#
#

Łukasz nie pamięta swojego dzieciństwa ani pierwszych siedemnastu lat życia. Urywki z przeszłości nawiedzają go tylko w snach. Odkrywanie zapomnianej prawdy komplikuje się, kiedy poszukiwany przez policję morderca pozostawia auto na podjeździe Łukasza. Od tej chwili jego życie przestaje być monotonne. Coraz częstsze wizyty policji, dziwne przypadki, niewyjaśnione zniknięcia... Teraz Łukasz, czy tego chce, czy nie, musi poznać prawdę o swojej przeszłości. Nawet jeśli będzie to kosztować więcej niż jedno życie.

Michał Pstrucha – mieszka i pracuje w Łodzi. Lubi aktywnie spędzać czas, pisać i kręcić filmy. Thriller psychologiczny „Pod podłogą” jest jego debiutem.

„Nie lubię, kiedy ktoś pyta, o czym jest moja książka”

wywiad z Michałem Pstruchą

Rozmowa o psychozie, skrzywieniach umysłu, o przeszłości i teraźniejszości oraz o tym, jak to powieść sama ułożyła się w całość – wywiad z Michałem Pstruchą, autorem powieści „Pod podłogą”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Oficynka pod koniec 2015 roku.

Redaktor: Czy „Pod podłogą” to Pana pierwsza przygoda z pisarstwem? Powstawało może wcześniej coś chowanego do szuflady, a dopiero po skończeniu pracy nad tą powieścią powiedział Pan sobie „to jest to – szukam wydawcy”?

Michał Pstrucha: „Pod podłogą” to mój debiut wydawniczy, co nie oznacza, że jest to moja pierwsza powieść. Zaczynałem kiedy jeszcze nie potrafiłem pisać – od komiksów. Pierwszy był o morderczej orce. Nie dałem się zwieść ckliwej historii z filmu „Uwolnić orkę” i postanowiłem pokazać prawdę o tych zabójczych ssakach. Brak tekstu w moim komiksie nie przeszkadzał mi w tym, by wygłaszać historię na głos i uczyć innych, jak mają ją czytać. Od kilku lat pracuję jako PR-owiec, więc z pisaniem mam styczność na co dzień i lubię to robić. Problem zawsze stanowi pomysł. Musi być oryginalny, nie może powielać tego, co już zostało kiedyś napisane, nakręcone czy zaśpiewane. Niestety w moim przypadku pomysł rodzi się długo i fragmentarycznie. „Pod podłogą” powstawało trzy lata, z czego samo pisanie zajęło mi dwa miesiące.

Red.: Pańska powieść to thriller psychologiczny z kryminalnym wątkiem. Dlaczego akurat ten niełatwy gatunek?

M. P.: Kiedy zaczynałem pisać tę powieść, miała zupełnie inny tytuł i nie zmierzała w stronę żadnego określonego gatunku. Na wielu kartkach rozpisałem fabułę, nakreśliłem rys charakterologiczny głównych postaci, po czym otworzyłem nowy dokument w Wordzie. Nie lubię ram i kategoryzacji, nie założyłem sobie, że ma to być thriller psychologiczny. Zwyczajnie zacząłem opisywać historię Łukasza – głównego bohatera. Wyszedł dreszczowiec, ale równie dobrze mógł to być dramat czy horror.

Red.: „Pod podłogą” jest oryginalna, nie powiela schematów, opiera się na świeżym i ciekawym pomyśle fabularnym, wiadomo jednak, że inspiracje zawsze jakieś istnieją – jakie były Pańskie?

M. P.: W przypadku tego gatunku pytanie o inspiracje jest niebezpieczne. Napisanie thrillera psychologicznego według mnie wymaga pewnego skrzywienia umysłu. Więc odpowiadając na pytanie powiem krótko i wymijająco – inspiracje bywały różne.

Red.: Skupmy się teraz na wątku psychologicznym. Niełatwy los zgotował Pan swojemu bohaterowi – Łukasz balansuje na granicy szaleństwa, nie wie co jest rzeczywistością, a co wytworem jego umysłu. Bardzo ciekawie przedstawił Pan w powieści wątek wpędzania człowieka w szaleństwo – czy pisanie poprzedziły badania tematu czy kierował się Pan intuicją?

