#

wywiad z B.A. Paris

Średnio co 2,5 minuty z księgarskich półek znika jedna z jej książek. Taka jest sprzedaż powieści B.A. Paris, licząc od dnia premiery jej debiutu literackiego – thrillera „Za zamkniętymi drzwiami” – do dziś O jej trzeciej, waśnie wydanej powieści pt. „Pozwól mi wrócić”, o presji wydawniczego biznesu i o mężczyznach z autorką rozmawiała Paulina Stoparek.

Paulina Stoparek: Twoja pierwsza powieść, „Za zamkniętymi drzwiami” wywołała ogromne zamieszanie na międzynarodowym rynku wydawniczym. Druga książka, „Na skraju załamania”, powtórzyła sukces debiutu, zebrała doskonałe recenzje i podbiła serca i umysły czytelników. Czy czujesz się już pewnie jako pisarka? A może przeciwnie – dopiero teraz, kiedy znasz oczekiwania i wymagania czytelników, jesteś pełna obaw? Wyobrażam sobie, że przy trzeciej książce musiałaś czuć niesamowita presję…

B.A. Paris: Wydaje mi się, że nigdy nie poczuję się pewnie jako pisarka – i to chyba dobrze. Wciąż jeszcze wiele muszę się nauczyć i wiele poprawić. A presja rzeczywiście jest silniejsza z każdą kolejną powieścią. Kiedy siadałam do pisania „Pozwól mi wrócić”, miałam przeświadczenie, że ta historia musi się różnić od dwóch poprzednich, które przedstawiały kobiety w roli ofiar. Tym razem musiałam przyjąć inny punkt widzenia – to było ważne zarówno dla mnie, jak i dla moich czytelników. Mam nadzieję, że mi się udało.

P.S.: W notce biograficznej na skrzydełku polskiego wydania „Pozwól mi wrócić” napisano, że pracowałaś w sektorze finansowym, prowadziłaś szkołę językową i masz liczną rodzinę. Połączenie pracy zawodowej z opieką nad pięcioma córkami to zajęcie na dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu. Czy zawsze marzyłaś o tym, żeby zostać pisarką, ale byłaś na to zbyt zajęta, czy po prostu na pewnym etapie życia poczułaś, że wreszcie jesteś gotowa?

B.A. Paris: Zawsze myślałam o tym, by pisać. Marzyłam o tym już jako dziewczynka. Ale chyba nie dlatego nie zaczęłam wcześniej, że brakowało mi czasu albo nie byłam gotowa… Z całą pewnością dwadzieścia lat temu nie zdecydowałabym się na tworzenie takich powieści, jakie teraz piszę. Ale prawdą jest też, że żeby pisać, potrzebuję przestrzeni, a przy pięciorgu dzieci jej wygospodarowanie – zarówno fizycznie, jak i we własnej głowie – nie było możliwe. Zaczęłam pisać dziesięć lat temu, kiedy moje dwie najstarsze córki opuściły rodzinny dom. W tym czasie pracowałam jako nauczycielka, a jeśli nie znalazłam czasu w ciągu dnia, siadałam do pisania nocą i pracowałam tak długo, aż w końcu zasypiałam nad klawiaturą.

P.S.: W tej chwili masz pewnie zobowiązania wobec wydawców, ale też czytelników na całym świecie. Jak godzisz życie rodzinne z pisaniem? Co ma pierwszeństwo – praca czy rodzina? Jak wygląda twój rozkład dnia, kiedy pracujesz nad książką? Czy kiedy zaczynasz pisanie, masz już gotowy plan powieści i pracujesz sukcesywnie zgodnie z nim, czy po prostu siadasz przed pustym ekranem komputera, stukasz w klawiaturę i czekasz cierpliwie, dokąd cię to zaprowadzi?

B.A. Paris: Mam wielkie szczęście do zagranicznych wydawców i czytelników, którzy tłumnie przychodzą na spotkania autorskie. Dzięki temu, że wszystkie moje córki mieszkają już poza domem, mogę podróżować i w pełni poświęcić się pracy. Oczywiście jeśli tylko jestem potrzebna mężowi albo którejś z dziewczynek, natychmiast rzucam wszystko i jestem w pełni do ich dyspozycji.

