#

Nie mam śmiałości porównywać się z Dumasem

wywiad z Markiem Adamkowiczem

ZwB Marku, pisząc swoją najnowszą powieść „Oblężenie”, wielokrotnie wspominałeś mi o swoich różnych odkryciach pokazujących, jak blisko pozostaje w Twoim wypadku literatura z realnymi wydarzeniami. Co Cię najbardziej ucieszyło?

Marek Adamkowicz Odkryć, czy może raczej zadziwień, faktycznie było sporo. To, że udało się natrafić na historyczne smaczki, to jedno. Ciekawsze jednak, że niektóre z moich wyobrażeń o czasach napoleońskiego Wolnego Miasta, czy żyjących ówcześnie ludziach, znalazły potwierdzenie w źródłach… już po napisaniu powieści. Z tego też względu mogę powiedzieć, że choć fabuła „Oblężenia” jest czystym zmyśleniem, to opisane zdarzenia są wielce prawdopodobne. Niezwykłym przykładem zbieżności fikcji i faktów jest występująca w powieści postać skrytobójcy Heninga. Po oddaniu książki do druku natrafiłem bowiem w jednej z polskich gazet na informację o człowieku nazwiskiem Henning, który w 1812 roku zamordował w Gdańsku trzynastoletniego chłopca. Za zbrodnię skazano go na karę śmierci. Opisując morderstwo, stwierdzano z niejaką ulgą, że sprawca „szczęściem iednak nie iest Polakiem”.

ZwB Ciekawy przypadek. Prawdziwy Henning działał w 1812, „Oblężenie” to rok 1813. Jak bardzo to były dla Gdańska szczególne czasy?

Marek Adamkowicz Nie będzie chyba przesadą, jeśli rok 1813 porównamy do tego, co wydarzyło się w Gdańsku pod koniec drugiej wojny światowej. Straty materialne i ludnościowe w czasie oblężenia były wprawdzie zdecydowanie mniejsze, ale efektem walk, które trwały niemalże rok, był definitywny koniec dawnego Gdańska. Nie zostało dosłownie nic ze świetności miasta z czasów przedrozbiorowych czy nawet okresu pruskiego z lat 1793—1807. Potężny niegdyś ośrodek handlu i życia naukowego został sprowadzony do roli prowincjonalnej mieściny, która przez kilkadziesiąt następnych lat musiała lizać rany wojenne. Rok 1813 był zatem czasem przełomowym, a te z natury są niezwykle wdzięcznym tłem powieściowym. Grzechem byłoby więc nie wykorzystać literacko ówczesnych wydarzeń.

ZwB Głównym bohaterem powieści jest kapitan Savigny, postać fikcyjna, ale pojawiają się też w "Oblężeniu" osoby autentyczne. Jaką pełnią rolę w książce?

Marek Adamkowicz Rzeczywiście, w książce pojawia się kilka postaci, które zapisały się w historii Wolnego Miasta Gdańska. Te najbardziej znane to adiutant Napoleona i gubernator gdańskiej twierdzy gen. Jean Rapp oraz Jean George Haffner, major i chirurg armii napoleońskiej, do dziś wspominany jako założyciel kąpieliska w Sopocie. Przywołanie ich w książce wynikało po części ze względów fabularnych, ale ważna była też chęć – że tak powiem – wskrzeszenia wspomnianych osób, pokazania, że chodziły one po tych samych ulicach, po których dzisiaj my spacerujemy.

ZwB Kapitan Savigny to żołnierz, szpieg i detektyw po trosze. Jaki miałeś pomysł na tę postać? Z jakich tradycji ona wynika?

Marek Adamkowicz Savigny zrodził się z moich wyobrażeń i chyba nie stoi za nim żadna tradycja. Mamy bowiem do czynienia z postacią adekwatną do opisywanych czasów. Taką, która musi dźwigać bagaż wojennych doświadczeń. Savigny jest człowiekiem wyraźnie zmęczonym życiem, a jednocześnie nie cofa się przed wykonywaniem nawet najbardziej okrutnych rozkazów. Kreśląc jego sylwetkę, starałem się, by nie była to postać jednowymiarowa. Savigny przeżywa więc osobiste rozterki, zdarzają mu się porywy serca, niekiedy okazuje dobroć. Mam zatem nadzieję, że udało mi się nakreślić postać ciekawą, zapadającą w pamięć.

