#

Policjant to też człowiek - wywiad z Agnieszką Pruską

wywiad z Agnieszka Pruska

ZwB: Agnieszko, porozmawiajmy jak kryminalistka z kryminalistką. Co Cię kręci w kryminałach?

Agnieszka Pruska Nie ma takiej jednej, ściśle określonej, rzeczy. Po pierwsze szukam kryminałów w miarę nieoderwanych od rzeczywistości, takich, o których można stwierdzić: „Ok, tak rzeczywiście mogło być, morderstwo mogło być popełnione w ten sposób, zabójca mógł mieć taki motyw”. Co nie oznacza, że motywem ma być prozaiczna chęć zysku, a morderstwo ma być popełnione w domu ofiary, ale motyw bardzo naciągany od razu wzbudza we mnie obawy o dalszy ciąg lektury. Z drugiej jednak strony, jeżeli nietuzinkowy motyw jest dobrze uzasadniony, to czemu nie? To może znakomicie podnieść walory książki.

Po drugie interesuje mnie współpraca pomiędzy policją, technikami, patologiem czy psychologiem, ich relacje i wzajemne uzupełnianie się podczas śledztwa. Generalnie wykorzystanie możliwości nauki i techniki w procesie ustalania czasu zgonu, identyfikacji zwłok czy badania miejsca popełnienia zbrodni.

Po trzecie opis rzeczywistości. Wiele kryminałów znakomicie oddaje realia lat, w których powstawały, tę rzeczywistość „niekryminalną”, taką „prozę dnia codziennego”. Wystarczy sięgnąć po książkę Agathy Christie, aby przejechać się Orient Ekspresem lub poznać problemy z zaopatrzeniem w powojennej Anglii. A kryminały PRL-owskie? U Edigeya lub Zeydler-Zborowskiego można natknąć się na sytuacje typowe dla tamtych lat, teraz już niespotykane, dla co młodszych czytelników na pewno mocno zaskakujące. W jednej z książek prowadzący śledztwo idzie ulicą willową, rozgląda się i przychodzi mu na myśl takie stwierdzenie „tu muszą mieszkać sami przestępcy, nikt uczciwy nie ma tylu pieniędzy, aby wybudować taki dom”. To oczywiście nie jest dokładny cytat, ale oddaje istotę rzeczy. Podsumowując, szukam w kryminałach zarówno dreszczyku emocji związanego z samą zbrodnią, jak i ciekawego przedstawienia świata, w którym rozgrywa się akcja (do tego „świata” zaliczam również wszystkie postacie występujące w książce). Przy czym to drugie nie może dominować, w końcu to kryminał, nie książka obyczajowa lub historyczna. I takie kryminały mnie „kręcą”. O ile nie są polityczne...

ZwB Pamiętasz swoje najwcześniejsze doświadczenia kryminalne?

Agnieszka Pruska Niezbyt dokładnie. Nie pamiętam ani tytułu, ani autora książki, pamiętam nieco treść, która jeżyła mi włoski na karku i spowodowała problemy z zaśnięciem przez kilka dni. Morderstwo zostało popełnione w pokoju, drzwi były zamknięte od wewnątrz, w oknie kraty i absolutnie nikt nie mógł wejść do środka (czyli klasyka). A jednak w pokoju znaleziono ciało, o ile pamiętam mężczyzny, który został zastrzelony. I tu mam problem, bo natrętnie nasuwa mi się, że z łuku, ale jednocześnie mam wrażenie, że w grę wchodziło szukanie łuski. W każdym razie strzał padł z odległości, przez okno. Pamiętam tylko tyle, ale usprawiedliwieniem może być to, że czytając książkę, miałam coś około dziesięciu lat. Potem były kryminały Chmielewskiej, Alexa, Edigeya i Zborowskiego i tak to się zaczęło.

ZwB Czynnie uczestniczysz w spotkaniach Oliwskiego Klubu Kryminału. Co Ci dają te spotkania? O czym tam dyskutujecie?

Agnieszka Pruska Na spotkania namówiła mnie koleżanka pracująca w bibliotece, akurat nie w Oliwie, ale wiedziała o nich i podzieliła się wiedzą. Pierwsze spotkanie, w którym uczestniczyłam, miało miejsce jakieś pół roku po tym, jak zaczęłam pisać „Literata” i oprócz chęci usłyszenia o książce od osoby, która ją napisała, chciałam również zobaczyć jak wygląda taki „prawdziwy autor”.

