#

Klara Schulz to ja - wywiad z Nadią Szagdaj

wywiad z Nadia Szagdaj

ZwB Przyznaję, że jako gdańszczanka przyjazd Klary Schulz do Danzig przywitałam z prawdziwą radością. Dziękuję za te odwiedziny, choć niezbyt miłe były one dla bohaterki, niestety.

Nadia Szagdaj Może to ją w końcu nauczy rozwagi i pokory? Notabene Gdańsk to piękne miasto, które sama często odwiedzam. Nic więc dziwnego, że w końcu posłałam tam Klarę.

ZwB Powróćmy do korzeni. Jest Pani śpiewaczką operową, gra na wielu instrumentach, występuje. W jaki sposób i kiedy powzięła Pani myśl o napisaniu powieści?

Nadia Szagdaj Kiedyś ktoś z moich znajomych przerwał jedną ze snutych przeze mnie opowieści i powiedział: „Wiesz co? Ty powinnaś pisać książki…”. Oczywiście wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym to robić. A już na pewno, że napiszę trzy książki przed trzydziestym rokiem życia!

Pierwszą osobą w rodzinie Szagdajów, która napisała książkę, była moja siostra. Jakiś czas później ja też postanowiłam spróbować, właściwie nie wiem dlaczego. Miałam wtedy szesnaście lat. Rękopis tego „arcydzieła” gdzieś zaginął, ale za to pozostało niezwykłe wrażenie, że pisanie to najlepszy sposób na oderwanie się od rzeczywistości i wykreowanie własnego świata, w pełni zależnego od mojej weny. Spodobało mi się bycie „stwórcą i sprawcą wszelkich zdarzeń”. I tak zostałam przy pisaniu.

ZwB A w jakich okolicznościach pojawiła się Klara Schulz?

Nadia Szagdaj W podobnych, jak wiele moich książkowych postaci: ze snu. Takie mam szczęście, że potrafię wyśnić konspekt książki.

Przede wszystkim, uściślijmy i tę kwestię: niektóre z moich pomysłów wciąż czekają na lepsze czasy, by móc ujrzeć światło dzienne. Jest parę takich książek, które napisałam, a których nikt poza mną nie zna. Mam nadzieję to zmienić. W każdym razie tak naprawdę zaczęło się od jeszcze nienapisanej części Kronik. Jednak postać Klary jest w tym konspekcie tak mocno osadzona w świecie swoich śledztw, że potrzebna była co najmniej jeszcze jedna powieść, którą mogłabym wprowadzić tę postać do gry i stworzyć dla niej pole do działania. Tak powstała „Sprawa pechowca”. Potem okazało się, że przed panią detektyw jeszcze długa droga, zanim ktoś uwierzy, że kobieta z tamtych czasów mogłaby sobie na tyle pozwolić. Zatem na realizację konspektu, od którego się to wszystko zaczęło, będzie trzeba jeszcze poczekać, gdyż ta część planowana jest jako czwarta.

ZwB Ma Pani coś wspólnego ze swoją bohaterką?

Nadia Szagdaj W skrócie rzecz ujmując, poza drobnymi różnicami, Klara Schulz to ja…

ZwB Pani powieści dzieją się na początku XX wieku w Breslau i Danzig. Czy osadzając powieść w takich realiach historycznych, nie bała się Pani, że Pani bohaterka nie będzie miała jako kobieta zbyt wiele możliwości działania?

Nadia Szagdaj Jak już wspomniałam, ja właściwie nie wzięłam tego pod uwagę! Oczywiście dałam ją utemperować na tyle, na ile pozwoliło mi moje własne ego. Ale postanowiłam przede wszystkim doprowadzić do tego, by czasy, w których przyjedzie jej kiedyś żyć, dopasowały się do niej, a nie ona do nich.

