#

​To historia miłosna i thriller w jednym!

Z Julie-Ann Corrigan o pracy nad „Pielęgniarką”, początkach kariery pisarskiej i planach na przyszłość rozmawia Małgorzata Chojnicka

Małgorzata Chojnicka: Historia Rose jest tak nieprawdopodobna, jakby napisało ją samo życie. Proszę zdradzić, ile jest w niej prawdy?

Julie-Ann Corrigan: Moją rolą jako autorki jest sprawienie, aby moje postacie i ich emocje były tak wiarygodne, jak to tylko możliwe. Fabuła jest oczywiście fikcyjna, ale sądzę, że zagłębiłam się wystarczająco głęboko w psychikę bohaterów i ich emocje, by stworzyć wiarygodną historię. W fikcyjnej rzeczywistości niezwykłe rzeczy przytrafiają się zwykłym ludziom. Moim absolutnym celem jest, aby moi czytelnicy poczuli, że historia i jej bohaterowie są prawdziwi. Jeśli uda mi się to osiągnąć, to mogę powiedzieć, że zrobiłam dobrą robotę.

Prawdę, którą czytelnik widzi w powieści, osiąga się dzięki wielu rzeczom. Są to własne doświadczenia życiowe, słuchanie opowieści innych ludzi i wyobraźnia, ale także życzliwość do innych i empatia. Bez tego nie potrafiłabym opisać przeżyć moich bohaterów. Trzeba umieć postawić się w sytuacji konkretnej postaci, bo tylko wówczas można być autentycznym. To, co przydarzyło się Rose, jest fikcją, ale mam nadzieję, że moja historia jest wiarygodna, a zarazem też empatyczna.

M.Ch.: Skąd czerpała Pani inspiracje?

J.A.C.: Inspiracje do „Pielęgniarki” pochodzą z dość ciemnego zakątka mojej wyobraźni. Przez lata pracy jako fizjoterapeutka wysłuchałam wielu rozdzierających serce historii. Ludzie darzą mnie zaufaniem, zwłaszcza kobiety. Rozmowy te dotyczyły często złych związków, małżeństw lub romansów. „Pielęgniarka” nie jest bezpośrednio związana z żadną z tych historii, ale zaczerpnęłam klimat i smutek z kilku, a następnie popuściłam wodze wyobraźni i pozwoliłam „płynąć” tej opowieści. To, co zawsze mnie uderzało, to to, że mądre i inteligentne kobiety tak łatwo dają się manipulować mężczyźnie, w który się zakochały. Przestają racjonalnie myśleć i widzą to, co chcą widzieć. Chciałam, aby książka miała silny związek z podstawowymi ludzkimi emocjami – miłością, zazdrością i nienawiścią. Wszystkie trzy mają ogromny, a często wręcz katastrofalny wpływ na zachowanie człowieka, co w kryminale i thrillerze można wykorzystać jako zbrodnię z namiętności.„Pielęgniarka” jest zarówno historią miłosną, jak i thrillerem. Skonstruowałam powieść, w której te emocje napędzają historię. Od początku wiedziałam kim ma być Rose, jak ma się zachowywać i działać. Postać Daniela była trudniejsza do napisania, ponieważ nie chciałam, aby był banalnie przewidywalny. Nigdy nie byłam do końca pewna, jak bardzo „złym” chcę go uczynić. Jednak po tak wielu szokujących historiach o tym, do czego są zdolni mężczyźni, postanowiłam dać sobie szansę, aby oddać jego narcystyczną osobowość. Na świecie jest wielu takich ludzi i chociaż może nie są tak dwulicowi jak Daniel, to wielu z nich jest wokół nas.

Kiedy pisałam książkę, nie byłam do końca przekonana jak ta historia się zakończy. Lubię myśleć, że czytelnik będzie tak samo zszokowany, jak ja przy pisaniu zakończenia.

M.Ch.: Co Panią skłoniło do zabrania się za pisanie? Czy miała Pani taki plan na siebie? Wydaje mi się, że połączyła Pani swoje zafascynowanie literaturą z doświadczeniem zawodowym fizjoterapeutki. Mam trochę racji?