Spotkania można podzielić na trzy rodzaje: z autorami, dyskusyjne i zabawowe. Jeżeli chodzi o te pierwsze, to wiadomo dlaczego się w nich bierze udział. Przeważnie uczestnikami kieruje chęć spotkania autora jako twórcy dzieła, które właśnie ma się w ręce albo lada moment będzie miało. Inaczej czyta się książkę „pana Kowalskiego”, z którym miało się kontakt, któremu można było zadać pytania, i który jest w jakiś sposób „znajomy” niż anonimowego „pana Iksińskiego”. Kontakt autor – czytelnik wydaje mi się bardzo ważny i zaskakuje mnie, jak mało ludzi przychodzi czasem na takie spotkania. Wiadomo, że sławne nazwiska bardziej przyciągają, ale spotkania z debiutantami, czy mniej znanymi autorami też bywają bardzo ciekawe. Jeżeli o mnie chodzi, to lubię spotykać ludzi, którzy mają zupełnie inny zawód niż mój (przecież zawodowo cały czas zajmuję się czymś innym). I to dotyczy nie tylko autorów, ale praktycznie każdego zawodu, o którym osoba z nim związana potrafi ciekawie opowiadać.

Drugi rodzaj to, jak wspomniałam, spotkania dyskusyjne, czyli dzielenie się wiedzą na temat książek. I czuję się „taka mała”, bo mam wrażenie, że w porównaniu z innymi klubowiczami czytam niewiele. Naprawdę. A zawsze wydawało mi się, że znacznie zawyżam statystyki czytelnicze. Być może jest tak dlatego, że nie czytam wszystkiego, tylko autorami lub seriami i niekoniecznie wiem, co się znalazło w ostatniej dziesiątce najlepiej sprzedawanych kryminałów. Dzięki opracowaniom przedstawionym przez klubowiczów można się sporo dowiedzieć o autorach, po których książki jeszcze się nie sięgało lub o literaturze kryminalnej powstającej w krajach mniej popularnych pod tym względem niż na przykład Szwecja lub Anglia.

Trzeci rodzaj spotkań to zabawy kryminalne, czyli na przykład gra w mafię w towarzystwie zróżnicowanym płciowo i wiekowo (tu czasem różnice należałoby liczyć w pokoleniach, a nie w latach), ale mającym podobne zainteresowania, oraz „wyjścia w teren” (na przykład do muzeum kryminalistyki).

Przepraszam, jest jeszcze czwarty rodzaj spotkań, ze specjalistami, na przykład z psychologiem sądowym.

Co mi dają spotkania w OKK? Głównie przyjemność obcowania z ludźmi o podobnych zainteresowaniach czytelniczych i możliwość wymiany opinii o książkach, ale ostatnio (czyli po wydaniu „Literata”) również słuchania tych opinii w kontekście własnej książki.

ZwB O to Twoje zanurzenie w kryminałach pytam nie bez przyczyny, jako że Twój pierwszy kryminał „Literat” jest poniekąd efektem miłości do tego gatunku, a to dlatego, że jego zamysł osadza się na motywie takiej właśnie pasji, prawda?

Agnieszka Pruska Zgadza się, „Literat” to efekt liczby przeczytanych książek i zainteresowania kryminalistyką. Z jednej opisy różnych rodzajów morderstw (nie motywów, a sposobów pozbawiania życia), a z drugiej właśnie współpraca całej, szeroko pojętej ekipy śledczej i możliwości technicznych sprawdzenia/odkrycia/udowodnienia wątków związanych ze sprawą. W „Literacie” każde morderstwo jest inne, praktycznie brak wspólnego motywu, ofiary pochodzą z różnych środowisk, nie mają wspólnych znajomych. Jedynym łączącym je elementem jest to, że zostały zabite. Aby odkryć kto stoi za serią zbrodni, potrzebna jest współpraca wielu osób wchodzących w skład ekipy dochodzeniowej, jak również paru współpracowników spoza policji. I właśnie tu wykorzystałam motyw OKK i moją wiedzę na temat wiedzy klubowiczów odnośnie kryminałów.