ZwB O tę tradycję nie bez powodu pytam, bo Twoja książka ma atmosferę najlepszych powieści Dumasa. Mam na myśli i „Trzech muszkieterów”, i „Hrabiego Monte Christo”. Mnie się to bardzo podoba, ale czy współczesny czytelnik według Ciebie jeszcze ma ochotę na takie powieści?

Marek Adamkowicz Nie mam śmiałości porównywać się z Dumasem, ale za komplement dziękuję. Wracając jednak do pytania – miłośników twórczości wielkiego Aleksandra zapewne nie brakuje, choć – jak się wydaje – nie jest on już czytany tak powszechnie, jak to dawniej bywało. Ważne jednak, że Dumas wciąż inspiruje. Dość powiedzieć, że powstają kolejne ekranizacje „Trzech muszkieterów”. W 2002 roku nakręcono „Hrabiego Monte Christo” z Jamesem Caviezelem, a w latach 90. niezwykle krwawą „Królowę Margot”. I to jest chyba największy sukces francuskiego pisarza. Nawet jeśli literacko nie zawsze trzymał on poziom, a i język jego powieści zdążył się zestarzeć, to sukcesem Dumasa jest to, że potrafił stworzyć frapującą opowieść. I to niejedną. Zdefiniował też nasze wyobrażenia o tym, czym jest lojalność („Trzej muszkieterowie”) czy jak „powinna” wyglądać zemsta („Hrabia Monte Christo”). Inna sprawa, że wiele z jego historii miało swój pierwowzór. Dumas po prostu zamienił w beletrystykę wydarzenia autentyczne.

ZwB Właściwie to poprzednie pytanie ma szerszy wymiar, bo w gruncie rzeczy dotyczy przygotowania owego czytelnika do książek pisanych w tradycyjnym stylu, odwołujących się do faktów, obyczajów i... fantazji, której dziś już nie ma. Czy Twoim celem jest wskrzesić ten dawny styl pisania? Czy to możliwe w erze gier, animacji komputerowych itp.?

Marek Adamkowicz Nie stawiałbym tak jednoznacznych ocen co do poziomu współczesnego czytelnictwa. Nie demonizowałbym też wirtualnego świata. Literatura miała, ma i, jak sądzę, będzie miała swoich amatorów. Zresztą podstawą gier, o których wspomniałaś, też jest słowo pisane, a mówiąc dokładnie – scenariusz. Są też przykłady bezpośredniego czerpania z literatury. Wystarczy wspomnieć o „Wiedźminie”. Źródłem gry, którą w zeszłym toku podarowano prezydentowi Obamie (!), jest przecież opowiadanie Andrzeja Sapkowskiego. A co do odbioru powieści historycznej: faktycznie, pewnym problem może być konieczność wprowadzenia czytelnika w opisywaną epokę. Uważam jednak, że jest to zadanie pisarza, który po prostu musi w przystępny i możliwie atrakcyjny sposób wyjaśnić, o jakich czasach pisze, jak wyglądało życie ówczesnych ludzi, na czym polega przedstawiana intryga. Genialnie, moim zdaniem, zrobił to Sienkiewicz w „Ogniem i mieczem”, zaczynając powieść od słynnych słów „Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia”. Od razu wiadomo, kiedy dzieje się historia i że w powietrzu wisi coś złego. W moim przypadku wskrzeszanie tego rodzaju dawnej stylistyki na pewno nie wchodzi w rachubę, ale też pisać ładnie nie znaczy wcale pisać archaicznie. Pokazując przeszłość, zawsze staram się dostosowywać język do wymogów współczesności. Taką mam zasadę.

ZwB Gdańsk to miejsce chyba najbardziej właściwe dla akcji takiej powieści jak „Oblężenie”, prawda? Wspaniała architektura, wciąż obecna wielka historia, wyryta wręcz w każdym kamieniu, no i garnizon, forty... Po jakich miejscach oprowadziłbyś wycieczkę wielbicieli „Oblężenia”?

Marek Adamkowicz Zapewne zabrałbym ją na Biskupią Górkę, na której zresztą rozgrywają się niektóre sceny „Oblężenia”. Zachowały się tam relikty dawnych fortyfikacji, a do tego jest to miejsce tajemnicze. Spacer w tamte okolice polecam nie tylko czytelnikom mojej powieści.

ZwB I tam mam nadzieję z Tobą jako przewodnikiem wybierzemy się, gdy tylko aura będzie sprzyjała.

Marek Adamkowicz Ja również, dziękuję za rozmowę.

Jolanta Świetlikowska