdrosny pisarz, zawistny pseudoartysta, który sam nigdy niczego nie opublikuje, bo boi się krytyki. Żyjemy w czasach ogromnych możliwości! Nasz największy przeciwnik, to nie żaden z tych przeze mnie wymienionych, tylko ten znajdujący się między naszymi uszami.

E.S.: Na swojej stronie wymienia Pani swoje ulubione przedmioty: książka, różaniec, glock. Dokładnie w takiej kolejności. Nie da się ukryć, że to dosyć zaskakujące zestawienie. Parafrazując słynne zdanie wypowiedziane niegdyś przez Irenę Kwiatkowską można by rzec, że "prawdziwa kobieta niczego się nie boi”...

V.E.: Oj, boi się, boi! Właśnie dlatego potrzebuje odpowiedniej broni! Książka, różaniec, glock - to chyba pokrywa wszystkie sfery ludzkiego życia: intelektualną, duchową, fizyczną. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Najwyraźniej podświadomie wyprzedziłam samą siebie!

E.S.: Kontynuując temat wspomnianych wyżej książek i mając w pamięci pewien pękający w szwach regał ;) zapytam o Pani czytelnicze gusta. Ulubiony gatunek/autor Very Eikon to…

V.E.: Pewnie coś kryminalnego… ale za każdym razem sięgam po całkiem coś innego. Powieść kryminalna, biografia, powieść obyczajowa, reportaż śledczy, podręcznik policyjny, rozważania duchowe… Lubię zmieniać gatunki, ponieważ bardzo szybko się nudzę. Jestem też z tych, którzy nienawidzą tracić czasu na złą konsumpcję. Kiedy książka mnie nie wciąga - odkładam ją. Kiedy film mnie nie wciąga - wyłączam go.

E.S.: Jest Pani mamą dwójki dzieci. Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest łatwo godzić wychowanie z pracą w domu. Jak wygląda Pani typowy dzień pracy nad książką? Czy do pisania potrzebuje Pani przysłowiowego "świętego spokoju", czy może Pani tworzy, a wokół toczy się normalne domowe życie?

V.E.: Jeżeli nie prześladuje nas pandemia, a moje dzieciaki są na tyle zdrowe, że chodzą do szkoły i przedszkola, to mam jakieś sześć, siedem godzin dziennie na pisanie i staram się wykorzystywać ten czas do oporu. Jeżeli nie piszę, to planuję fabułę, lub poprawiam to, co już napisałam. Zajmuję się też marketingiem i dystrybucją. Najczęściej pracuję z domu, więc w międzyczasie pojawiają się preteksty, że trzeba by też coś uprać i posprzątać, dlatego dobrze jest wyrobić w sobie dyscyplinę, w myśl której, to że jestem w domu, nie oznacza, że nie jestem w pracy. Lubię też czasami pracować na mieście w kawiarni. To zależy od dnia, nastroju i zasobności portfela.

E.S.: Skoro jesteśmy przy dzieciach, będzie pytanie, które bardzo lubię. Zdarza się, że pisarze kryminałów dla dorosłych piszą też dla dzieci, np. Jo Nesbo, Jørn Lier Horst, czy z rodzimego podwórka - Marta Guzowska. W swoim dorobku ma Pani już powieść młodzieżową. Czy widzi się Pani ponownie w takiej roli? Czy taki kilku- czy kilkunastoletni czytelnik jest bardziej wymagający?

V.E.: Chodzi mi po głowie powieść detektywistyczna dla dzieci, ale moje są jeszcze za małe, by testować na nich ten gatunek. Robię jakieś pierwsze próby w tym kierunku. Mamy naszą rodzinną opowieść zawierającą jak narazie kilka rozdziałów. Może kiedyś podzielę się tym z innymi.

E.S.: Na koniec tradycyjnie zapytam o plany – bliższe i dalsze – na kolejne książki. Nadal będą to kryminały czy może zaskoczy nas Pani jakimś innym gatunkiem literackim?

V.E.: Mam w zanadrzu nową serię kryminalną. Dopieszczam jeszcze tekst. Rozmawiam z wydawcami. Jak tylko padną jakieś konkrety, poinformuję o tym czytelników.

E.S.: Pozostaje nam więc tylko cierpliwie czekać. Ja tymczasem bardzo dziękuję za rozmowę!



FRAGMENT DO CZYTANIA

NASZA RECENZJA

O KSIĄŻCE



Ewa Suchoń – nałogowa czytelniczka, która uwielbia swoją pasją zarażać innych. Miłośniczka mrocznych kryminalnych i thrillerowych klimatów. Życiowa optymistka. Zakochana w swoich rodzinnych Beskidach. Pasjonatka fotografowania i smakoszka kawy.