ZwB Sama struktura powieści, podzielona na kilka wyraźnie analogicznych partii, nawiązuje do serialowego stylu przedstawiania zdarzeń. Zgodzisz się ze mną?

Agnieszka Pruska Skoro tak mówisz... Szczerze mówiąc nigdy nie próbowałam porównać „Literata” do serialu, być może dlatego, że więcej czytam niż oglądam. Ale tak, ten podział jest widoczny, a powstał niejako „przy okazji” i był wynikiem pewnej niezależności kolejnych morderstw i początkowego braku powiązań między nimi. Komisarza Uszkiera poznajemy przy sprawie dotyczącej morderstwa, które wydarzyło kilka lat temu, a teraz zostało jedynie odkryte. Kolejne, pierwotnie niepowiązane ze sobą śledztwa, toczą się na bieżąco, ale okazuje się, że istnieje jeszcze jedna „stara” i nierozwiązana sprawa sprzed kilku lat, która ma szanse być powiązana z pozostałymi wydarzeniami. To właśnie początkowy brak związku pomiędzy wydarzeniami, rozbieżność czasowa, częściowo inni ludzi biorący udział w poszczególnych śledztwach i różne miejsca zdarzenia spowodował podział na partie.

ZwB Za pomocą tej sekwencji obrazów udało Ci się ukazać w miarę realistycznie żmudną pracę policji, w której na co dzień brakuje raczej fajerwerków i spektakularnych sukcesów. Podobnie Twój główny bohater Barnaba Uszkier to zwykły człowiek, ze zwykłymi troskami i potrzebami. Dlaczego tak zrobiłaś? Skąd pomysł na zderzenie zbrodni rodem z "Criminal Minds" z prozą pracy polskiej policji?

Agnieszka Pruska Zacznę od odpowiedzi na ostatnie pytanie. Takie połączenie to próba zawarcia w książce tego, co sama lubię, i uniknięcia tego, za czym nie przepadam jako czytelnik (czyli zero polityki i zero krwi lejącej się strumieniami). Poza tym przejaw zainteresowania kryminologią, trochę psychologią plus przesyt jeżeli chodzi o zapracowanych policjantów z problemami alkoholowymi i mocno skomplikowanym życiem osobistym. Policjant to też człowiek, pracę ma trudną, stresującą, wymagającą różnego typu wyrzeczeń, ale to również normalny facet (lub kobieta, oczywiście) mający prawo do życia osobistego, niekoniecznie nieszczęśliwego. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że znacznie trudniej o stworzenie szczęśliwej rodziny w sytuacji, gdzie jeden z jej członków ma nienormowany czas pracy, przynosi tę pracę do domu, naraża się na niebezpieczeństwo i czasem trudno zaplanować wspólny dzień, bo w każdej chwili może zostać wezwany do pracy.

I chyba właśnie dlatego nadkomisarz Barnaba Uszkier został obdarzony żoną rozumiejącą niedogodności związane z pracą policjanta i dwójką w miarę sympatycznych synów. Może koncentrować się na pracy, nie na porządkowaniu własnego życia. Właśnie praca... Jeżeli chodzi o pracę policjanta, to przecież składa się ona głównie ze zdobywania i sprawdzania informacji, jest żmudna i często nie przynosi natychmiastowych efektów, czyli jest nieco... nudna. Szczególnie dla czytelnika. Trudno opisać w zajmujący sposób, na przykład, trzy dni obserwacji podejrzanego, a z drugiej strony taka obserwacja może mieć decydujące znaczenie dla śledztwa. Oczywiście w książce musi być nieco ciekawiej niż w rzeczywistości, bo to nie dokument, a fikcja, o czym nie należy zapominać. Połączenie wątku, który wciągnie czytelnika z pewną dawką realiów pracy policji, to spore wyzwanie. Nie można przesadzić ani z jednym, ani z drugim. Chociaż przesada z „fajerwerkami” byłaby chyba lepsza niż zanudzanie żmudną pracą operacyjnych, lepiej by się to czytało.

ZwB A przy pisaniu współpracujesz z policjantami? Podpowiadają Ci co nieco?

