#

Powtórka

„W chwili, kiedy przy kolacji bronisz niedorzecznych racji żal za głupstwem topiąc w wódzie - giną ludzie. W przecudownych starych miastach strach w codzienny pejzaż wrasta śniąc o ocalenia cudzie”

Giną ludzie. Pisał niegdyś rosyjski poeta Josif Brodski. Emerytowany policjant Leon Brodzki, z przecudownego starego miasta” Torunia, przejął po nim nazwisko. Jak wynika z powyższego, nieprzypadkowo…

A wszystko to za sprawą Marcela Woźniaka i jego debiutu kryminalnego. Akcję powieści osadził w Toruniu, mieście w którym obecnie mieszka. Powieść, jak sam mówi, „łączy kryminał, z elementami przygody, zagadki i realizmu magicznego”.

O czym jest ta książka? Odpowiedź, w przypadku „Powtórki”, mogłaby brzmieć bardzo prosto. Jest to historia kryminalna jakich wiele. O zagadkach z przeszłości, które rzucają długie cienie, o brutalnych morderstwach i gliniarzach, którzy próbują złapać i ukarać przestępcę. A w szczególności o jednym z nich, Leonie Brodzkim, który wiedzie niezbyt udane życie prywatne, w przerwach pomiędzy policyjnymi śledztwami. Wyjaśnienie takie byłoby jednak do bólu banalne, nieadekwatne do treści. Jak odpowiedź chemika na pytanie: czym jest Wisła? Pod względem chemicznym jest po prostu wodą, o wzorze chemicznym H2O. Gdyby to było takie proste… Tak jak rzeka nie składa się jedynie z czystej wody, tak i powieść kryminalna to coś więcej niż tylko zbiór morderstw, śledztw, strzelanin i pościgów. W przypadku „Powtórki” to wielowątkowy, wielopłaszczyznowy nurt, który niesie w sobie odwieczne prawdy, znacznie wychodzące poza ramy klasycznego gatunku.

Więc o czym jest ta książka? O wyrównaniu krzywd z przeszłości. O grzechach ojców spadających na barki ich dzieci. O gliniarzach, mordercach, miejscowych bohaterach i dziwakach, menelach, kibicach i dziwkach. O braku miłości i bliskości, o samotności w „wielkim” mieście. Tak. To wszystko prawda, ale nie cała.

„Powtórka” to bowiem subiektywny portret miasta, które „stoi nad wodą gładką jak pamięć lustra” (Zbigniew Herbert). Motyw rzeki, podobnie jak motyw miasta, przewija się przez całą powieść. Zarówno Wisła jak i Toruń stają się swoistymi bohaterami książki. Żyją, boją się i umierają. Tworzy się miejska legenda na naszych oczach.

Styl Autora charakteryzuje się dużą brutalnością i rozmachem, jest jednak okraszony specyficznym, ironicznym humorem. To męska opowieść, w której przewijają się przemoc i seks. Jest w niej także szczypta poezji oraz spora dawka filozofii. To opowieść wrażliwego humanisty, stąpającego jednakże po twardym gruncie Miasta Aniołów, polskiej stolicy żużla.

Miasto stoi nad wodą spokojnie. Do czasu. Do momentu, gdy na jej zwierciadle pojawiają się pierwsze rysy. „Siewca zasiał ziarno niepokoju”. Heraklit, psychopatyczny morderca, który bezczelnie przybrał imię starożytnego filozofa. Gdy woda w Wiśle przybiera rubinowy odcień, budzą się w mieście dawne demony. A może je pokonać jedynie superglina Leon Brodzki. Następuje starcie odwiecznych żywiołów. Walka na śmierć i życie.

Powieść rozwija się wraz z Autorem, bohaterami, z każdą rozpoczętą stronicą. A może to Czytelnik dojrzewa i wchodzi coraz głębiej w wykreowany świat , w którym „Wydarzenia przedstawione w ksiażce mają charakter fikcyjny. I nie mają go jednocześnie”?

Pod koniec książki akcja się zagęszcza, rozpędza jak Wisła w swoim biegu. To, co na początku stanowiło jedynie zapowiedź przybiera na sile, tak, że z upływem czasu czujemy, jak woda otacza nas ze wszystkich stron. Woda w kolorze krwi, czerni złowrogich wirów, szmaragdu poplątanych wodorostów oplatających topielców jak sznur. Niespokojna woda odzwierciedla niespokojny ludzki los. Los miasta, w którym została zburzona harmonia, miedzy dobrem, a złem.

Wątków, postaci, scen i filozoficznych wynurzeń jest w tej książce więcej niż w odbiciu rozgwieżdżonego nieba w wodach Wisły. Następuje „podróż przez światy bardziej możliwe i te mniej”. Te mniej niekiedy ocierają się o groteskę. Stanowią coś pomiędzy scenami batalistycznymi z obrazów Matejki, wizją spalenia Rzymu przez Nerona, Apokalipsy Św. Jana czy filmów rodem z Hollywood, przeniesionych na rodzimy grunt. Jak to mawia młode pokolenie „lekka przeginka”. Bo w końcu Toruń, to nie Nowy York! Faktycznie, w paru momentach Autor nieco przeszarżował. Poniosła go literacka wyobraźnia. Z drugiej jednak strony żyjemy w czasach, w których ludzie pragną doświadczać coraz bardziej ekstremalnych wrażeń. I Autor im to daje! Nie wiedzą jeszcze, że ta książka zmieni ich na zawsze. Nigdy już nie wejdą do rzeki życia tacy sami jak dawniej…

„Już po wszystkim. Wisła płynie jak płynęła”- stwierdza pod koniec książki jedna z bohaterek. Czy aby na pewno? Przekonamy się czytając drugi tom zapowiadanej trylogii Marcela Woźniaka.

Mieszkam w Toruniu. Niedaleko miejsca, gdzie w pewnym pokoiku, na poddaszu, pomieszkiwał niegdyś Zbigniew Herbert. A w którym, dziwnym zrządzeniem losu, zamieszkał, wiele lat później, Marcel Woźniak. Powtórka?

Wydawało mi się, że znam w Toruniu każdy kąt. A jednak… Jednak nie, bo wszystko płynie, jak wieki temu zauważył Heraklit, i wszystko się zmienia, każdego dnia. Mam cichą nadzieję, że spotkam kiedyś, podczas moich spacerów z psem, w parku na Bydgoskim Przedmieściu, Szarika, Brodzkiego, a może i … ich Twórcę.

Więc, jeśli natknę się któregoś dnia na Marcela Woźniaka, zarzucę żartobliwym slangiem: „Szacunek ludzi z Bydgoskiego!”

„Powtórka”? Jestem na tak!

Piórem i pazurem - recenzje kryminalne Margoty Kott