#

"Zdecydowanie nie odczuwam takich potrzeb jak bohaterowie moich powieści"

wywiad z Adrianem Bednarkiem

O książce i pisarskich fascynacjach z Adrianem Bednarkiem rozmawiała Kasia Wojtaszek

W recenzji wysuwam tezę, że każdy z nas ma w głębi duszy takiego mordercę-psychopatę, który dąży do zadania krzywdy. Czy Pańskie książki pomagają Panu uporać się z własną makabrą, z własnym wewnętrznym potworem? Czy zakończenie procesu tworzenia książki jest dla Pana czymś w rodzaju katharsis?

Adrian Bednarek: Nie wychodziłem nigdy z założenia, że pisanie ma mi pomóc wygrać z jakąś makabrą. Na początku stanowiło odskocznię od codzienności i próbę zrobienia w życiu czegoś „innego”. Zdecydowanie nie odczuwam takich potrzeb jak bohaterowie moich powieści. Natomiast bardzo lubię wymyślać zbrodnie, zbrodniarzy i skomplikowane czarne charaktery. Każdą książkę traktuję jako wyzwanie, kolejna fabuła to kolejna przygoda. Każdy następny bohater wymaga ode mnie dużego nakładu sił, pracy i jest próbą udowodnienia sobie, że potrafię doprowadzić jego historię do końca. Po napisaniu każdej powieści odczuwam ulgę. Coś w stylu: „uff, znowu podołałem wyzwaniu”.

K.W.: Każda z ofiar w Fascynacji musi pożegnać się przynajmniej z jednym ze swoich oczu. Interesuje mnie, czy zniszczenie oka ma jakieś rytualne, kulturowe, symboliczne podłoże, czy jest po prostu próbą zadania wyjątkowego bólu, trafiającego do wyobraźni czytelnika?

A.B.: Przyznam, że oko nie miało żadnego znaczenia kultowego. Wymyśliłem już dużo różnych rodzajów zbrodni, zwykle powstają one spontanicznie. Tak samo było w tym przypadku.

K.W.: Proszę opowiedzieć, jak przebiega proces budowania narracji - Oskar Blajer mówi do nas w pierwszej osobie, a morderstwa poznajemy ze strony narratora wszechwiedzącego. Ze względu na rozwój bohatera to wydaje się jedynym słusznym rozwiązaniem, ale może miał Pan na myśli coś jeszcze?

A.B.: Sposób budowania narracji zależy od klimatu książki, jego bohaterów i rozwoju akcji. Często podejmuję decyzje spontanicznie, bo po prostu czuję, że w danej powieści wprowadzenie rozdziałów ze strony narratora wszechwiedzącego dobrze się sprawdzi, pobudzi wyobraźnię u czytelników i wywoła większe emocje. Pisząc zawsze zdaję się na swój instynkt.

K.W.: Proszę wskazać swoich ulubionych autorów. A może właśnie nie ulubionych, a takich, którzy bardzo Pana irytują, a jednocześnie są niewyczerpanym źródłem inspiracji.

A.B.: Staram się nie inspirować żadnymi konkretnymi pisarzami, stawiam na oryginalność i własny styl. Natomiast gdybym miał wskazać swoich ulubionych autorów byliby to: Jakub Żulczyk, Jens Lapidus, Caroline Kepnes, George Orwell, Suzanne Collins i Bret Easton Ellis.

K.W.: Jakiego polskiego pisarza ceni Pan najbardziej?

A.B.: Najbardziej z polskich pisarzy przypadła mi do gustu twórczość Jakuba Żulczyka. Zwłaszcza „Wzgórze psów” i „Ślepnąc od świateł”.

K.W.: Czy słucha Pan muzyki przy tworzeniu książek? Jeśli tak, jaki gatunek najbardziej Pana inspiruje?

A.B.: O nie, nie umiałbym pisać słuchając muzyki. Raz próbowałem i zdecydowanie się to nie sprawdziło. Pisząc wolę słuchać głosów w głowie (śmiech). Nie mam też jednego ulubionego gatunku muzyki, lubię eksperymentować i zmieniać klimaty muzyczne. Inna sprawa, że słucham muzyki głównie podczas biegania, jazdy samochodem i… sprzątania.

K.W.: Jak wygląda Pańskie stanowisko pracy, czy pracuje Pan rano, w nocy, czy woli Pan nieład czy raczej aptekarską precyzję?

A.B.: Zwykle staram się pisać w ciągu dnia. Na początku pisarskiej przygody często pisałem w nocy. Teraz nocami zdarza mi się wymyślać fabuły. Stanowisko pracy to zwykle biurko zawalone notatkami albo łóżko. Zdecydowanie jestem zwolennikiem nieładu, choć paradoksalnie widzę w tym bałaganie swój porządek ale chyba tylko ja umiałbym się w nim odnaleźć.

K.W.: Proszę opowiedzieć o swoim dzieciństwie, może tam kryje się rozwiązanie Pańskiego zamiłowania do makabry (śmiech).

A.B.: Sekrety tak z czasów dzieciństwa jak i dorosłości zostawię dla siebie (troszkę złośliwy śmiech). Natomiast mogę powiedzieć, że na pewno w dzieciństwie zrodziła się moja fascynacja czarnymi charakterami. Zacząłem swoją przygodę z czytaniem od komiksów DC. Miałem 6 lat kiedy dostałem pierwszy, to był początek lat 90 i tego typu rzeczy dopiero wchodziły do Polski. Od początku w tych komiksach najbardziej interesowały mnie czarne charaktery, ich motywacja, sposób działania i specyficzne postrzeganie rzeczywistości.

K.W.: Czy współczesne wydarzenia polityczne, społeczne, nasza narodowa wielowątkowa dyskusja wokół granic tolerancji, wolności, jest dla Pana inspiracją, czy raczej woli Pan trzymać się od nich z daleka?

A.B.: Mam swoje poglądy na te sprawy, ale zdecydowanie się tym nie inspiruję. Wolę thriller i rasowe zbrodnie niż pisanie o polityce.

K.W.: Proszę zdradzić, nad czym Pan teraz pracuje?

A.B.: Kilka tygodni temu skończyłem pisać powieść, a obecnie wpadam w wir redakcyjno-poprawkowy. Mam sporo ukończonych powieści, które od dłuższego czasu leżą na twardym dysku. Niedługo razem z Wydawcą planujemy ich publikację co wymaga najpierw moich solidnych zmian, a potem ciężkiej pracy redakcyjnej. Można powiedzieć, że najbliższe miesiące spędzę na poprawkach, potem mam w planach pisanie kolejnej powieści, ale nie mogę zdradzić jakiej.

K.W.: Bardzo dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że nie pozwoli Pan nam długo czekać na kolejną fascynującą lekturę!


Katarzyna Wojtaszek

Uwielbia czytać, pić kawę i spacerować. Ukończyła Zarządzanie kulturą na UJ i studia podyplomowe Totalitaryzm-Nazizm-Holokaust w Muzeum Auschwitz-Birkenau. Kryminały towarzyszyły jej od zawsze - na początku była Agatha Christie, a potem cały świat. Uwielbia rozwiązywanie kryminalnej zagadki i towarzyszące mu podekscytowanie. Za dobry kryminał jest skłonna oddać całą noc. Prowadziła sekcję książek dla dzieci na portalu kulturawkrakowie.pl, jest też autorką bloga ocholeramatka.pl. W wolnym czasie przemierza Nową Hutę na hulajnodze, w towarzystwie męża, córek i psa.