Agnieszka Pruska Tak, na szczęście mam dwóch, nie, przepraszam, trzech znajomych policjantów, których mogę podpytywać o różne rzeczy. Czasem są to błahostki, na przykład dotyczące liczby policjantów pracujących w jednym pomieszczeniu, ale czasem pytanie o jakiś „konkret”. Oprócz tego, że podpytuję znajomych gliniarzy, to również czasem dostaję od nich wskazówki, w jakich opracowaniach mogę szukać interesujących mniej rzeczy i kupuję odpowiedni „pomoce naukowe”, moja „zawodowo – kryminalna” biblioteczka rośnie. Ponieważ moi znajomi policjanci nie byli w stanie odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, postanowiłam spróbować, czy nie dałoby się uzyskać informacji od kogoś „wyżej” w policji i napisałam do Biura Prasowego Komendy Wojewódzkiej. Ku mojej dużej radości, obiecali w miarę możliwości rozwiewać moje wątpliwości. Skutek? Przeredagowanie „Hobbysty” ze względu na odpowiedź na jedno z moich pytań, korekta może niezbyt duża i nie wpływająca na samą akcję, ale dotycząca realiów pracy policji, co też jest istotne. Poza tym zdarza mi się korzystać z pomocy prawnika, prokuratora i notariusza. Zdecydowanie wykorzystuję znajomych, ale jak na razie nie mają pretensji.

ZwB Wiem, że interesujesz się profilowaniem kryminalnym. Wprowadzisz elementy tej wiedzy w Twojej kolejnej książce, wspomnianym właśnie „Hobbyście”?

Agnieszka Pruska Tak, psycholog Marek Leński występuje również w „Hobbyście”. Po ostatniej współpracy z Uszkierem zdecydowanie „czatuje” on na kolejną sprawę nadkomisarza, mając nadzieję, że będzie ona równie ekscytująca, co śledztwo w sprawie seryjnego mordercy. Współpracy między nadkomisarzem i Leńskiem sprzyja również to, że Uszkier należy do policjantów, którzy doceniają korzyści płynące z możliwości konsultacji z psychologiem.

ZwB Z tego, co słyszałam, czytelniczki zwłaszcza postulują, by Twój Barnaba nieco narozrabiał... On chyba ma mimo wszystko mroczną duszę, co? Czy pozostanie taki krystaliczny do końca?

Agnieszka Pruska Mrocznej duszy to raczej nie ma, ten facet jest ogólnie pozytywnie nastawiony do życia, mimo chwilowych wahań i trudności, ale przecież nie „urodził” się w chwili powstania książki i ma tak zwaną przeszłość. Kto wie co się w niej kryje? Jakie miał znajomości, z kim się spotkał, w co mógł się wplątać? Jest zdecydowanie „harcerzykowaty” i taki już pozostanie, ale wyjdą na jaw „tajemnice z przeszłości”, które... O nie, nie zdradzę tych tajemnic, to by już było spojlerowanie. Generalnie trochę namieszam w życiu Barnaby Uszkiera i spowoduję, że znajdzie się w mało komfortowej sytuacji. W związku z tym w „Hobbyście” poznamy trochę bardziej rodzinę Uszkiera, nie tylko jego kolegów z pracy.

ZwB Pozwól, że zapytam Cię jeszcze o Twój warsztat pracy. Jak pracujesz? Gdzie? W jaki sposób kolekcjonujesz notatki?

Agnieszka Pruska Piszę wtedy, kiedy mam na to czas, czyli odpadają mi godziny pracy zawodowej, a jest to pora, kiedy pisałoby mi się chyba najlepiej. Nie jestem ani nocnym markiem i nie potrafię pisać późnym wieczorem, ani skowronkiem, więc zasiadanie do laptopa o świcie też odpada. Tak więc na pisanie pozostają popołudnia i weekendy, ale od tego należy jednak odjąć czas poświęcony na różne prozaiczne domowe czynności, czytanie i treningi.