Uwielbiam te dni, kiedy mogę skupić się na pisaniu. Zaczynam o ósmej rano i, jeśli jestem sama w domu, nikt i nic mnie nie rozprasza, momentalnie tracę poczucie czasu. Około szesnastej, kiedy nie mogę już dłużej oszukiwać się, że nie jestem głodna, zjadam lekki posiłek, po którym pracuję dalej, aż do siódmej wieczorem.

Nie piszę według planu – nie rozpisuję fabuły w tabelach, niepotrzebny mi konspekt, nic z tych rzeczy. Ale zawsze mam w głowie początek, a zazwyczaj także zakończenie nowej powieści. Poza tym, zanim na serio zabiorę się do pracy, długo obmyślam treść książki, obrabiam w głowie całą fabułę, kreuję bohaterów. Kiedy zaczynam pisać, mam już spójną koncepcję całości.

P.S.: Twoje córki są już młodymi kobietami. Pewnie są dumne ze sławnej mamy – autorki bestsellerów? Czy zachęcały cię do pisania? A może któraś z nich zamierza pójść w twoje ślady?

B.A. Paris: Mam nadzieję, że wszystkie są ze mnie dumne! Oczywiście wiem, że są – cieszą się, że znalazłam zajęcie, które kocham, bo zawsze zachęcały mnie, żebym zrobiła coś tylko dla siebie.

Jedna z moich córek ma świetny pomysł na powieść, ale zupełnie nie ma czasu, żeby napisać książkę. Chciałaby, żebym zrobiła to za nią, ale ja chyba też nie dam rady – mam za dużo własnych pomysłów, które już tłoczą się w kolejce.

Jak na razie dziewczynki nie ujawniły jakichś wyjątkowych talentów artystycznych, ale wszystkie są mądre i troskliwe, a ja niczego więcej dla nich nie pragnę.


P.S.: Pewnie słyszałaś to pytanie setki razy, ale skąd bierzesz pomysły na tak niezwykłe, ale nie nieprawdopodobne, historie? Szukasz inspiracji w prawdziwym życiu czy zdajesz się wyłącznie na wyobraźnię? Podobno hiszpański reżyser filmowy Pedro Almodovar obsesyjnie zbiera wycinki prasowe – upycha w teczkach wszystkie najbardziej nieprawdopodobne historie, jakie opisano w gazetach, by potem wykorzystać je w swoich filmach. A jaki jest twój modus operandi?

B.A. Paris: Historie, które opowiadam, są dziełem mojej wyobraźni, choć ich zalążkiem może być coś, co zdarzyło się naprawdę. Pewnego razu, kiedy jechałam przez las w czasie burzy, zaczęłam się zastanawiać, co by się stało, gdyby nagle zepsuł mi się samochód – to podsunęło mi pomysł na fabułę „Na skraju załamania”. Z kolei do napisania „Pozwól mi wrócić” zainspirowała mnie podróż samochodem przez Francję z moim mężem; kiedy zatrzymaliśmy się na przydrożnym parkingu, żeby coś zjeść, zadałam sobie pytanie: Co by było, gdyby…?

Myślę, że zadanie sobie tego pytania „Co by było, gdyby…?” to mój standardowy modus operandi, który jak dotąd świetnie się sprawdza!

P.S.: Rosyjska matrioszka na angielskiej prowincji jest w twojej najnowszej powieści złowieszczą wróżbą… Skąd pomysł z matrioszką właśnie?

B.A. Paris: Potrzebowałam czegoś małego i kolorowego, czegoś, co można by potraktować jako talizman. Zawsze uwielbiałam te rosyjskie laleczki i uznałam, że doskonale się nadają do moich potrzeb. Do tego można im przypisać symboliczne znaczenie, które doskonale współgra z treścią tej powieści.

P.S.: „Pozwól mi wrócić” porusza problem zaburzeń osobowości, które są bardzo zróżnicowane i trudne do jednoznacznej oceny. Jak przygotowywałaś się do zmierzenia z tak poważnym tematem?

B.A. Paris: Mam przyjaciółkę, która jest praktykującym psychologiem. Konsultowałam z nią niektóre partie tekstu, a jej pomoc okazała się nieoceniona. Drobne szczegóły sprawdzałam też na bieżąco w internecie, który nie jest niezawodny, ale za to jest zawsze pod ręką.