M. P.: Łukasz jest oczywiście osobą fikcyjną, natomiast stan jego umysłu, w moim odczuciu, jest odzwierciedleniem pragnień wielu osób. Kiedy umiera ktoś bliski, czy coś złego dzieje się w naszym życiu, marzymy by nie miało to miejsca. Chcielibyśmy cofnąć czas, by nie czuć bólu. Wymazanie wspomnień wydaje się dobrym lekarstwem. Nie mamy wtedy już za czym tęsknić. Najprościej wytłumaczyć to w odniesieniu do bólu fizycznego, chciałem to podkreślić w książce. Wiadomo, że ból kiedyś mija, a istnieją dwie drogi walki z nim – albo uleczeni zapomnimy o tym uczuciu, albo… przestaniemy oddycha

Jeśli uda się pokonać ból, to gdzieś tam z tyłu głowy zawsze będziemy o nim pamiętać, nawet już go nie odczuwając. Jednak aby do tego doszło musimy mieć siłę, by przetrwać najgorsze momenty. Drugie wspomniane rozwiązanie nie wymaga walki, ale tylko teoretycznie jest prostsze. Śmierć nie jest rozwiązaniem, ani ta fizyczna, ani psychiczna. Jednak gdybym rozwinął tę myśl, zdradziłbym główny wątek książki. Mam nadzieję, że ci, którzy przeczytali już moją powieść, zrozumieli ten przekaz.

Red.: Czy kompozycja skomplikowanych psychologicznie postaci wymagała jakiegoś specjalnego podejścia do pisania? Nie jest łatwo zbudować bohatera, u którego wiele psychicznych traum i uwarunkowań innego typu układa się w spójną całość. To pytanie o warsztat autorski J

M. P.: Nie mam zielonego pojęcia. W każdym razie nie zastanawiałem się nad tym w trakcie pisania. Mogę się tylko cieszyć, że są ludzie, którzy widzą w tym spójną całość. Ktoś mi już kiedyś powiedział, że te wszystkie traumy i wydarzenia składają się w całość jak puzzle. Choć miło to słyszeć – to nie chciałem niczego składać. Akcja – owszem, miała się domknąć, jednak historia miała zostać otwarta. Celowo na przykład pominąłem „tło” Kasi, drugiej najważniejszej osoby w książce. To dziwne, prawda? Opisywałem przeszłość wielu postaci, ale nie akurat tej konkretnej. Dlaczego? Ponieważ analiza przeszłości na podstawie teraźniejszości wydaje mi się znacznie ciekawsza. Z reguły usprawiedliwiamy czyny tym co było, doszukujemy się jakiegoś głębszego sensu, źródła problemów. W przypadku Kasi jest odwrotnie. Wiemy, co robi. Ale dlaczego?

Red.: A no właśnie – ta Kasia. Choć w przypadku tej postaci pytania aż kłębią się po głowie, nie sposób zadać takiego, które nie zdradzałoby tajemnic powieści. Zapytam więc może banalnie o to, czy w kreowaniu tej bohaterki pomocna była jakaś kobieca dłoń? Bo Kasia, już od pierwszych kart powieści, jawi się jak kobieta z krwi i kości. Jest autentyczna.

M.P.: Każda postać z książki ma odpowiednika w realnym świecie. Może nie są to dokładne odwzorowania, ale ludzie z krwi i kości byli dla mnie inspiracją. Czasem mieszałem czyiś charakter z ciałem innej osoby. Dla przykładu wspomniana Kasia w realnym świecie jest blondynką i oczywiście ma zupełnie inaczej na imię.

Red.: Teraz porozmawiajmy o sensacji. Pańska Powieść nie daje wytchnienia, ciągle coś się dzieje, ciągle coś zaskakuje! Pan po prostu przeciąga czytelnika przez maraton. No, ciśnienie potrafi Pan podnieść ;) Nie lubi Pan „spowalniaczy” akcji – opisów, autoanaliz…?

M. P.: Książka opisuje świat osamotnionych ludzi, którzy popełniają błędy. Poznajemy różne systemy wartości i wynikające z nich zachowania. Każdy czytelnik może wyciągnąć własne, zupełnie autonomiczne wnioski. To nie ja decyduję, kiedy jest czas na analizę i odpoczynek od lektury.

Red.: Nie boi się Pan w związku z tym nadinterpretacji? Albo w drugą stronę – niezrozumienia? Jawnie widać, że Pana powieść to nie tylko sensacja, ale i idea, zwarta myśl. Co jeśli się zgubi?