Gdybym miała sama oceniać swoją bohaterkę, powiedziałabym, że wyprzedza ona swoją epokę, to oczywiste, ale w tym pozytywnym sensie. Bo wydaje mi się, że dziś wystarczy obejrzeć przykładowy blok reklamowy, by przekonać się, że kobiety są postrzegane przez reklamodawców jak worki do upychania śmieciowych informacji. A te z kolei sprawiają, że stajemy się niewolnicami własnego wyglądu, od „jeszcze bielszego” ubrania zaczynając, a kończąc na mikroskopijnych pęknięciach na piętach, które mają sprawić, że nie spojrzy na nas żaden mężczyzna… To żałosne. Wolę Klarę, która ma coś w głowie, a o swoim wyglądzie i tak pamięta. Tylko nie przesadza.

ZwB Fakt, i trzeba przyznać, że ona niezbyt się trzyma reguł bycia stateczną panią doktorową. Nie jest zbyt posłuszna, ma swoje zdanie, zdaje się nie stroni od lekkiego dreszczyku romansu, pije…

Nadia Szagdaj Jest normalna, po prostu... Może w tamtych czasach nieco mniej, mogłoby się zdawać. Ale przecież to takie osoby zmieniły kulturowość. Gdyby nie było kobiet, które wyłamywały się z powszechnie ustalonych kanonów, nie nosiłybyśmy dziś spodni. Nawet moja prababcia była jedną z pierwszych publicznie palących papierosy kobiet. W tamtych czasach tak walczyło się o równouprawnienie.

ZwB Ale policjantką Klara zostać nie mogła…

Nadia Szagdaj Tak, poddaję się… to nie wchodziło w grę. Być może w czasach Klary, czy potem mojej prababci, były kobiety, które o tym myślały… marzyły? Ale policjantek raczej nie było. Dlatego Klara nie lubi się z policją, choć nie mówię, że zawsze tak będzie.

ZwB Obie powieści wchodzące w zakres Kronik łączy wątek morderstwa matki Klary. Dobrze podejrzewam, że jeszcze o nim usłyszymy?

Nadia Szagdaj Oczywiście. Rozwiązanie tego wątku zakończy pierwszą trylogię Kronik.

ZwB W swojej pierwszej powieści wykorzystała Pani motywy muzyczne, związane z „Czarodziejskim fletem”. Nie mogę więc nie zapytać: jaką rolę w Pani życiu odgrywa muzyka Mozarta?

Nadia Szagdaj Mozart był niezwykły. Skomplikowany w swej prostocie, genialny, niezwykle „płodny” artystycznie. Do tego, jego utwory ociekają symboliką, szczególnie masońską. Każdy Go zna. Wybór musiał paść właśnie na Niego. Ale w moim życiu dużo większą rolę odgrywa muzyka Beethovena, gdy mowa o kompozytorach klasycznych. Dlatego właśnie w patefonie na końcu „Sprawy pechowca” rozbrzmiewa „Sonata Księżycowa”.

ZwB Intryga w „Zniknięciu Sary” zawiązana jest wokół porwań młodych kobiet. Klara poszukując ich, stosuje metody… no właśnie, jakie? Do jakiego typu detektywów by Pani porównała swoją bohaterkę?

Nadia Szagdaj Klara z pewnością jest bardzo uparta. Umie powiązać ze sobą fakty, dedukować. Ale ma też sporo szczęścia. Trudno mi powiedzieć, z kim mogłabym ją porównać. Moim ulubionym detektywem jest Sherlock Holmes. Postać fikcyjna. Może Klara ma coś z niego?

ZwB Czy Klara jeszcze zawita w Danzig?

Nadia Szagdaj Nie wykluczam, że tak będzie. Ale nie mogę powiedzieć, kiedy to nastąpi.

ZwB Będziemy czekać. Bardzo dziękuję za rozmowę.

Nadia Szagdaj Ja także serdecznie dziękuję.

Jolanta Świetlikowska