P.S.:. Główny bohater twojej najnowszej powieści, Finn, ma problem z kontrolowaniem agresji, która, chociaż przez większość czasu niewidoczna, tkwi w nim niczym wirus. Większość wydarzeń opowiedziana jest z jego perspektywy. Nie obawiałaś się, że mówienie o emocjach filtrowanych przez męski umysł wypadnie niewystarczająco przekonująco? Szczególnie gdy mężczyzna nie jest kryształowy i nie mówi całej prawdy?

B.A. Paris: To zawsze spore ryzyko, gdy kobieta przyjmuje męski punkt widzenia. Wszystko może pójść źle. Ale kiedy pisałam z perspektywy Finna, czułam, jakbym była nim, przychodziło mi to naturalnie. Świetnie się bawiłam, podejmując wyzwanie, by zrobić coś niekonwencjonalnego i wyjść poza moją strefę komfortu.

P.S.: W „Pozwól mi wrócić” mamy dwa rodzaje związków damsko-męskich – jeden jest pełen pasji i namiętności, drugi ustabilizowany, komfortowy i trochę… nudny. Żaden z nich nie przechodzi próby trwałości. Czy twoim zdaniem należy ratować związek za wszelką cenę? Kiedy wiadomo, że uczucie wygasło i nie ma już sensu walczyć o związek, który stał się przeszłością?

B.A. Paris: Uważam, że absolutnie najbardziej trwałe i udane związki to te, w których ognisty romans równoważony jest przez rozsądek i nieco statecznej nudy! Dopóki obie strony się szanują, jest nadzieja na ocalenie związku, pomimo wszelkich nieporozumień. Nie sposób kochać kogoś, kogo się nie szanuje, a z kolei relacja oparta na szacunku ma zawsze szansę przerodzić się w głębsze uczucie. Za to z całą pewnością nie należy walczyć o związek, w którym pojawiła się przemoc, a jedna ze stron jest krzywdzona i wykorzystywana. Związki uczuciowe to delikatna sprawa, każdy jest inny, w każdym inaczej rozkładają się akcenty, ale jeśli w grę nie wchodzi przemoc ani brak szacunku, zawsze warto powalczyć, bo czasami wystarczy niewielki kompromis i odrobina zrozumienia, żeby wszystko wskoczyło na właściwy tor.

P.S.: Czy wierzysz w szczęśliwe zakończenia i perfekcyjne związki? (W twoich powieściach większość relacji damsko-męskich przypomina raczej wyrafinowane, okrutne pułapki…) Czy zdarza ci się czytać romanse? A przy okazji: co czytasz dla przyjemności?

B.A. Paris: Nie wierzę w związki doskonałe, ale wierzę w szczęśliwe zakończenia. Znam mnóstwo szczęśliwych ludzi, choć ich związki nie są udane. Rzadko sięgam po romanse, uwielbiam za to epickie powieści opowiadające historie zwaśnionych rodów – jak „Gra o tron” czy „Filary Ziemi”. Czytanie takich książek sprawia mi niesamowitą radość!

P.S.: Twoje książki wpisują się w modny nurt domestic noir będący odmianą thrillera psychologicznego. Twoje powieści są bardzo skondensowane, skupiasz się na sednie międzyludzkiej relacji, a nie na obyczajowej otoczce. Jak czujesz się w konwencji domestic noir? Będziesz trzymała się tego gatunku, czy planujesz wyjść poza strefę komfortu?

B.A. Paris: Wydaje mi się, że rzeczywiście zwykle udaje mi się nieźle uchwycić sedno relacji, więc nawet jeśli zdecyduję się odejść od pisania thrillerów, to zawsze będę pisała o ludziach i niełatwych stosunkach, które ich łączą.

P.S.: Na koniec zdradź jeszcze, nad czym w tej chwili pracujesz. Czego mogą się spodziewać wielbiciele twoich powieści?

B.A. Paris: Jestem niesamowicie podekscytowana moją nową powieścią! To będzie historia, którą zawsze chciałam opowiedzieć. Tym razem to nie czysty gatunkowo thriller psychologiczny, raczej dramat, bo nie będzie tu żadnego morderstwa. Możecie za to liczyć na niesamowite napięcie, mnóstwo tajemnic i oczywiście na parę uwikłaną w związek uczuciowy. Książka ukaże się w przyszłym roku, a kiedy zakończymy prace redakcyjne, zacznę pisać kolejną. Już wiem, o czym chcę pisać i nie mogę się doczekać, aż zacznę!

Paulina Stoparek: Dziękuję za rozmowę.


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. D Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)