J.A.C.: Wiem z opowieści, że jako dziecko miałam dziką i nieskrępowaną wyobraźnię. Tłumaczono mi również, że żyję we własnym świecie. Uwielbiałam czytać, zatracając się w opowiadaniach, które wręcz pożerałam. Wkrótce też zaczęłam pisać własne. Miałam wtedy siedem czy osiem lat!

Patrząc wstecz widzę, że zawsze planowałam napisać powieść, ale nie próbowałam, dopóki nie przekroczyłam „czterdziestki”. Dopiero wtedy tak naprawdę byłam gotowa, aby usiąść i poświęcić czas na pisanie i zgłębianie tajników pisarskiego warsztatu. Starałam się stać tak dobrym pisarzem, jak to tylko możliwe. Jednak to mój mąż odkrył festiwal pisania, w którym mogłam wziąć udział i kupił mi bilet na prezent urodzinowy! Ten festiwal mnie zainspirował i w 2010 roku zaczęłam pisać opowiadania, z których kilka zostało później opublikowanych. W 2012 roku, nadal pracując jako fizjoterapeutka, zaczęłam pisać moją pierwszą powieść. Był to nowoczesny thriller historyczny, osadzony w czasie hiszpańskiej wojny domowej. Ta książka została ostatecznie wydana pod pseudonimem Jules Hayes i nosi tytuł „Hiszpańska dziewczyna”. W 2013 roku zaczęłam pisać swój pierwszy thriller psychologiczny „Gasnące słońce”. Uwielbiam fakt, że część tej historii rozgrywa się w Polsce!

W 2015 roku napisałam historię, która dzieje się w Polsce w 1943 roku i obecnie w Wielkiej Brytanii. To mroczny thriller. Ta książka wciąż leży w mojej szufladzie. Mam nadzieję, że pewnego dnia ujrzy światło dzienne.

„Pielęgniarkę” zaczęłam pisać w 2018 roku, chociaż w trakcie pisania nosiła inny tytuł. Odpowiadając na ostatnią część pytania ,zdecydowanie napisałam ją, bazując na moim doświadczeniu medycznym i wiedzy praktykującego fizjoterapeuty. Uwielbiałem mieszać moją poprzednią pracę z obecną!

M.Ch.: Jak przebiegała praca nad „Pielęgniarką”? Jej fabuła trzyma czytelnika w napięciu do ostatniej strony, więc zgaduję, że musiała być interesująca. Czy miała Pani od razu plan na całą historię?

J.A.C.: Pomysł na „Pielęgniarkę” narodził się wraz z jedną sceną z powieści, a także z postacią Rose. Zbudowałam historię wokół tych dwóch koncepcji. Zdawałam sobie sprawę, że moim największym wyzwaniem będzie utrzymanie napięcia przez całą historię, a jednocześnie zachowanie w tajemnicy informacji, które mogą zostać ujawnione dopiero na koniec. Ciężko pracowałam, aby utrzymać napięcie i jednocześnie zadbać o to, aby tę historię przyjemnie się czytało. Mam ogromną nadzieję, że mi się to udało!
Na początku pierwszego szkicu Theo pojawił się jako postać i już w tym momencie wiedziałam, że ta historia się sprawdzi. Wtedy też zdecydowałam, że historia Rose z 1991 roku stanie się ważnym elementem fabuły i struktury powieści.

M.Ch.: Po lekturze „Pielęgniarki” potrzebowałam chwili, by ochłonąć. Podejrzewam, że po napisaniu książki też musiała Pani zrzucić z siebie historię Rose...

J.A.C.: Tak, zajęło mi kilka miesięcy, aby otrząsnąć się z Rose i Theo oraz zacząć pisać moją następną powieść!

M.Ch.: Czy czytelnicy w najbliższym czasie mogą się spodziewać kolejnej książki Pani autorstwa? Wiem, że wydała Pani „Złą siostrę”. Ma Pani w planach napisanie kolejnej?