Gdzie piszę? Teraz mam świetną „miejscówkę” w salonie (dwa fotele plus ława), ale jest to już kolejna lokalizacja, tak trochę wędruję po domu z laptopem. Gdy zrobi się ciepło, na pewno przeniosę się na werandę, chociaż tam istnieją pewne ograniczenia (pogoda, komary, sąsiedzi). Ponieważ zdaję sobie sprawę, że z dnia na dzień mogę zmienić miejsce pisania na jakieś „nowo odkryte”, staram się możliwie dużo informacji dotyczących pisanego tekstu mieć w komputerze. Odpowiednie foldery, odpowiednie zakładki i tak dalej. Łatwo się szuka, zawsze są pod ręką. Tak też „kolekcjonuję” potencjalnie przydatne linki do różnych stron, z jednych korzystam częściej, z innych rzadziej, niektórych w ogóle nie wykorzystuję, ale są i zawsze mogę zajrzeć na odpowiednią stronę . Poza tym książki, „ Medycyna sądowa”, „Kryminalistyka” czy „Wstęp do entomologii sądowej” przenoszą się ze mną z miejsca na miejsce. Zaznaczam w nich potrzebne mi w danej książce informacje tak zwanymi „żółtkami”, czyli samoprzylepnymi karteczkami, i w razie potrzeby nie muszę przeszukiwać opasłego tomiska. Mimo że jestem zwolennikiem „chomikowania” wszystkiego w formie elektronicznej, zdarza mi się oczywiście mieć notatki na kartkach, ale w miarę możliwości staram się je przenosić do laptopa. I robię kopię wszystkiego, co jest mi potrzebne do pisania, tak na wszelki wypadek.

ZwB A skąd czerpiesz inspiracje, poza kryminałami rzecz jasna?

Agnieszka Pruska Chyba ze wszystkiego. Człowiek chłonie informacje jak gąbka, czasem nie zdając sobie w ogóle z tego sprawy. A informacje trafiają do nas ze wszystkich stron: internet, telewizja, znajomi, radio. Nie jestem wyjątkiem, czasem usłyszana gdzieś wypowiedź, jakieś przypadkowe zdanie przypomina mi się, gdy opisuję konkretną sytuację. Jeżeli chodzi o inspirację płynącą z przeczytanych książek, to miało to miejsce w przypadku „Literata”, przy „Hobbyście” już nie. Chociaż może to nie do końca tak, ja czerpię z innych książek na zasadzie „a ja tak nie napiszę”, nie chcę się niczym czytanym sugerować. Antyinspiracja? I tu „urodził” mi się problem, nie czytam kryminałów, gdy sama piszę, boję się zasugerowania czytanym właśnie tekstem.

ZwB A czy jest jakiś typ kryminału, którego nigdy byś nie chciała napisać?

Agnieszka Pruska Krwisty polityczny kryminał w stylu noweli brazylijskiej, ociekający seksem. Morderstwo może brutalne i szokujące, ale jak wygląda ciało, przedstawiłabym poprzez relacje patologa czy policjanta, a nie kogoś lubującego się w takich widokach. Oczywiście taki makabryczny opis mógłby się pojawić, na przykład podczas rozmowy ze świadkiem, jako wypowiedź tego ostatniego, ale nie jako opis narratora. Nie lubię polityki w kryminałach, jako czytelnik wolę się skupić na wątku kryminalnym niż śledzić powiązania polityczne występujących w książce osób, więc jako autor też omijam politykę. Jest jej wystarczająco dużo w życiu realnym.

Co do „stylu brazylijskiego”, to czytałam jeden taki kryminał, szczęśliwie zapomniałam zarówno autora, jak i tytuł. Nie był zbyt opasły, więc doczytałam do końca, mając nadzieję, że akcja się jakoś rozwinie, ale nic z tego, nie doczekałam się. Za to straciłam orientację, kto z kim i w jakiej sytuacji nawiązał romans oraz kto jest czyim dzieckiem. Wątek kryminalny był chyba mniej istotny niż wzajemne powiązania bohaterów, a przypominam, że to miał być kryminał, a nie książka obyczajowa. Aha, trup okazał się żywy.

ZwB A kryminał marzeń?

Agnieszka Pruska Nie mam. Ale tak po cichu mam nadzieję, że uda mi się napisać serię z Uszkierem, wykorzystując w każdej książce inne możliwości związane z techniką kryminalną, motywami popełnienia morderstwa i sposobami dokonania samych zbrodni. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Jolanta Świetlikowska