M.P.: O to właśnie chodzi. Może się zgubić, zmienić, ewoluować. Nie lubię, kiedy ktoś pyta, o czym jest moja książka. Głównym powodem jest to, że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Osobiście lubię sztukę, którą mogę odczytać na swój indywidualny sposób, która nie posiada tytułu. Może kiedyś uda mi się napisać taką książkę, która dla każdego czytelnika będzie o czymś innym...

Red.: Główny motyw (i sam już tytuł!) „Pod podłogą” dotyczy pewnego toposu – motywu naruszenia miru domowego. Podobno jedną z najgorszych rzeczy, jakie można zrobić człowiekowi, to odebrać mu poczucie bezpieczeństwa we własnym domu. Jakże Pan mógł? Lubi Pan porządnie przestraszyć czytelnika?

M. P.: Rodzina i dom są podstawą społeczeństwa. Główny bohater nie ma rodziny, nie jest częścią tej najmniejszej, podstawowej komórki społecznej. Nigdzie nie czuje się bezpieczny, nawet we własnej głowie. Jeśli ktoś się przestraszył, to mogę tylko przeprosić. Tego typu sceny traktuję jako wzmocnienie przekazu. Podobnie jak nieco bardziej drastyczne opisy. One nie zostały napisane same dla siebie – mają podkreślać pewne wydarzenia z życia (bądź śmierci) bohaterów.

Red.: Wróćmy teraz do rzeczywistości. Pańska powieść dzieje się w Łodzi, to Pana rodzinne miasto, czyż nie? Łódź to dobre miejsce na scenerię thrillera?

M. P.: Łódź nie jest moim rodzinnym miastem, aczkolwiek przebywam w niej najdłużej spośród wszystkich miejsc, w których miałem okazję mieszkać. Choć na początku było to narzucone, teraz wynika to z mojego wyboru. W przypadku tej powieści, by zbudować niematerialny świat głównego bohatera, potrzebowałem osadzić go w realnym miejscu, żeby zbytnio nie komplikować całości. Łódź idealnie wpisała się w powieść. Jest miastem kontrastów, gdzie po przejściu kilku metrów możemy przenieść się z jednego świata w zupełnie inny świat. Podobnie działa podświadomość głównego bohatera. Dla mnie Łódź i tożsamość Łukasza bardzo do siebie pasują. By je polubić, trzeba poznać i zrozumieć.

Red.: Może na koniec powie Pan jeszcze coś o sobie? Jakieś hobby oprócz literatury? Słyszałam coś o kręceniu filmów.

M. P.: To prawda, ale ciężko byłoby mi znaleźć widza. Z bardziej popularnych hobby mogę wymienić podróże. Najlepiej z namiotem i w odludne miejsce.

Red.: Takie podróże inspirują literacko?

M.P.: Wszystko jest inspiracją. Coś nowego, starego, pustego, zatłoczonego...

Red.: To jeszcze zapytam o to, co Pan czyta? Jaka książka ostatnio nie chciała Panu pozwolić się od siebie oderwać?

M.P.: Ostatnio skończyłem „Od Mannhatty do Ground Zero”, obecnie czytam „Belfast. 99 ścian pokoju”. Choć piszę zmyślone historie, to czytam niemal wyłącznie opowieści o prawdziwych miejscach i ludziach, którzy te miejsca tworzą.

Red.: A jak wyglądają dalsze plany literackie? Będziemy mieli przyjemność przeczytać coś jeszcze Pańskiego pióra? Pozostanie Pan przy obranym w „Pod podłogą” gatunku czy planuje Pan spróbować swoich sił w czymś innym?

M. P.: Nie zakładam, że tworzę coś w danym gatunku. To bardzo ogranicza, utrudnia pracę. Założenia sprawiają, że musimy podążać utartą ścieżką, nie mamy pola do rozwinięcia fabuły w innym kierunku, ponieważ „wymkniemy się schematowi”. Tytuł roboczy kolejnej mojej książki to „Zakaz pływania”, wyjdzie z tego albo dramat, albo thriller, albo horror, a najpewniej mieszanka kilku gatunków. Szkic jest niemal gotowy. Myślę, że jeszcze w tym roku usiądę do pisania.

Red.: Czekamy zatem niecierpliwie J Dziękuję za rozmowę!

Wanda K.