J.A.C.: Tak, „Zła siostra” ukazała się w Wielkiej Brytanii w kwietniu tego roku. To kolejna historia, w której pojawia się silna kobieca bohaterka. W rzeczywistości to trzy siostry. Chciałabym, aby spodobała się polskim czytelnikom. Obecnie pracuję nad kolejną powieścią. To historia, którą jestem bardzo podekscytowana. Tu również jest silna kobieca bohaterka i męska postać, która jest detektywem ... Jest to thriller psychologiczny, ale z wątkiem kryminalnym.

M.Ch.: Zdradzi Pani swoje czytelnicze gusta? Po jakie książki sięga Pani najczęściej?

J.A.C: Mam eklektyczne gusta czytelnicze, więc mam wielu ulubionych autorów! W gatunku thrillerów moimi ulubionymi autorami byli Alex Marwood, Barbara Vine, Patricia Highsmith, Erin Kelly, Fiona Cummins i Minnette Walters. Uwielbiam twórczość DM Thomasa, Kate Atkinson i Cormaca McCarthy'ego. Lubię Thomasa Harrisa i wczesnego Stephena Kinga, Johna Irvinga, Haruki Murakami, Kazuo Ishiguru, Madeline Miller, Anne Patchett i Michel Faber. Jestem też miłośniczką biograficznej i historycznej literatury faktu. To książki, po które sięgam, gdy chcę czytać zarówno dla przyjemności, jak i przy okazji poszerzyć swą wiedzę.

M.Ch.: Co lubi Pani robić w czasie wolnym, gdy nie pracuje i nie pisze?

J.A.C: Pisanie wymusza siedzący tryb życia i prawdopodobnie jest niezdrowym zajęciem. Dlatego w wolnym czasie sporo biegam i chodzę na siłownię. Jest to dla mnie łatwe, bo mam mini siłownię w domku letniskowym w ogrodzie. Wyjście na siłownię zabierałoby mi zbyt wiele cennego czasu na pisanie! Lubię też spacerować z psem. Uwielbiam wodę, zarówno morze, jak i rzeki, a ponieważ mieszkamy nad rzeką, spędzam dużo czasu nad wodą i w wodzie.

Kocham podróżować, kiedy jest to tylko możliwe. Nowe miejsca i kraje rozpalają moją pisarską wyobraźnię. Mam słabość do dobrego jedzenia i wina, a wyjście do restauracji to moja ulubiona weekendowa aktywność.

M.Ch.: Czego Pani życzyć jako pisarce? Czy jest coś, co sprawi, że poczuje się Pani spełniona?

J.A.C.: Na początku mojej podróży pisarskiej, w 2011roku, otrzymałam owację na stojąco podczas nocy „Otwarty mikrofon” na słynnym na całym świecie Festiwalu Literackim Hay. Było to zanim miałam kompletny pierwszy rękopis. Zaproszenie na Festiwal Hay jako autora publikacji byłoby dla mnie szczytem sukcesu. Akcja dwóch moich powieści jest osadzona w Polsce. Odwiedziłam ten kraj w 2016 roku, gdy zbierałam materiały do książek. Towarzyszyła mi moja córka. Obie pokochałyśmy ten kraj i ludzi, a wyjątkowe wrażenie zrobiła na nas Kopalnia Soli w Wieliczce. Obie jesteśmy zgodne, że będzie ona wspaniałym miejscem na premierę książki! Chciałabym kiedyś wrócić do Polski, zwłaszcza teraz, gdy ukazała się tam moja powieść.

M.Ch.: Pięknie dziękuję za rozmowę!


Małgorzata Chojnicka

- jest absolwentką prawa, która popełniła pracę magisterską z kryminalistyki. W czasie studiów wyższych należała do Studenckiego Koła Kryminalistyki i jeździła na obozy naukowe do Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Tam poznała policyjny fach od podszewki. Wychowana na kryminałach Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej. Od ponad dwudziestu lat pracuje jako dziennikarka. Publikuje zarówno w prasie lokalnej, jak i ogólnopolskiej. Jest też autorką opowiadań, które ukazują się w czasopismach dla kobiet. Najbardziej interesuje ją człowiek i jego życiowa droga. Jej kolejną pasją jest fotografia. Ma na swoim koncie indywidualną wystawę fotograficzną. Prowadzi recenzenckiego bloga „Zaczytana wróżka Róża” (zaczytanawrozkaroza.blogspot.com)